autor: Amadeusz Cyganek
Testujemy Rayman: Origins, nową grę Michela Ancela - gamescom 2011 - Strona 2
Rayman w dwóch wymiarach? Sprawdzamy, czy powrót do przeszłości w wykonaniu Ubisoftu to dobry pomysł.
Przeczytaj recenzję Tak się robi platformówki! - recenzja gry Rayman Origins
Po chwili zmienia się sceneria gry – trafiamy na wysoko położony teren, wypełniony bambusowymi rurami, z których wydostaje się para unosząca naszych śmiałków. Często jednak, mimowolnie oddając się sile powietrza, wpadamy na najeżone kolcami rybki oraz różowe ptaszki, które ledwo unoszą się nad ziemią. Wskrzeszanie bohaterów ugodzonych przez przeciwników, bądź nie nadążających za resztą grupy, rozwiązano bardzo pomysłowo – postać zamienia się w bańkę, którą możemy dowolnie sterować. Na ziemię może przywrócić ją tylko inny gracz w momencie, gdy zbliżymy się do niego. W trakcie gry można także zbierać pieniążki oraz skarby, za które prawdopodobnie odblokujemy różnorakie bonusy, choć na tę chwilę nie wiadomo nic konkretnego na ten temat.

Drugi poziom to diametralna zmiana warunków – trafiamy do skutej lodem krainy, gdzie co rusz natrafiamy na pękającą zmarzlinę, śliskie zjazdy i lawiny. W tym etapie naszym głównym zadaniem jest omijanie wszędobylskich pomarańczowych słoneczek, a w późniejszym stadium rozgrywki także ściganie uwięzionej we wnętrzu rekina księżniczki. Walka z przeciwnikiem legitymującym się słusznych rozmiarów uzębieniem okazuje się jednak zaskakująco krótka, a siła Globoksa wystarcza do rozwarcia paszczy morskiego gada i oswobodzenia panienki. Zwariowana kreacja świata, w którym się poruszamy, atakuje na każdym kroku – skaczemy po cytrynach nabitych na widelce, fruwających parasolach, w razie problemów lądujemy na połówce arbuza, a z góry spływa czerwony, bąbelkowy napój. Czy coś jeszcze trzeba dodawać?

Rayman Origins wcale nie będzie krótką produkcją – twórcy obiecują ponad 50 zróżnicowanych poziomów, co powinno dawać około 15 godzin szalonej rozgrywki. Odświeżenie znanej marki wydaje się być dobrym posunięciem, a nowe przygody uszatego bohatera powinny zainteresować wszystkich, którym brakuje dobrych, dynamicznych platformówek. Mimo wszystko, nadal czekam na pełnoprawną kontynuację przygód jednej z wirtualnych ikon Ubisoftu. Oby nastąpiło to niedługo!
Amadeusz „ElMundo” Cyganek