autor: Jerzy Bartoszewicz
Multiplayer w grze Gears of War 3 na pięć minut przed premierą - Strona 2
Do premiery gry Gears of War 3 pozostało kilka dni. Recenzja wieńczącej trylogię produkcji po weekendzie, a na razie prezentujemy Wam nasze obszerne wrażenia z testów trybu multiplayer.
Przeczytaj recenzję Koniec walki z Szarańczą - recenzja gry Gears of War 3
Nowości pojawiły się także w trybach rywalizacji. W „Drużynowym Deathmatchu” zastosowano sprytną sztuczkę, której celem jest nakłonienie uczestników do współpracy. Cała ekipa dysponuje bowiem wspólną liczbą możliwych odrodzeń, przez co warto ratować powalonych kolegów. Nie wiem, jak sprawdzi się to podczas gry z przypadkowymi ludźmi przez Internet, ale można podejrzewać, że instynkt samozachowawczy zadziała i będą oni ze sobą współpracować. Z kolei „Pojmanie Dowódcy” jest przeróbką zabawy typu Capture the Flag: po każdej z walczących stron jeden z graczy wciela się w postać lidera, którego należy chronić przed porwaniem przez przeciwników. Jednocześnie trzeba zakraść się do dowódcy antagonistów i wykorzystując go jako żywą tarczę, odczekać określoną ilość czasu, by zwyciężyć. Walka bywa bardzo dramatyczna i wymaga ciągłego kontrolowania, by przeciwnicy nie zaszli naszego lidera od tyłu. Twórcy gry po raz kolejny wykazali się dużą pomysłowością.
W Gears of War 3 z lekkimi usprawnieniami powracają także popularne tryby z poprzednich części. W „Strefie Wojny” ścierają się dwa zespoły, a każdy z uczestników ma tylko jedno życie. Wygrywa ta strona konfliktu, po której przeżyje choć jedna osoba. Wariacją powyższego jest „Egzekucja”, w której – jak sama nazwa wskazuje – jedyną metodą na ostateczne pokonanie przeciwnika jest wykonanie na nim efektywnego wykończenia. „Król Wzgórza” to tryb znany z pozostałych odsłon, ale wzbogacony o elementy nieobecnego tym razem „Aneksu”. Celem rozgrywki jest opanowanie jak największej liczby pojawiających się kolejno na mapie punktów kontrolnych. W danym momencie aktywny jest zawsze tylko jeden, a zajmuje go ta drużyna, której uda się utrzymać pozycję w czerwonym kręgu. Użycie Młota Świtu na kryjących się wokół celu przeciwnikach to doświadczenie bezcenne. Na koniec pozostaje „Skrzydłowy”, czyli walki w dwuosobowych teamach, tym razem dostępne maksymalnie dla ośmiu graczy naraz.

Jak widać, typów zabawy jest niemało i każdy spokojnie znajdzie coś dla siebie. Spory wybór pozostawiono graczom również w kwestii map. Jest ich aż 10 i trzeba przyznać, że znacznie się od siebie różnią nie tylko wyglądem, ale i topografią, co zmusza do poznania okolicy przed wypracowaniem taktyki. Walczymy w dzień i w nocy, na terenach miejskich oraz nad malowniczym wybrzeżem. Od strony wizualnej wszystko prezentuje się znakomicie, a lokacje są pełne najróżniejszych detali. Mnie najbardziej przypadło do gustu stare miasto z uroczym rynkiem, na którym możemy dopuścić się masakry niewinnych warzyw i kurczaków. Graficy i projektanci bardzo się przyłożyli i można śmiało stwierdzić, że Gears of War 3 jest jedną z najładniejszych gier na konsolę Microsoftu.
Po ledwie kilku godzinach ciężko ocenić, czy balans broni jest idealny, a wszystkie z proponowanych rozwiązań będą sprawdzać się podczas współpracy z przypadkowymi graczami z platformy Xbox Live. Niemniej jednak czas spędzony na rozgrywkach wieloosobowych w Gears of War 3 był znakomitą zabawą, zmuszającą – co ważne – do taktycznego myślenia, a nie wyłącznie do wciskania spustu na padzie. Na kilku mapach drażniły mnie nieco niskie, lecz niemożliwe do pokonania przeszkody, co wyraźnie odczułem w trybie „Bestia”, gdy płytka woda okazała się być nie do przekroczenia dla wielkiego Boomera. Jednak to szczegóły, o których błyskawicznie zapomina się z każdym kolejnym zestrzelonym przeciwnikiem, falą w „Hordzie” czy wykonaną egzekucją. Jestem przekonany, że multiplayer w najnowszej produkcji Epic Games powtórzy sukces poprzednich odsłon. Ci ludzie po prostu znają się na rzeczy.
Jerzy „Antares” Bartoszewicz