autor: Krzysztof Chomicki
Divinity: Dragon Commander – najdziwniejszy miks strategii i RPG-a w jaki graliśmy - Strona 2
Divinity: Dragon Commander gra, w której smok, posiłkując się w locie jetpackiem, prowadzi do boju zaawansowaną technologicznie armię, a w wolnych chwilach włada cesarstwem.
Przeczytaj recenzję Recenzja Divinity: Dragon Commander - strategii z elementami gry akcji i RPG
Właśnie od rozmów z załogą i pasażerami statku rozpoczynamy każdą turę kampanii dla pojedynczego gracza. W prezentowanym fragmencie musieliśmy między innymi rozstrzygnąć problem legalizacji małżeństw homoseksualnych. Ambasadorowie każdej z pięciu rozumnych ras, które zamieszkują podbijane przez nas tereny (elfów, krasnoludów, nieumarłych, impów i jaszczurów; ludzi reprezentuje sam bohater), mieli oczywiście własne zdanie na ten temat, ale zawsze było ono skrajnie przerysowane. Larian otwarcie mówi tu o satyrze politycznej, co pozwoliło studiu poruszać drażliwe tematy zaczerpnięte z nagłówków współczesnych gazet bez narzucania własnych poglądów, unikając tym samym niepotrzebnych kontrowersji.

Tak oto zdewociały nieumarły nie chce dopuścić do przejścia ustawy o małżeństwach między osobami tej samej płci z pobudek religijnych, a prorodzinny krasnolud boi się demoralizacji dzieci. Z drugiej strony libertariańska jaszczurzyca uważa, że każdy powinien robić to, na co ma ochotę, imp twierdzi, że na takich weselach leje się najwięcej alkoholu, a elf sam wyszedł z całą propozycją, co akurat nie powinno nikogo dziwić. Trzeba przyznać, że wiele kwestii dialogowych było autentycznie śmiesznych – jak zwykle zresztą w przypadku produkcji tej ekipy – ale zastanawiam się, jak Belgom udało się wybrnąć chociażby z pytania o aborcję, które również miało znaleźć się w grze.

Opowiadając się za którąś opcją, zyskujemy oczywiście przychylność jednych ras, a tracimy poparcie innych. Wszystkim równocześnie nie dogodzimy, ale warto rozważnie dobierać odpowiedzi, ponieważ od nich zależy, jakie karty otrzymamy w nagrodę, a te mogą przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę w części strategicznej.
Co ciekawe, propozycje ustaw, z którymi wychodzą ambasadorowie, podobnie jak zażalenia przesiadujących w barze generałów, dobierane są losowo, po czym zostają wyłączone z puli dostępnych pytań aż do wyczerpania wszystkich problemów, jakie przygotowali twórcy. W praktyce oznacza to, że całą grę da się przejść kilkakrotnie, zanim cokolwiek zacznie się powtarzać. Nieco inaczej wygląda sprawa księżniczek – sami wybieramy jedną z czterech kandydatek na żonę, po czym decydujemy o jej dalszych losach w rozbudowanym wątku pobocznym o przynajmniej dwóch zakończeniach, który również ma wpływ na kwestie polityczne. W sumie oznacza to, że aby poznać wszystkie warianty historii każdej z ewentualnych małżonek, do kampanii trzeba będzie podejść co najmniej ośmiokrotnie!