autor: Szymon Liebert
Graliśmy w Star Wars: The Old Republic - fabuła - Strona 4
Star Wars: The Old Republic to zdecydowanie jedna z najciekawszych gier sieciowych, jakie obecnie powstają. Mieliśmy okazję spędzić z nią kilkanaście godzin i wykonać dziesiątki zadań. Czego można spodziewać się po nowym dziele BioWare?
Przeczytaj recenzję Tytuł, który nie zawiódł - recenzja gry Star Wars: The Old Republic
Przemierzając początkowe lokacje Dromund Kaas, trafiliśmy na wiele różnych zadań. Wymienienie wszystkich byłoby absurdem – warto jednak wspomnieć o kilku. Z punktu widzenia uniwersum szczególnie ciekawy wydaje się wątek, w którym dołączamy i inwigilujemy powstający kult Revana, a nawet próbujemy odzyskać maskę legendarnego wojownika. Podczas tego zdania trzeba było ukończyć świetnie zrealizowany test w jaskini. Nie brakowało także mniej doniosłych i często humorystycznych zadań. Dobrym przykładem jest sprawa pewnego paranoicznego oficera, który błagał nas o pomoc w walce z niewidzialnymi zabójcami. Żołnierz zabił swój oddział, bo bał się spisku – przysięgał, że podwładni zachowywali się bardzo dziwnie. Okazało się, że jego załoga szykowała niespodziewane przyjęcie urodzinowe. Tak czy inaczej, w dżungli rzeczywiście trafiliśmy na zakamuflowanych przeciwników, więc wspomniany oficer nie wszystko sobie uroił.
Jak widać, BioWare szykuje naprawdę mocno zaznaczony wątek fabularny i wiele niespodzianek dla fanów uniwersum. W posegregowaniu informacji pomoże kilka specjalnych patentów. Świetnym rozwiązaniem wydają się dynamiczne początkowe napisy w stylu czołówek każdego z kultowych filmów. W tekście mknącym przez galaktykę przeczytamy krótkie streszczenie ostatnich wydarzeń i dalsze plany oraz zadania dla naszej postaci. Do tego trzeba dodać wbudowaną do gry encyklopedię („codex”), w której pojawiają się wpisy dotyczące frakcji, wydarzeń, przeciwników, a także lokalnych zwierząt (po tym, jak zbadamy ich truchła). Kompendium wiedzy na temat światów przedstawionych w grze zapełniamy sami, z czym zresztą będą pewnie wiązały się różne nagrody. W uzupełnianym na bieżąco kodeksie pojawiają się też streszczenia aktualnych zadań i czytelne wskazówki odnośnie celów. Większość z nich zostaje i tak naniesiona na dwuwymiarowe mapy, dzięki czemu możemy w prosty sposób określić, dokąd trzeba się udać.

Star Wars: The Old Republic to gra, która nie zmieni oblicza gatunku pod względem grafiki, chociaż nie ma się czego wstydzić. Szczególnie dobre wrażenie robią lokacje zewnętrzne, wypełnione wieloma detalami i pokryte niezłymi teksturami. Artyści kreują klimat miejsc za pomocą samych barw i kolorystyki – Hutta była utrzymana w kolorze gliny, a Dromund Kaas atakowała zmysły ponurą szarością i niebieskością. Kontrowersyjnym tematem dla niektórych graczy jest decyzja o zastosowaniu nieco komiksowej stylistyki w przypadku postaci. Ericsson wyjaśnił, że w ten sposób chciano osiągnąć dwa cele. Przede wszystkim, obniżyć wymagania sprzętowe produkcji, a przy tym zachować jej wyrazistość. Zdaniem producenta czytelną mimikę/grę bohaterów można osiągnąć tylko przy pomocy realistycznej i przy tym kosztownej sprzętowo oprawy lub właśnie stylizacji. Szczerze mówiąc, odrobinę przerysowane i uproszczone postacie w niczym nie przeszkadzały, a historia po prostu wciągała.
Powyższy opis oczywiście nie wyczerpuje tematu zadań i wątków fabularnych, jakie mieliśmy okazję podjąć w ciągu dwóch dni spędzonych ze Star Wars: The Old Republic, ale opisując wszystko zepsulibyśmy Wam zabawę. Jeśli macie pytania lub wątpliwości, to postaramy się je rozwiać w następnych materiałach. W kolejnym zajmiemy się wymienionymi na początku elementami, których jest zatrzęsienie – dowiecie się wielu szczegółów na temat mechaniki rozgrywki. Na początku przyszłego miesiąca będziemy mogli opublikować też osobny materiał na temat rozgrywki PvP.
Szymon „Hed” Liebert
ps. Na oficjalnej stronie The Old Republic można już zakładać gildie.