autor: Szymon Liebert
Graliśmy w Wasteland 2 - spadkobierca Fallouta w pierwszych testach - Strona 3
Wasteland 2 może nie będzie najpiękniejszą grą, jaka powstała za pieniądze z Kickstartera, ale na pewno przypomni, jak grało się kiedyś. Na gamescomie 2013 sprawdziliśmy wczesną wersję spadkobiercy Fallouta.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Wasteland 2 - najlepszy Fallout, na jakiego stać Kickstartera
Autorzy podkreślili, że grając bez zastanowienia i stawiając na frontalne ataki, pewnie uda nam się wybrnąć z wielu sytuacji. Nie będzie to jednak najskuteczniejsza metoda – najlepsze efekty uzyskamy dzięki taktyce i kombinowaniu. Jest to o tyle istotne, że w grze wystąpi system śmierci wzorowany na rozwiązaniach z pierwowzoru. Postać, której punkty życia spadną do zera, straci przytomność. Kolejne rany utrudnią jej powrót do zdrowia. W krytycznych sytuacjach będziemy musieli skorzystać z pomocy chirurga, o ile mamy jednego w drużynie, lub udać się do lokalnego lekarza.

Zwerbowanie medyka jest więc dobrym pomysłem. Prawdopodobnie nieraz trafimy na takowego, bo towarzyszy ma być sporo. Każdy z nich otrzyma złożoną osobowość, co niejednokrotnie da o sobie znać. Fani pierwszego Wastelanda pamiętają zapewne, że w tym uniwersum podwładni mogą nawet odmówić wykonania rozkazu, jeśli jest sprzeczny z ich przekonaniami lub celami.
Gra będzie ogromna
Jedną z rzeczy, jakiej nie można ocenić w tym momencie, są rozmiary Wastelanda 2. Oczywiście ekipa inXile Entertainment zapewnia, że dostaniemy pełnoprawną, wielowątkową i rozbudowaną grę. Do tych obietnic twórców podchodzę dość sceptycznie, szczególnie po Shadowrun Returns, które było sympatyczne, ale jednak, że użyję eufemizmu, raczej skondensowane. Zapytałem Fargo nie tyle o ilość godzin potrzebnych przejścia gry, co ogólniej o liczbę motywów, miejsc czy zdarzeń. „Gra jest ogromna” – odparł producent – „moim zdaniem ludzie będą zaskoczeni jej rozmiarami”.
Jak osiągnięto ten efekt? Stosując parę sztuczek w stylu wykorzystania bibliotek Unity czy odpowiedniego rozłożenia pracy. Prawdopodobnie przełoży się to na mniej imponująca grafikę, niż chcieliby niektórzy – wczesna wersja, jaką pokazano, była pod tym względem dość... wczesna. Gdybym przeczytał te zapewniania gdzieś w sieci, pewnie uznałbym je za czysto marketingowe przechwałki. Ale kiedy ktoś mówi ci takie rzeczy prosto w oczy, należy mu wierzyć – słów nie rzuca się tak łatwo na wiatr. Jeśli liczycie na konkrety, Fargo obliczył, że szybkie przejście gry, skupiając się tylko na głównym wątku i pomijając walkę, zadania poboczne, eksplorację itp., zajmie z 10-15 godzin.

Wierzyć czy nie wierzyć?
Wasteland 2 na razie budzi moje zainteresowanie, chociaż nie euforię. To, co zademonstrowano na targach gamescom, pokazuje, że autorzy rozumieją, co trzeba zrobić, żeby tytuł ten spodobał się fanom pierwowzoru. Ludziom liczącym na postapokaliptyczną przygodę, której zgłębienie zajmie wiele godzin. Trudno jednak powiedzieć, czy inXile Entertainment uda się doszlifować swe dzieło technicznie, spełnić obietnice odnośnie jego rozmiarów i osiągnąć klimat porównywalny z pierwszą odsłoną lub Falloutami. A tylko to zapewni im uznanie starszych graczy i pozwoli zbudować nową legendę. Udowodnić, że i dzisiaj gry mogą opowiadać rozbudowane historie bez konieczności ładowania w marketing równowartości pieniędzy przeznaczonych na samą produkcję. I odpowiedzieć na pytanie, czy liczni wydawcy, którzy podobno odmówili Fargo wsparcia przy tworzeniu kontynuacji Wastelanda, popełnili błąd. Wierzę, że tak. Świat jest gotów na to, żeby znowu przeżyć apokalipsę.