Mass Effect 3 - E3 2011 - pierwsze spojrzenie - Strona 2
Mass Effect 3 to jedna z najbardziej pożądanych gier na targach E3. Jakie zmiany w mechanice przygotowali twórcy? Jak prezentuje się atak Żniwiarzy na naszą planetę? Przekonajcie się sami.
Przeczytaj recenzję Krwawe żniwa na Ziemi – recenzja gry Mass Effect 3
Shepard i jego kompan rozpoczęli mozolną wędrówkę przez rozsypującą się metropolię – często zatrzymując się, by poradzić sobie z nowym typem przeciwników, Kanibalami. Starcia przebiegały stosunkowo szybko i sprawnie – tylko w jednym przypadku komandor musiał posiłkować się pomocą z Normandii. Statek zbombardował wówczas pozycje wrogów, eliminując zagrożenie. Po dotarciu do budynku Shepard natknął się na chłopca, który ukrywał się w tunelu wentylacyjnym – próbował nakłonić go, by poszedł za nimi, ale bezskutecznie. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że system dialogowy nie uległ żadnym poważniejszym zmianom w stosunku do poprzedniej części gry.
Bohaterowie kontynuowali wędrówkę. Po chwili tuż obok nich wylądował ogromny Żniwiarz, tylko cudem obaj panowie uniknęli niechybnej śmierci. Na szczęście nieopodal pojawiła się również Normandia. Shepard pokonał ostatni odcinek dzielący go od statku i w końcu dostał się na pokład. Anderson pozostał na dole – w obliczu inwazji obcych nie miał odwagi opuścić ludzi w potrzebie. Prezentacja zakończyła się długim przerywnikiem filmowym – widzieliśmy, jak statki transportowe siadają na ziemi i ewakuują cywilów. Wśród tych ostatnich znajdował się również mały chłopiec, którego Shepard spotkał kilka minut wcześniej.
Prezentacja Mass Effecta 3 zrobiła na mnie duże wrażenie, a niektóre momenty zaparły dech w piersiach, zwłaszcza widok lądujących Żniwiarzy podczas ostatniego pokazywanego fragmentu – nieprędko to zapomnę. Usprawnione poruszanie się Sheparda, które jeszcze bardziej zbliża serię do gier akcji, to również krok w dobrym kierunku. Autorzy konsekwentnie pozbawiają swój produkt elementów RPG, zostawiając z nich jedynie to, co dla wielu w tego typu produkcjach jest najważniejsze: interesującą fabułę oraz świetne dialogi. Oczywiście nie oznacza to, że mamy do czynienia z bezpłciową strzelaniną, co to, to nie. Nadal spory nacisk położony jest na rozwój postaci, wykorzystanie innych bohaterów w drużynie również ma pełnić istotną rolę. Nie zmienia to jednak faktu, że zdaniem Hudsona można grać w Mass Effecta 3 tak jak w typowy shooter i bawić się przy tym naprawdę dobrze.
Oczywiście ostatni odcinek trylogii będzie w dużej mierze opierał się na tym, co zrobiliśmy w poprzednich odsłonach cyklu. Podobno start „trójki” uzależniony jest od około tysiąca zmiennych, związanych z wcześniej dokonanymi wyborami. Nie trzeba jednak znać dotychczasowej fabuły, by odnaleźć się w Mass Effekcie 3. Casey Hudson twierdzi nawet, że dla osób, które do tej pory nie miały styczności z żadną grą z tej serii, to właśnie ta ostatnia będzie idealnie nadawać się na start. Dziwne podejście, ale w końcu autorzy sami wiedzą najlepiej, o czym mówią.
Pierwsza prezentacja finałowego rozdziału opowieści o komandorze Shepardzie już za nami. Co przyniosą następne? O tym przekonamy się w niedalekiej przyszłości – najprawdopodobniej już na targach gamescom. Nie ma wątpliwości, że BioWare będzie dzielić się kolejnymi ciekawymi informacjami na temat swojej najważniejszej produkcji, wszak premiera trzeciego Mass Effecta nastąpi dopiero w marcu przyszłego roku. Później niż zapowiadano, ale za to po raz pierwszy jednocześnie na trzech platformach sprzętowych: PC, Xboksie 360 i PlayStation 3.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna