autor: Grzegorz Bobrek
Testowaliśmy tryb multiplayer w Call of Duty: Black Ops II - idzie nowe!
W przeddzień niemieckich targów gamescom mieliśmy okazję przez kilka godzin pograć w najnowszą odsłonę cyklu Call of Duty, czyli Black Ops II. Jak się okazało, prezentowany w Kolonii tryb multiplayer przyniesie kilka interesujących nowości.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Call of Duty: Black Ops II - zimna wojna przyszłości
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- system rozwoju postaci – Pick 10;
- przemodelowana struktura perków;
- nagrody punktowe za działanie w drużynie;
- niemożność zdobycia wszystkich bonusów na maksymalnym poziomie doświadczenia;
- nowe tryby rozgrywki, w tym „Multiteam” – pozwalający walczyć więcej niż dwóm drużynom.
Wolicie serię Call of Duty w wydaniu Infinity Ward czy Treyarcha? Ja od czasu World at War nie kryję podziwu dla zespołu odpowiedzialnego za alternatywne odsłony bestsellerowej strzelaniny, do niedawna uważane przez sporą grupę fanów za te gorsze. O tym, że Treyarch wciąż jest w kapitalnej formie, miałem okazję przekonać się podczas specjalnego pokazu najnowszej części cyklu – Black Ops II – zorganizowanego wczoraj w Kolonii. I tak, moi mili, buńczuczne przechwałki Marka Lamii, że w listopadzie dostaniemy najlepszego CoD-a w historii, należy potraktować zupełnie poważnie.
Lamia na początku swego wystąpienia uderzył w nieco populistyczną nutę. Frazesy o „oddaniu siły w ręce graczy” i takiej modyfikacji trybu multiplayer, aby odnaleźli się w nim wszyscy zainteresowani – nowicjusze i weterani – słyszeliśmy wcześniej wielokrotnie. Muszę jednak uczciwie przyznać, że Treyarch naprawdę mocno przyłożył się do tej kwestii, wysłuchał krytyki z powodu stagnacji całej serii i praktycznie każdy element sieciowych batalii przebudował na nowo. <br>Myślicie może, że Activision poczuło na karku oddech konkurencji i postanowiło spróbować swoich sił na poletku Electronic Arts? Nic z tych rzeczy. Black Ops II nadal stawia na dynamiczne starcia niewielkich oddziałów piechoty na mocno ograniczonym obszarze. Nowe Call of Duty ma jednak odwagę odrzucić stare, zużyte rozwiązania i w ich miejsce zaoferować coś, co sprawi, że znów poczujemy taką świeżość jak niegdyś w przypadku Modern Warfare.
Pierwsze, co poszło pod nóż, to sposób rozwoju postaci i tworzenia klasy. Pożegnajcie na dobre przydzielanie trzech perków, broni podstawowej, zapasowej i dodatków – powitajcie natomiast Pick 10 – kapitalny, otwarty system „konfigurowania” żołnierza zgodnie z naszymi potrzebami. Wyobraźcie sobie mechanizm, w którym każdy aspekt klasy jest kompletnie modyfikowalny. W którym perk, broń, gadżety do niej czy granat za pasem to wartość jednego punktu i tylko od nas zależy, gdzie przydzielimy wszystkie atuty. Strzelba z trzema dodatkami kosztem specjalistycznego ekwipunku? Jeden perk, ale za to uzbrojenie po zęby i gotowość na różne sytuacje? A może zrezygnować z broni o dużych gabarytach i rozwinąć do granic możliwości pistolet? Pick 10 oferuje ogrom opcji, a w porównaniu do dobrego RPG nie ma wielkiej przesady. W ponad stu elementach kryje się niezliczona ilość kombinacji – w trakcie kilkugodzinnych testów przekonałem się, że sama zabawa z różnymi buildami (i związane z tym odkrywanie niecodziennych połączeń) sprawia ogromną frajdę, a także ma wielkie znaczenie dla sytuacji na polu bitwy.
Z typowych gier fabularnych zaczerpnięto też kwestię wyborów na nieco szerszą skalę – z każdym zdobytym levelem odblokujemy bowiem tylko jeden element z arsenału, np. perk, celownik lub nową pukawkę. Jako że postać może osiągnąć maksymalnie 55 poziom doświadczenia, sprawa jest prosta – w ramach jednokrotnego „wymasterowania” bohatera nie zobaczymy wszystkiego, co przygotowali twórcy gry. Weterani dostaną więc całkowicie nowy, przemyślany system do rozgryzienia, praktycznie wywracający do góry nogami to, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie odsłony cyklu Call of Duty.