Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 maja 2011, 12:22

autor: Szymon Liebert

LEGO Piraci z Karaibów - recenzja gry

Najnowsza odsłona serii LEGO przenosi nas do świata Piratów z Karaibów i po raz kolejny serwuje dobrze znane atrakcje. Czy to wystarczy, by ponownie zainteresować graczy?

Recenzja powstała na bazie wersji X360. Dotyczy również wersji PS3

Klocki LEGO pobudzają wyobraźnię i pozwalają realizować najbardziej śmiałe pomysły. Studio Traveller’s Tales udowadnia to od lat w swojej sztandarowej serii, bazującej na znanych filmach i serialach. Po dość udanych „adaptacjach” Harry’ego Pottera i Wojen Klonów nadszedł czas na Piratów z Karaibów. Właściwie od razu można założyć, że produkcja jest niezła i gwarantuje dobrą rozrywkę na wiele godzin – w końcu przed laty deweloper stworzył świetny model rozgrywki i potrafi zapełniać wirtualne światy atrakcjami. A jednak nie wszystko poszło tak, jak powinno, i po raz kolejny pojawiają się pytania o to, jak długo seria LEGO będzie bawić graczy.

LEGO: Piraci z Karaibów rozpoczyna się od pamiętnych scen z pierwszej części filmowej serii. Bez najmniejszych problemów rozpoznajemy charakterystycznego Jacka Sparrowa, Willa Turnera, Elizabeth Swann i wszystkie inne postacie (chyba nie trzeba mówić, kto gra pierwsze skrzypce). Twórcy po raz kolejny zaprezentowali bohaterów oraz fabułę w parodystycznym i slapstickowym stylu, który nadal jest sympatyczny. Oczywiście nie należy oczekiwać, że osoby nie znające filmów zrozumieją cokolwiek z historii, przedstawionej w formie przydługich absurdalnych scenek. Po krótkim wstępie trafiamy do niezidentyfikowanego portu i przechodzimy do właściwej zabawy. Z głównej lokacji możemy pożeglować na wyprawy dedykowane poszczególnym filmom. Każdy z rozdziałów, od Klątwy Czarnej Perły przez Skrzynię umarlaka i Na krańcu świata aż po Na nieznanych wodach, składa się z kilku misji, opowiadających o przygodach Jacka i spółki, oraz zawierających dziesiątki atrakcji, zagadek i skarbów.

Jack Sparrow i jego bezbarwni koledzy. Ta postać napędza takżeprzygody w świecie zbudowanym z klocków.

Trzeba przyznać, że poziomy są dość ciekawe i obfitują w zwariowane sceny, z których większość w luźny sposób nawiązuje do zdarzeń znanych z filmów. Możecie być pewni, że nie zabraknie typowo pirackich akcentów: abordażów statków, walk na szable, strzelania z dział, ucieczek przed żołnierzami i wysadzania w powietrze różnych przeszkód. Najczęściej przeczesujemy okolicę, rozwalając wszystko dookoła i szukając pewnych przedmiotów, potrzebnych do rozwiązania prostych łamigłówek. Przesuwamy skrzynie, obracamy znaki, aktywujemy wspólnie przełączniki i wykonujemy wiele innych podobnych czynności. Właściwie nie zdarzyło się, aby któraś z zagadek przysporzyła problemów, chociaż czasami należy przetestować kilka rozwiązań i podejść. W wielu przypadkach trzeba naturalnie skorzystać ze specyficznych zdolności konkretnych postaci. Jedna z nich potrafi przykładowo naprawiać proste mechanizmy, a inna wślizgiwać się do wąskich otworów w ścianach.

W nowej produkcji pojawia się kilka świeżych rozwiązań w stosunku do poprzednich odsłon serii. Najważniejszą z nich jest kompas Jacka Sparrowa, który wskazuje ukryte skarby na każdym z poziomów. Po zlokalizowaniu przedmiotu przeważnie musimy wykopać go za pomocą łopaty lub wcielając się w czworonoga z rodziny psowatych. Zwierzęta ogólnie występują w licznym gronie i zawsze pełnią jakąś funkcję – osioł pomaga przeciągać różne elementy, a świnka lub koza to doskonałe wierzchowce. Świat gry skonstruowany jest na dobrze znanych zasadach. Każdy poziom musimy ukończyć w trybie fabularnym, a potem możemy wrócić do niego ponownie z wybranymi postaciami i za pomocą ich właściwości spenetrować niedostępne wcześniej zakamarki. Pewne klocki blokujące drogę zniszczymy tylko przy pomocy bomb, a inne rozwalimy jedynie szablą. Sporo bonusów ukryto też na dnie morza, które swobodnie przemierzają jedynie „nieumarłe” postacie.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.