autor: Przemysław Zamęcki
The Sims: Średniowiecze - już graliśmy! - Strona 2
Czy Simsy mogą zainteresować hardkorowych graczy? Mogą, o czym przekonaliśmy się naocznie, grając w wersję pre-beta The Sims: Średniowiecze.
Przeczytaj recenzję The Sims: Średniowiecze - recenzja gry
Konkretnie mam na myśli system tzw. questów. Co prawda te proponowane na samym początku były zaledwie wprowadzeniem do właściwej rozgrywki i raczej nie miały prawa się nie udać przy pierwszym podejściu, niemniej jednak na mnie, czyli simsowym neoficie, zrobiły przyjemne i solidne wrażenie. Tym bardziej, że za ich wypełnianie postać otrzymuje punkty doświadczenia. Uproszczony system RPG w grach dla dziewczynek? Jak najbardziej. Bo The Sims: Średniowiecze to już nie tylko gra dla nich. A przynajmniej na taką wygląda.
Zabawnie wypadają pojedynki. Wyzywając przeciwnika, postać podchodzi do niego, wyciąga zza pazuchy rękawiczkę i pierze nią delikwenta po twarzy. Potem następuje walka jeden na jeden, w której aktywnie uczestniczymy, wydając polecenia ataku. W zależności od tego, czy wygramy, czy przegramy, zmienia się samopoczucie postaci. W przypadku dotkliwego pobicia pod okiem monarchy pojawiło się wielkie sine limo. Mała rzecz, a cieszy.

W pokoju skryby na stoliku leży mapa polityczna świata. Przedstawione jest na niej nasze królestwo i dwa państwa ościenne, z którymi możemy mieć różne stosunki – w zależności od naszego zachowania. Niestety, nie dane mi było przetestować trybu dyplomacji, który prawdopodobnie może odgrywać w pełnej wersji gry całkiem ważną rolę. Tym bardziej, że z innymi królestwami da się nawet toczyć wojny, choć z tego, co wiadomo, żadnych bitew nie należy się spodziewać i raczej będą to potyczki pojedynczych żołnierzy. Coś jak w serii The Settlers.
Wrócę jeszcze na chwilę do tworzenia postaci. Każdej z nich (czyli monarsze, bardowi czy czarodziejowi) można przypisać trzy dostępne na liście cechy. Charakteryzują one osobowość Sima. Na przykład może być on dobry i szlachetny albo władczy i chciwy. Albo szlachetny i władczy. Trzecia z cech jest tylko negatywna. Jako że gra ma mieć konkretne zakończenie, warto przetestować budowę królestwa z postaciami wyposażonymi w różne z tych cech, przez co rozgrywka za każdym razem może przebiegać nieco inaczej.

Wiele elementów nie było jeszcze dopracowanych. Przypominam wszak, że to dopiero któryś z buildów poprzedzających betę. Brakowało niektórych animacji, grafika pozbawiona była odpowiednich filtrów, całość momentami wyraźnie szarpała, przez co rozjeżdżały się połówki obrazu. Podejrzałem za to opcje i okazało się, że nowe Simsy będzie można uruchomić zarówno w trybie DirectX 9, jak i DirectX 11.
Nigdy nie spodziewałem się, że zainteresuję się grą z tej serii. Tymczasem to, co zobaczyłem, sprawia naprawdę bardzo dobre wrażenie i jeżeli sama rozgrywka nie utonie w banale prostych zadań typu: „przynieś, wynieś, pozamiataj” i zaoferuje nieco większą skalę wyzwań, polegających również na simsowej dyplomacji w skali makro, to może okazać się, że Electronic Arts faktycznie udało się uzyskać zupełnie nową jakość, a nie tylko odcinać kupony od starego pomysłu. Jak na razie The Sims: Średniowiecze jawi mi się jako miks Simsów, Majesty, Settlersów i King’s Questa. Upraszczając oczywiście.
Przemek „g40st” Zamęcki