autor: Marek Grochowski
Red Faction: Armageddon - już graliśmy! - Strona 3
Po dobrze przyjętej Guerilli twórcy Red Faction nadciągają z Armageddonem. Sprawdziliśmy, czy ich gra faktycznie przyniesie masową zagładę.
Przeczytaj recenzję Red Faction: Armageddon - recenzja gry
Póki co, zwiedzane przez nas lokacje były – jak na zapowiadaną liniowość rozgrywki – dość obszerne i – co ważniejsze – zróżnicowane. Po pokonaniu kopalnianego bossa Plasma Beamem (strumieniem lasera, który przecina wszystko, co napotka na drodze) chwilę później mogliśmy biegać sprintem po wielokondygnacyjnej, utrzymanej w srebrno-błękitnej tonacji bazie, pełnej metalowych schodów oraz platform, do których można dostać się z odsłoniętych korytarzy. W kilku etapach pojawił się też Exo, niezbyt co prawda spektakularny, ale za to bardzo przydatny egzoszkielet, zapewniający przewagę nad mniejszymi istotami.
Tkwiąc w środku opancerzonego robota, Darius porusza się trochę wolniej niż na własnych nogach, jest także znacznie mniej zwrotny, ale za to dzięki Exo zyskuje zwiększoną odporność na obrażenia i może dosłownie rozbijać ściany barkiem oraz odganiać przeciwników uderzeniem potężnej stalowej ręki. W drugiej dłoni trzyma w tym czasie bądź pistolet (do walki na krótki dystans), bądź wyrzutnię niebieskich minirakiet. Tymi ostatnimi może zniszczyć zarówno jeden cel (np. rusztowanie), jak i trzech automatycznie namierzonych wrogów. Poruszanie się we wnętrzu Exo daje poczucie kontroli nad sytuacją, jednak musimy uważać, aby nie rozpędzić się zbytnio w sianiu spustoszenia. Gdy przesadzimy i uszkodzimy most albo schody, trzeba na chwilę wysiąść z maszyny i odtworzyć rozbitą strukturę.
Twórcy nie szczędzą nam efektów specjalnych.
Jeśli na chwilę powstrzymamy się od parcia naprzód i zwrócimy uwagę na grafikę, dostrzeżemy, że Armageddon bynajmniej nie poraża szczegółowością świata czy bogactwem detali postaci, ale skutecznie maskuje to mnóstwem efektów specjalnych i klimatyczną, iście kosmiczną oprawą, uzyskaną dzięki świetnej grze świateł (silnik gry pozwala na umieszczenie w bliskim sąsiedztwie ponad tysiąca źródeł jasności). Kiedy jesteśmy pod powierzchnią Czerwonej Planety, tła lokacji spowite są mgłą, a do badania odległych obszarów zachęcają przeskakujące po skałach cienie. Na górze natomiast autorzy z dużym upodobaniem posługują się efektami cząsteczkowymi – po trafieniu w podłoże wzbijają się obfite tumany kurzu, a po wybuchach w atmosferze jeszcze przez dłuższą chwilę unosi się pył.
Armageddon jest bardziej ponury niż poprzednia część Red Faction, jednak o jego potencjalnym sukcesie przesądzi solidna rozwałka, nie zaś klimat horroru, w którym z drżeniem rąk patrzymy, jak zza rogu wyłania się macka ohydnego monstrum. Mimo podobnego ujęcia kamery pokrewieństwa z Dead Space nie ma się tu co doszukiwać. Nowe RF nastawione jest na widowiskowość i dostarczanie graczowi coraz to lepszych narzędzi do destrukcji otoczenia.
W swym obecnym kształcie produkcja Volition najbardziej przyciąga fizyką oraz szybkim tempem akcji, z kolei cały arsenał broni, którymi dysponuje Mason, poza singlem świetnie sprawdziłby się również w trybie multiplayer, o którym autorzy wciąż milczą. Z tym większym zaciekawieniem czekamy na wiosenną premierę RF, licząc, że pozostałe misje będą równie obfite w adrenalinę jak pierwsze z pokazanych poziomów.
Marek „Vercetti” Grochowski