autor: Marcin Serkies
LEGO Piraci z Karaibów - już graliśmy! - Strona 3
LEGO: Pirates of Carribean zabierze nas na pokłady pirackich okrętów, do tętniących życiem portów, na wyspy pełne zagadek i ukrytych skarbów. Premiera nowej gry dopiero w maju, ale my już teraz serwujemy Wam pierwsze wrażenia z rozgrywki.
Przeczytaj recenzję LEGO Piraci z Karaibów - recenzja gry
Piraci z Karaibów zaoferują ponad siedemdziesiąt postaci – oczywiście część z nich będzie dostępna dopiero po ich odblokowaniu. Wzorem poprzedników, każdy z bohaterów zostanie wyposażony w specjalną zdolność, która uczyni ją nie tylko unikalną, ale i niezbędną, by móc dokładnie zwiedzać niektóre poziomy w trybie swobodnej rozgrywki. Z postaci, które widzieliśmy, Jack Sparrow dysponuje umiejętnością szukania skarbów za pomocą kompasu, Will Turner rzuca toporkiem – dokładnie w wybrany cel, co w niektórych miejscach jest potrzebne, żeby ruszyć dalej. Elizabeth skacze dwa razy wyżej niż pozostali bohaterowie. Do tego dochodzi pies, o którym już była mowa. Każdy z klockowych herosów został oczywiście odwzorowany tak dokładnie, jak model ludzika LEGO na to pozwala. W przypadku Jacka Sparrowa kluczowe są animacje, które są bardzo udane. Wystarczy jeden szybki rzut oka, żeby go rozpoznać. Każdy jego krok, każdy gest został oddany wręcz genialnie – co zresztą autorzy gry postawili sobie za cel. A przyznać trzeba, że dobrze zrealizowany Jack może naprawdę pomóc grze, wszak filmu bez niego by nie było. Z rozmów z twórcami wynika, że bardzo dbali o to, by w ich produkcie nie zabrakło żadnej postaci istotnej dla filmu i nie mówimy tu tylko o rolach pierwszoplanowych. Jeśli macie jakiegoś ulubieńca, pojawiającego się w którejkolwiek części Piratów, istnieje ogromna szansa, że w grze też go ujrzycie.

Jak przeniesiono Piratów do gry i co dalej
Sama adaptacja filmów na potrzeby gry nie była prosta. Przeniesienie wydarzeń z kinowych Piratów na konsole wiązało się z obejrzeniem wszystkich odcinków dziesiątki razy i wyłapaniem elementów i momentów, które sprawdzą się w grze. Nad czwartą częścią pracowano w trochę inny sposób, deweloperzy dostali dokładnie rozpisany film i niektóre ujęcia w formie wideo. Na tej podstawie tworzyli grę, a wyniki tegoż pokazywali ludziom, którzy znają już najnowszą odsłonę Piratów. W sumie należałoby pisać w czasie teraźniejszym, bo prace cały czas trwają, do premiery zostało jeszcze trochę czasu i wiele elementów wciąż można dopieścić. Phil Ring – producent LEGO: Pirates of the Carribean – z uśmiechem na twarzy opowiada o tytanicznym wręcz wysiłku, jakiego wymagało przeniesienie do gry dowcipów i humoru z filmu. Nie można było zrobić tego bezpośrednio – seria z założenia jest produkcją rodzinną, oznaczenie PEGI zobowiązuje, dlatego wiele elementów trzeba było złagodzić. Jednak należało to zrobić tak, żeby gracz znający film wiedział, o co chodzi i nie czuł się urażony zmienieniem tego, co zna i lubi. Poprzednie gry z cyklu LEGO pokazały, że pod tym względem pomysłowość osób pracujących w Traveler’s Tales jest spora i z tego, co widzieliśmy i tym razem inwencji im nie zabrakło (choćby wspomniana wcześniej scena, w której nie wiszą szkielety, a żywi ludzie). Z tych samych powodów jednak Phil nie spodziewa się zrobienia gry LEGO: Saw, chociaż kiedy go o to zapytaliśmy, nieźle się uśmiał i stwierdził, że wyzwanie byłoby ogromne. Przy okazji dowiedzieliśmy się też, że nie ma na razie planów uruchomienia w tej serii rozgrywki online, bo są to gry rodzinne i nie ma takiej potrzeby. Nie jest także raczej planowane wykorzystanie nowych kontrolerów typu Kinect czy Move, chociaż mina Phila sugerowała, że takie wyzwanie mogłoby się zespołowi spodobać.
Przy tym wszystkim LEGO: Pirates of the Carribean jest z krwi i kości grą należącą do tego lubianego i popularnego cyklu. Każdy, kto grał w poprzednie produkcje, poczuje się od razu jak ryba w wodzie. Niszczenie otoczenia, zbieranie małych klocków, szukanie różnych ukrytych skarbów i znajdziek, budowanie większych obiektów z rozsypanych elementów, to wszystko znamy i ku zdziwieniu autorów, lubimy. Ku zdziwieniu, bo tworząc pierwszą grę z tej serii, spodziewali się, że głównym jej odbiorcą będą chłopcy w wieku około 7-10 lat, ewentualnie ich tatusiowie, wskakujący do gry na parę minut, żeby się rozerwać. Tymczasem w LEGO grają wszyscy, miłośnicy przygodówek, pozycji logicznych, strzelanin, karcianek itp.
A zatem seria doczeka się już w maju godnej kontynuacji, a co będzie dalej, dowiemy się, kiedy autorzy uznają to za stosowne (mimo dobrze zakamuflowanych pytań nie udało się nam wyciągnąć żadnych informacji odnośnie tego, na jakiej marce oprze się kolejna gra z cyklu Lego). Na razie jednak nie ma się co nad tym zastanawiać, czeka nas około dwudziestu poziomów, mnóstwo filmików przerywnikowych i tryb swobodnej rozgrywki – co oznacza wiele godzin pierwszorzędnej zabawy.
Marcin „yasiu” Serkies