Assassin's Creed IV: Black Flag - asasyni w otwartym świecie Karaibów - Strona 3
Seria Assassin's Creed powraca i cofa się względem „trójki” o kilkadziesiąt lat, by zaserwować nowe realia historyczne. W Black Flag poznamy dziadka Connora i przeniesiemy się na wody Morza Karaibskiego, opanowane przez budzących postrach piratów.
Autorzy nie zdradzają zbyt wielu szczegółów dotyczących fabuły. Wiemy jedynie tyle, że po nieudanym małżeństwie Edward opuścił rodzinny Bristol i w końcu dotarł na Jamajkę, by żeglować po Karaibach u boku Benjamina Hornigolda. Niedługo potem Kenway zetknie się przypadkowo z templariuszami, którzy tradycyjnie nie szczędzą wysiłków, by zniszczyć swych odwiecznych wrogów – asasynów. W osiągnięciu tego celu krzyżowcom ma pomóc bliżej niesprecyzowana, tajemnicza lokacja. Według legendy, ktokolwiek ją odnajdzie, uzyska moc tak wielką, że przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść nie będzie stanowiło dlań problemu.
W trakcie karaibskiej przygody Edward spotka wiele historycznych postaci, nie tylko Czarnobrodego i Hornigolda. Szeregi bohaterów niezależnych uzupełnią też inni awanturnicy z Wysp Brytyjskich: Calico Jack Rackham (twórca słynnej flagi Jolly Roger, przedstawiającej czaszkę i dwa skrzyżowane miecze), Anne Bonny (Irlandka, kochanka Jacka), Bartholomew Roberts (jeden z najbogatszych piratów w historii) oraz niepozorny, ale piekielnie niebezpieczny Charles Vane.
Akcja gry zostanie osadzona na początku XVIII wieku, czyli kilkadziesiąt lat przed narodzinami Connora. Twórcy mnóstwo czasu poświęcili na zgłębianie książek historycznych, dzięki czemu fabuła będzie obfitować w wydarzenia, które faktycznie miały miejsce w rzeczywistości. Weźmiemy m.in. udział w ataku na 42 portugalskie statki przewożące skarby do Lizbony, będziemy towarzyszyć Vane’owi podczas jego zesłania na bezludną wyspę, a także dokonamy brawurowej ucieczki z Nassau, wykorzystując do tego celu płonące okręty. Przytoczone przykłady sugerują, że Kenway mocno wpłynie na sytuację polityczną panującą na Karaibach. Autorzy chcą bardziej związać gracza z opowiadaną historią i po niezbyt udanej pod tym względem „trójce” jest to niewątpliwie krok w dobrym kierunku.
W jednej z misji Edward zainteresuje się losem hiszpańskiej armady, która 24 lipca 1715 roku wyruszyła z Hawany do Europy. Przewożąca skarby flota została kilka dni później doszczętnie zniszczona przez huragan. Spośród 11 jednostek tylko jeden statek wygrał walkę z żywiołem i co ciekawe, był to okręt francuski. Ratowane przez Hiszpanów kosztowności przyciągnęły oczywiście uwagę piratów.
Niestety, na razie nic konkretnego nie można powiedzieć o wątku rozgrywającym się w czasach współczesnych, który dotąd w serii Assassin’s Creed był bardzo istotny. Historia Desmonda została definitywnie zakończona, teraz jego rolę przejmiesz Ty sam, posiadając w wirtualnym świecie gry swojego awatara. Autorzy nie wykluczyli, że znani z poprzednich odsłon bohaterowie w jakiś sposób zaznaczą swoją obecność w „czwórce”, ale nie potwierdzili też, że doczekamy się bezpośredniej kontynuacji opowieści. Brzmi to wszystko dość enigmatycznie i budzi należyte obawy o kondycję fabuły. O ile seria nie ma żadnych problemów z interesującym przedstawianiem rozmaitych realiów historycznych, tak „teraźniejszość” zaczyna być w niej traktowana coraz bardziej po macoszemu. Miejmy nadzieję, że scenarzyści poskładają to wszystko w sensowną całość, bo słabiutki finał „trójki” trudno uznać za satysfakcjonujący.
Wyciekające od kilku dni do sieci informacje o Assassin’s Creed IV wywołały duże poruszenie wśród fanów serii. Najbardziej krytykowany jest oczywiście sam setting, czyli miejsce, w którym rozegra się akcja gry. Osoby widzące w Black Flag powtórkę z Piratów z Karaibów chciałbym w tym miejscu uspokoić – temat został potraktowany z należytą powagą i wszystko wskazuje na to, że nie dostaniemy luźnej opowiastki o morskich rozbójnikach z papugą i hakiem w tle. Ubisoft zapewnia, że pokaże brutalne oblicze korsarzy, zresztą nalepka „18+” zobowiązuje.
Tak naprawdę Black Flag może okazać się znacznie mocniejszym sequelem niż „trójka”, która w kilku kwestiach sromotnie zawiodła. Nadzieje budzi zapowiedź otwartej rozgrywki i związana z tym swoboda, bardzo różnorodny i – co tu dużo kryć – piękny świat, a także implementacja udanych rozwiązań z poprzednich odsłon cyklu – bitew morskich i nurkowania. Nie powinniśmy też obawiać się konieczność zbyt długiego przebywania na pokładzie statku. Autorzy twierdzą, że dla nowego asasyna nadal kluczowe będzie działanie na lądzie, a pływanie łajbą absolutnie nie zdominuje rozgrywki (podano nawet przybliżone proporcje: 60% czasu spędzimy na stałym lądzie, 40% na morzu). Gdy dodamy do tego wszystkie dopracowywane przez lata rozwiązania, rysuje się obraz gry piekielnie rozbudowanej i oferującej wiele godzin wspaniałej zabawy. O ile oczywiście autorzy nie polegną na polu realizacji – obietnice to w końcu jedno, a efekt finalny drugie.
W Assassin’s Creed IV nie zabraknie trybu multiplayer, który cieszy się ogromną popularnością wśród fanów serii. Na razie jednak można o nim powiedzieć tylko tyle, że będzie, a z myślą o miłośnikach walk w sieci przygotowani zostaną nowi bohaterowie, warianty rozgrywki i mapy. Mimo że Black Flag w znacznej mierze skupi się na morskiej eksploracji, produkt nie zaoferuje multiplayerowych bitew z udziałem żaglowców. Szkoda.
Gra ujrzy światło dzienne w ostatnim tygodniu października, wtedy też przekonamy się, czy Black Flag zrobi to samo z piracką tematyką, co niegdyś Red Dead Redemption zrobiło z westernem. Ja osobiście jestem dobrej myśli i z niecierpliwością oczekuję momentu, w którym Ubisoft pozwoli pobawić się nowym Assassinem. Najbliższa taka okazja nadarzy się prawdopodobnie podczas targów E3.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl