autor: Krzysztof Chomicki
Graliśmy w Battlefield 4 - seria wypływa na szerokie morza - Strona 2
W ramach targów gamescom udało nam się przetestować nowy tryb Obliteration, ponurkować w odmętach Morza Południowochińskiego, a przy okazji porównać wersję pecetową gry z tą, która ukaże się na konsolę PlayStation 4.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Battlefield 4 - wkraczamy na pole walki nowej generacji
Rozgrywka na tych zasadach jest bardzo dynamiczna, a trup ściele się gęsto, bo zamiast dzielić się na mniejsze ekipy, które zajmują się różnymi zadaniami, wszyscy gracze biegną na złamanie karku, aby przechwycić lub pilnować bomby. W ten sposób linia frontu przesuwa się dosłownie cały czas, dzięki czemu tryb ten stanowi ciekawe urozmaicenie i pewną odskocznię od bardziej typowego dla Battlefielda stylu gry. Równocześnie obawiam się, że na dłuższą metę wszechobecny chaos nie przypadnie do gustu fanom serii, zwłaszcza że ciężko tu mówić o jakiejkolwiek złożonej taktyce czy możliwości rozważnego planowania kolejnych ruchów.
W dalszej perspektywie o wiele większe znaczenie może mieć nowa wersja Battleloga. Z nieco dziwacznej strony internetowej, która wymusza uruchamianie gry z poziomu przeglądarki, serwis ten wyewoluował w zaskakująco potężne narzędzie. Tym razem trafi również na konsole, a na dodatek pojawi się też w formie aplikacji na urządzenia mobilne. Przenośny Battlelog pozwoli nie tylko przeglądać statystyki, ale także modyfikować ekwipunek poszczególnych klas, dzięki czemu najbardziej niecierpliwi gracze będą mogli przygotować się do zabawy jeszcze przed powrotem do domu. Pojawi się oprócz tego opcja tworzenia własnych wyzwań, w ramach których zmierzymy się ze znajomymi – kiedy zostaniemy przez kogoś wyprzedzeni, momentalnie otrzymamy odpowiednie powiadomienie.

Co ciekawe, smartfony i tablety (a w tym wypadku również laptopy) przydadzą się nawet po rozpoczęciu właściwej rozgrywki. Dodatkowy ekran posłuży do wyświetlenia mapy taktycznej aktualizowanej w czasie rzeczywistym, a także pozwoli wybrać nowy serwer bez wcześniejszego wychodzenia z meczu. Z możliwości tabletów skorzystają też fani trybu przywódcy – urządzenia te powinny idealnie sprawdzić się do wyznaczania celów innym graczom czy zarzucania przeciwników ładunkami EMP i pociskami typu Tomahawk.
Podczas targów gamescom po raz pierwszy mogliśmy sprawdzić Battlefielda 4 w wersji na PlayStation 4. Jak zapewniają twórcy, w tym wypadku edycja konsolowa nie będzie odstawać od pecetowej – oznacza to obraz wyświetlany w 60 klatkach na sekundę oraz obsługę 64 graczy w multiplayerze. Muszę przyznać, że chociaż PS4 rzeczywiście radzi sobie naprawdę nieźle, to pewne niedoskonałości w stosunku do mocnego PC niestety widać. Najbardziej rażą słabsze tekstury oraz – o zgrozo – późne doczytywanie detali terenu, typu trawa czy kamyczki. Zdecydowanie nie jest źle, ale kilka wpadek wypadałoby dopracować przed premierą.

Niemniej krótkie chwile spędzone z czwartą częścią Battlefielda nastrajają optymistycznie. Wszystkie zmiany, ze zwiększeniem roli pojazdów wodnych na czele, zdają się zmierzać w dobrym kierunku. Złośliwcy stwierdzą wprawdzie, że w najlepszym wypadku jest to Battlefield 3.5, i kto wie, może mają rację – grze należałoby poswięcić zdecydowanie więcej czasu, aby oszacować faktyczną ilość nowości i usprawnień. Nie ulega jednak wątpliwości, że fani serii mają na co czekać.