autor: Amadeusz Cyganek
Mass Effect 3 - wrażenia z trybu kooperacji - Strona 2
Multiplayer w Mass Effekcie – tego jeszcze nie było! Sprawdzamy, czy rozgrywki sieciowe to element pasujący do misternej układanki BioWare.
Przeczytaj recenzję Krwawe żniwa na Ziemi – recenzja gry Mass Effect 3
Potyczka z przerośniętym wrogiem to już znacznie trudniejsze wyzwanie. Walka w tym wypadku polega głównie na współpracy z pozostałymi graczami, a także efektywnym wykorzystywaniu umiejętności specjalnych. Nieodzownym elementem toczonej batalii staje się uruchamianie powłoki ochronnej, która przez kilka sekund zmniejsza obrażenia oraz zwiększa szybkość regeneracji stanu zdrowia. Oczywiście w krytycznych momentach korzystamy z różnego rodzaju przeszkód i osłon, które gwarantują chwilę oddechu i umożliwiają zapełnienie się paska życia.
W czwartej rundzie odpowiedzialność za losy zespołu spoczywa na mnie – moim zadaniem jest rozbrojenie w ciągu pięciu minut czterech ładunków rozlokowanych w różnych częściach planszy. O ile samo dotarcie do celu nie okazuje się zbyt wielkim problemem, tak trwający kilkanaście sekund proces majstrowania przy znalezionym ustrojstwie sprawia mi nieco kłopotu. Reszta ekipy musi zadbać o względny spokój, ponieważ każdy atak wroga powoduje natychmiastowe przerwanie operacji i konieczność rozpoczynania całej zabawy od nowa, co wiąże się ze stratą nieubłaganie uciekającego czasu.
Kolejne trzy fale nieprzyjaciół sponsoruje slogan „więcej, lepiej, trudniej”. Ich liczba z każdym następnym rzutem rośnie, a na planszy pojawiają się jednostki bardziej zwinne i noszące różnorakie pancerze. Wrogowie zachowują się odrobinę mądrzej, szukając osłon i wykorzystując przewagę liczebną. Moja postać w końcu pada pod naporem sił przeciwnika – zanim zostanę zmuszony do respawnu, czeka mnie kilkanaście dłużących się sekund w nadziei, że znajdzie się ktoś, kto przywróci mojego żołnierza do stanu używalności. Czas ten można wydłużyć, pulsacyjnie wciskając odpowiedni przycisk – nieraz tych kilka dodatkowych sekund pozwala w ostatniej chwili przybyć z pomocą jednemu z kompanów. Ósma runda to kolejna, niezwykle trudna batalia z ogromnym mechem, następnej, niestety, już nie udaje się nam ukończyć – cała ekipa ginie pod naporem ogromnej grupy wrogów.
Pod względem sposobu prowadzenia rozgrywki kooperacja niczym nie zaskakuje – to po prostu stary, dobry Mass Effect z nieco powolnymi walkami wręcz, ale niezwykle soczystymi wymianami ognia. Specjalne umiejętności dobrze spełniają swoją rolę – nie tylko pozwalają sprawnie i szybko eliminować przeciwników, ale także skutecznie chronić naszą postać przed szaleńczym ostrzałem. Trzeba jednak przyznać, że rozprawianie się z kolejnymi zastępami nieprzyjaciół w dłuższej perspektywie może nużyć – w końcowych fragmentach rozgrywki miałem momentami dość pakowania naboi w oponentów, choć na ekranie działo się naprawdę sporo i nie było czasu na zastanawianie się nad kolejnymi ruchami. Jak jednak doskonale wiadomo, produkcja BioWare zaoferuje również inne warianty rozgrywki, więc o zróżnicowanie sieciowych batalii możemy być raczej spokojni.
Multiplayer w Mass Effekcie 3 wydaje się być dobrym uzupełnieniem głównej historii nieustraszonego komandora Sheparda. Ekipa tworząca tryb sieciowy czerpie pełnymi garściami z charakterystycznej dla tej serii mechaniki walki i okazuje się to bardzo słusznym wyborem – potyczki są dynamiczne i niełatwe, a wrogowie potrafią nastręczyć trudności. Pierwsze betatesty tego trybu już w styczniu – wygląda na to, że mamy na co czekać!
Amadeusz „ElMundo” Cyganek