autor: Amadeusz Cyganek
Metro: Last Light - widzieliśmy rosyjską postapokalipsę - Strona 2
Po odkryciu tajemnic moskiewskiego metra pora sprawdzić, jak wygląda sytuacja na zewnątrz – wycieczka ulicami zdewastowanej stolicy Rosji to w Metro: Last Light postapokaliptyczny poradnik przetrwania.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Metro: Last Light - przepiękna postapokalipsa 2034 roku
Takich potyczek w trakcie zabawy będzie całe mnóstwo – wielokrotnie po otwarciu drzwi czy też przejściu ciemnym korytarzem zostaniemy zaatakowani przez jakąś bestię, a czas na reakcję okaże się znacznie ograniczony. Nie zabraknie też retrospekcji, które pojawią się po odwiedzeniu kluczowych dla fabuły lokacji. Większość tych sekwencji była naprawdę szalenie dynamiczna i bardzo dobrze zrealizowana pod względem technicznym – szczególne pochwały należą się twórcom za pracę kamery, zwłaszcza podczas starć wręcz.

Metro: Last Light wielokrotnie pozwoli nam zadecydować o charakterze rozgrywki – choć w trakcie zabawy zbierzemy sporą ilość różnorodnej amunicji, większość zaprezentowanej misji odbyła się bez użycia broni. Kluczenie pomiędzy kolejnymi zrujnowanymi budynkami i pozostałościami pojazdów w obliczu ciągłego zagrożenia ze strony przeciwników zdecydowanie pasuje do klimatu tej produkcji – atmosfera nieustającego zaszczucia podsycana dziwnymi wizjami i halucynacjami głównego bohatera to coś, na co z pewnością czekali fani pierwowzoru.

Nie oznacza to jednak, że cała zabawa będzie polegać wyłącznie na przedostawaniu się z punktu A do B – mimo że rozgrywka została poprowadzona całkowicie liniowo, twórcom (przynajmniej w demonstrowanym fragmencie) udało się dobrze wypośrodkować zależności pomiędzy sekwencjami skradankowymi, elementami survival horroru i momentami, w których naszym jedynym sprzymierzeńcem okazuje się załadowany karabin.

Choć w starciach z pojedynczymi mutantami wystarczy sprawnie działający obrzyn czy pistolet maszynowy, wobec natarcia większej grupy krwiożerczych antagonistów musimy uciekać się do bardziej radykalnych rozwiązań. W końcowych minutach misji mogliśmy podziwiać szalenie efektowną obronę bramy prowadzącej do bazy zlokalizowanej w teatrze. Na ekranie działo się naprawdę sporo – w ruch poszły miotacze ognia, szybkostrzelne działka i mały karabin przeciwpancerny, zaś w eksterminacji wrogów wydatnie pomagała reszta składu oczekującego na przybycie Artema. Uwagę zwracała efektowna gra świateł i cieni w obliczu wszechobecnych eksplozji rozbłyskujących w panującym półmroku – ta dynamiczna scena wymiany ognia została naprawdę dobrze zrealizowana.