autor: Marcin Serkies
LEGO Piraci z Karaibów - już graliśmy! - Strona 2
LEGO: Pirates of Carribean zabierze nas na pokłady pirackich okrętów, do tętniących życiem portów, na wyspy pełne zagadek i ukrytych skarbów. Premiera nowej gry dopiero w maju, ale my już teraz serwujemy Wam pierwsze wrażenia z rozgrywki.
Przeczytaj recenzję LEGO Piraci z Karaibów - recenzja gry
Dalej powinniśmy przedostać się na zakotwiczony w porcie okręt, a żeby tego dokonać, trzeba oczywiście działać wspólnie i w porozumieniu. I znów trafiamy na moment, w którym osoby dobrze pamiętające film uśmiechną się, a ci którzy go nie znają, też będą mieli powód do radości. Pamiętacie scenę, w której Jack i Will poruszają się pod wodą ukryci w łodzi? W wersji LEGO są to beczki, a efekt jest oczywiście taki sam. Po paru chwilach kombinowania dostajemy się – po piracku, za pomocą lin – na pokład łajby i ruszamy dalej, aby poznać kolejne losy bohaterów.
Wrażenia i zmiany – dobre
Taki fragment gry udało się przetestować na konsoli Microsoftu i przenośnej konsolce Nintendo. Pomijając wszelkie kwestie związane z roboczą wersją tytułu, grało mi się naprawdę fajnie, szczególnie na dużej konsoli. Wersja na Nintendo zawiera oczywiście te same lokacje, postacie i przedmioty, ale graficznie niestety mocno odstaje od wydania na większą konsolkę. Widać to szczególnie w zamkniętych pomieszczeniach, gdzie wyświetlanie szwankuje i nie zawsze dokładnie wiadomo, o co chodzi. Niemniej, jeśli przymknąć na to oko, kolejna odsłona serii LEGO na konsole przenośne sprawi graczom wiele radości. W wersji na dużą konsolę mamy całkiem inną jakość. Zarówno fizyka przedmiotów, jak i grafika stoją na znacznie wyższym poziomie. I mimo że sami twórcy przyznają, iż brak tu rewolucyjnych zmian, tytuł znów wygląda nieco lepiej od poprzedników i gra się w niego przyjemniej. Scena, w której kamera zjeżdża pod wodę, żeby śledzić bohaterów kryjących się w beczkach, wypada po prostu rewelacyjnie. Ciekawie zrealizowano też tryb podzielonego ekranu. Podział ten nie jest stały, linia przebiega raz poziomo, raz pionowo, a jeszcze kiedy indziej – ukośnie. Zależy to od ustawienia postaci i kierunku, w którym się poruszają. Początkowo trudno się do tego przyzwyczaić, ale z czasem rozwiązanie to daje radę. Popracowano też dość mocno nad sztuczną inteligencją bohaterów z naszej drużyny, dzięki czemu wykonują oni swoje zadania znacznie sprawniej i dokładniej niż w poprzednich częściach. Nie trafiłem na sytuację, w której prowadzona przez konsolę postać zacięła się i nie chciała np. przenieść przedmiotu, niezbędnego do dalszej zabawy.

Oczywiście na poprawie grafiki i sztucznej inteligencji zmiany się nie kończą. Ponieważ LEGO: Pirates of the Carribean jest grą o korsarzach, nie brakuje w niej elementów typowo pirackich. Zjazdy po linach i skoki to tylko nieliczne z nich. Bardzo istotną częścią gry będą bitwy morskie, które uwzględnią obsługę armat, strzelanie, abordaż, pojedynki na rejach, słowem wszystko, za co kochamy pierwowzór. Niestety, ten etap widzieliśmy jedynie na filmach, ale z tego, co dało się zauważyć, będzie ciekawie. Statki wystąpią nie tylko w trakcie normalnych zmagań. Wykonując różne czynności i zbierając różne przedmioty, będziemy odblokowywać kolejne okręty, które wykorzystamy w trybie wolnej rozgrywki.
Nad tym ostatnim wariantem popracowano dość mocno. Celem było stworzenie wrażenia, że w grze ciągle jest coś do zrobienia. Także zwiedzanie wcześniej odwiedzonych lokacji, celem dokładniejszej ich penetracji, plus swobodne pływanie i bitwy morskie przyniosą dodatkowe godziny zabawy. Żeby nie było nudno, grę skonstruowano tak, byśmy musieli korzystać z umiejętności różnych bohaterów.