XCOM - E3 2011 - pierwsze spojrzenie - Strona 2
Znane z drugiego BioShocka studio 2K chce przywrócić blask zapomnianej dziś serii XCOM, która niegdyś rozpalała umysły wielu użytkowników pecetów. Sprawdzamy jak im się to udaje.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry The Bureau: XCOM Declassified - UFO bliżej Mass Effect
Równie ciekawie ma być na polu bitwy. Zmagania poobserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, ale w każdej chwili będziemy mogli uruchomić specjalny ekran taktyczny, który pozwoli spojrzeć na okolicę z szerszej perspektywy. W tym trybie zadecydujemy też o zachowaniu naszych kompanów. Wybierając komendę spośród kilku dostępnych opcji, wskażemy towarzyszom miejsce, które mają zająć, lub obiekt do zaatakowania. Sojusznicy będą też dysponować pewnymi unikatowymi zdolnościami. Może to być np. uaktywnienie tarczy, osłaniającej wszystkich znajdujących się wewnątrz niej.

Wykorzystanie podległych nam ludzi okazało się oczywiście niezbędne dla powodzenia misji. Kiedy obcy uaktywnili tarczę zatrzymującą nasze pociski, Carter nakazał kolegiom oflankować pozycję kosmitów i zasypać ich gradem kul. Zaskoczeni rywale przesunęli osłonę w nowym kierunku, dzięki czemu główny bohater mógł w łatwy sposób zlikwidować kolejnych przeciwników. Oczywiście na kompanów trzeba cały czas uważać. Podobnie jak William regenerują oni energię, ale tylko wtedy, jeśli nie zostaną powaleni (czyt. ich żywotność nie spadnie do zera). W najgorszym przypadku trzeba podbiec do kolegi i ocucić go, co zajmuje chwilę i wystawia nas na ostrzał wrogów.
Istotną rolę w grze spełni przejmowanie obcej technologii. W podanym przykładzie Carter i spółka przechwycili od przybyszów stacjonarną wieżyczkę oraz ogromne, lewitujące nad ziemią działo Tytan. I jedno, i drugie można było oddać po wykonaniu misji do laboratorium badawczego, ale zdobyty sprzęt da się również wykorzystać od razu w trakcie aktualnej bitwy i to właśnie zrobił prowadzący prezentację pracownik studia 2K Marin. Wieżyczka z łatwością pomogła pokonać wrogów nacierających na pozycje ludzi, a Tytan z kolei załatwił wszystkich agresorów pod koniec misji, dzięki czemu na dobrą sprawę udało się ją zaliczyć. Bez tak potężnego sojusznika agenci XCOM-u raczej nie daliby sobie rady z przetrwaniem na placu boju, a przynajmniej nic na to nie wskazywało.
Zdobycie Tytana może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść ludzi.
Oprócz zróżnicowanej rozgrywki w XCOM-ie zwraca na siebie uwagę oprawa wizualna. Ciepłe, pastelowe barwy nieskażonego obcą infrastrukturą otoczenia doskonale kontrastują z kosmicznymi konstrukcjami, które są niebiesko-fioletowe. Budowle przybyszów mogą się podobać – wyrastające spod ziemi formy w kształcie prostych figur geometrycznych sprawiają wrażenie bardzo oryginalnych. Miło się na to patrzy, choć nie każdemu taka stylistyka przypadnie do gustu. Mnie się spodobała.
Pokaz gry XCOM wypadł interesująco, choć nie da się ukryć, że produkt nadal sprawia wrażenie wielkiej niewiadomej. W Los Angeles słyszeliśmy głosy, że gra prezentuje się bardzo słabo, ale nie posuwałbym do tak radykalnych stwierdzeń. Miszmasz gatunkowy, jaki szykuje studio 2K Marin, może być dużą zaletą tego tytułu, podobnie zresztą jak oprawa graficzna, wyglądająca nieco ubogo, ale jednak mająca w sobie coś intrygującego. Oczywiście wciąż kluczowa pozostaje kwestia powiązania tej produkcji z poprzednimi odsłonami cyklu. Od biedy można uznać, że jest to duchowy spadkobierca pierwszych gier z serii UFO, ale tematyka walki z kosmitami i bezpośrednie nawiązania do klasyki (jak np. wykorzystanie nazwy Elerium), to trochę za mało, żeby wysnuwać takie wnioski. Najważniejsze jest jednak to, że nie mamy tu do czynienia z bezmyślną strzelaniną, a takie stwierdzenia również obiły mi się o uszy. Jestem naprawdę niezmiernie ciekaw, co wykiełkuje z tego projektu, ale o tym przekonamy się dopiero w przyszłym roku. Trzymam kciuki.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna