Graliśmy w Alien Rage - strzelaninę na modłę Quake'a 4 od CI Games - Strona 2
CI Games na E3 2013 zaprezentowało się z zaskakująco pozytywnej strony. Lords of the Fallen zapowiada się naprawdę dobrze, a drugi projekt - Alien Rage - też sroce spod ogona nie wypadł.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Alien Rage - CI Games śladami starej szkoły strzelanek
W Alien Rage – ku mojemu zdziwieniu – krwawe żniwa owocują punktami. Tak, tak, mamy tu klasyczny high score, więc warto dbać o pompowanie wyniku na okrągło. W zależności od naszych poczynań premie są inne. Wyeliminowanie wroga w tradycyjny sposób zapewnia ich najmniej, lepiej oceniane są strzały w głowę, likwidacje grup oponentów czy też unieszkodliwienie ich za pomocą wspomnianych pojemników. Rozwoju postaci jako takiego w produkcie City Interactive nie uświadczymy, punkty nabijamy wyłącznie dla sztuki.
Od strony wizualnej gra prezentuje się dokładnie tak, jak powinna, ze świecą szukać tu bardziej efektownych wodotrysków. Razi trochę projekt lokacji, które nie okazują się zbyt różnorodne, ale można w sumie przymknąć na to oko – Alien Rage ogólnie słabo wypada w kwestii podziwiania widoków, doskonale za to sprawdza się w roli rzeźnickiego symulatora. Trzeba uczciwie przyznać, że nie zachwyca też oprawa audio – mimo gry w komfortowych warunkach, czyli z dala od targowego zgiełku, nie zdołałem z płynących przez słuchawki dźwięków wynieść zbyt wiele. Było poprawnie, nic ponadto.
Gra zadebiutuje już w sierpniu i to od razu na trzech platformach: Xboksie 360 (Xbox Live Arcade), PlayStation 3 (PlayStation Network) i PC (Steam). Pierwsze dwie edycje mają być nieco tańsze od pecetowej, a to za sprawą braku trybu multiplayer, przewidzianego wyłącznie dla blaszaków. Koszt wersji konsolowych ustalono na piętnaście dolarów amerykańskich, steamowa będzie o 5 dolarów droższa. Biorąc pod uwagę stosunek jakości do ceny, nie są to w żadnej mierze wygórowane pieniądze.
Generalnie spotkanie z Alien Rage oceniam pozytywnie. Nie oczekiwałem wiele, a dostałem poukładaną rozwałkę w stylu czwartego Quake’a, która momentami – a przecież gram w pierwszoosobowe strzelaniny od czasów Wolfensteina 3D – wycisnęła ze mnie siódme poty. Bez błędów, katastrofalnych potknięć w tym, co najważniejsze, czyli ciągłej sieczce, z interesującym zestawem broni i zróżnicowanymi przeciwnikami. A więc jednak da się i to za niewielkie pieniądze.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl