Rage - już graliśmy! - Strona 3
Przez blisko dwie godziny mogliśmy testować w spokoju konsolową edycję gry Rage. Czy nowa gra firmy id Software przypomina starsze i doskonale znane hity teksańskiego studia? Sprawdźcie sami!
Przeczytaj recenzję Legenda powraca na tarczy - recenzja gry Rage
Rywale nie grzeszą inteligencją, co nie powinno specjalnie nikogo dziwić – gry firmy id Software nigdy nie były pod tym względem wybitne. Czytałem kiedyś wywiad, w którym autorzy odgrażali się, że mutanty różnią się wzorami zachowań, ale po zaliczeniu kilku większych starć w wersji demo mam wrażenie, że postawy są raptem dwie: bezmyślna szarża na prowadzonego przez nas bohatera lub próba zlikwidowania go na odległość z wykorzystaniem osłon. Przeciwnicy chętnie ukrywają się za przeszkodami, ale niewiele z tego wynika. Wystarczy cierpliwie poczekać, aż wychylą zza nich łeb, by oddać w ich kierunku celny strzał. Kiepska inteligencja oponentów nie oznacza oczywiście, że potyczki nie budzą emocji, co to, to nie. Prawdę mówiąc, bawiłem się naprawdę nieźle. Lubię dynamiczne strzelaniny, a Rage takie właśnie jest, nawet jeśli musimy poświęcić kilkadziesiąt sekund na wykurzenie przeciwników z kryjówek.

Dużą rolę w Rage odgrywają też pojazdy. Za ich pomocą możemy pokonywać większe odległości pomiędzy poszczególnymi lokacjami, a także brać udział w wyścigach i walczyć o atrakcyjne nagrody. Autorzy poświęcili samochodom sporo uwagi, dzięki czemu ten aspekt rozgrywki sprawia dużo lepsze wrażenie niż w Borderlands. Przede wszystkim auta nie spawnują się na życzenie, więc należy o nie dbać – zdobyte wehikuły przechowujemy w rozsianych tu i ówdzie garażach, a za pośrednictwem rozmaitych usprawnień poprawiamy ich osiągi.
Wyścigi to zamknięte imprezy, w trakcie których nie można opuścić pojazdu. Rywalizacja toczy się na specjalnie do tego celu przygotowanych torach – w demie dostępny był tylko jeden (Dusty 8 Rocket Race). Zabawa polega oczywiście na tym, żeby dojechać na metę na pierwszym miejscu, ale w tym przypadku nie wystarczy umiejętna jazda po krętej i pełnej przeszkód terenowych trasie. Zawody w Rage nie są prowadzone w duchu fair play – nasz konkurent jest naszym wrogiem, dlatego należy się go pozbyć przy pierwszej nadarzającej się okazji. Pomaga w tym umieszczona na masce broń, a także liczne bonusy, zbierane w trakcie wyścigu. Model jazdy jest oczywiście wybitnie zręcznościowy. Całość ma stanowić odskocznię od typowej sieczki, której świadkami będziemy przez większość czasu.
Od strony wizualnej Rage – co podkreślaliśmy wiele razy – prezentuje się wybornie. Nie mogłem co prawda docenić w pełni walorów nowego silnika Johna Carmacka, bo grałem na Xboksie 360, ale jeśli tak dobrze przedstawia się edycja konsolowa, to pecetowa po prostu zmiażdży. Co istotne, nie zauważyłem również jakichkolwiek błędów – żadnych problemów z detekcją kolizji, graficznych niedoróbek, po prostu niczego. Lubiłem dotychczasowe gry id, bo pod względem technicznym zawsze prezentowały się wzorowo i wszystko wskazuje na to, że podobnie będzie również w tym przypadku.

Jeśli chodzi o ogólne wrażenia, to są one jak najbardziej pozytywne. Rage nie będzie rewolucją, nie wyniesie gatunku na zupełnie nowy poziom, tak jak to niegdyś zrobił Doom czy Quake. Będzie za to solidną, nafaszerowaną akcją strzelaniną, zapewniającą co najmniej dwadzieścia godzin dobrej zabawy. Wielbiciele postapokaliptycznych klimatów powinni być wniebowzięci, bo nie dość, że gra bierze wszystko co najlepsze z Falloutów i Borderlandsów, to na dodatek serwuje to w przepysznej formie. Z niecierpliwością czekam na premierę.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna