Deus Ex: Bunt Ludzkości - test przed premierą - Strona 2
Spędziliśmy kilkanaście godzin z pecetową wersją gry Deus Ex: Human Revolution i sprawdziliśmy w jakiej kondycji jest prequel jednej z najbardziej cenionej produkcji z gatunku action RPG.
Przeczytaj recenzję Wielki powrót legendy - recenzja gry Deus Ex: Bunt ludzkości
Nowe Deus Ex na kilometr pachnie skradanką, dzięki czemu Bunt ludzkości nasuwa mocne skojarzenia ze swoim pamiętnym pierwowzorem. Zaliczenie misji bez wywoływania alarmu jest punktowane dodatkowym doświadczeniem, a jeśli uda nam się przejść niezauważenie obok licznych patroli wroga, otrzymamy kolejny bonus. Sprytnie skonstruowane mapy dają poczucie sporej swobody. Do celu zawsze można dotrzeć co najmniej kilkoma drogami, a wybór odpowiedniej trasy uzależniony jest od naszych preferencji. Oczywiście nie wszędzie da się dostać ot tak, po prostu. Jeśli nie jesteśmy wystarczająco silni, nie będziemy w stanie odsunąć szafy blokującej dostęp do tunelu wentylacyjnego, jeśli natomiast jesteśmy kiepskimi hackerami, nie uda nam się złamać zabezpieczeń i wyłączyć laserowej siatki blokującej przejście. Tego typu przykłady można mnożyć.

Rozwój postaci odgrywa w Buncie ludzkości bardzo istotną rolę. Po osiągnięciu kolejnego poziomu doświadczenia Jensen otrzymuje do dyspozycji punkt umiejętności, który następnie może zainwestować w oferowane przez Sarif Industries wszczepy. Usprawnienia oznaczają rozmaite korzyści, np. pozwalają nosić więcej przedmiotów (wszelkiej maści klamoty, czyli broń, granaty, a nawet amunicja, zajmują określoną ilość miejsca w ekranie ekwipunku, a ten ostatni wygląda dokładnie tak samo jak w pierwszym Deus Ex), zwiększają możliwości hackerskie (stopień wyszkolenia decyduje, czy możemy w ogóle brać się za łamanie danego zabezpieczenia) czy poziom energii niezbędnej do korzystania z wszystkich gadżetów. W porównaniu z pierwowzorem brakuje umiejętności decydujących o posługiwaniu się konkretnym typem broni, nie mamy również wpływu na zdrowie naszego bohatera. Energia życiowa regeneruje się automatycznie – na pocieszenie dodam, że znacznie wolniej niż w typowych grach akcji, więc trzeba się naprawdę dobrze ukryć, by wszczepy Jensena przywróciły poziom energii do maksymalnego poziomu. Zginąć w Buncie ludzkości zresztą bardzo łatwo – o otwartej wymianie ognia należy praktycznie zapomnieć, jeśli nie będziemy chować się za osłonami podczas strzelanin, na pewno nie wyjdziemy żywi z opresji.
W Buncie ludzkości ważne są również dialogi. Autorzy włożyli sporo wysiłku w ten aspekt rozgrywki, co widać na każdym kroku. Wszyscy spotykani bohaterowie niezależni mają coś do powiedzenia – choćby jedno zdanie – a z najważniejszymi postaciami dyskutuje się na kluczowe dla rozwoju fabuły tematy. Konwersacje mogą przebiegać na różne sposoby, a jeśli dysponujemy wszczepem poprawiającym nasze umiejętności krasomówcze, pojawiają się niedostępne normalnie kwestie, które pozwalają w szybki sposób odnieść określone korzyści. Istnieje tu jednak pewne ryzyko – wybór linii dialogowej należy dostosować do typu osobowości rozmówcy, a ta z kolei nie zawsze jest łatwa do określenia. Wykorzystując sprytnie dostępne opcje, można wyciągnąć z drugiej osoby pozornie nieosiągalne informacje.