BioShock: Infinite - pierwsze spojrzenie - Strona 3
Jako jedyni z Polski widzieliśmy w akcji BioShock: Infinite – nową grę studia Irrational Games. Tym razem z głębokich czeluści oceanu przenosimy się w... chmury!
Przeczytaj recenzję Recenzja gry BioShock: Infinite - warto było czekać!
Jeśli chodzi o tradycyjne pukawki, to również nie uświadczyliśmy ich zbyt wiele, choć twórcy obiecują znacznie większy wybór niż we wcześniejszych odsłonach – na prezentacji pojawiła się wspomniana wcześniej strzelba, a także karabin snajperski, za pomocą którego DeWitt raził rywali stojących na położonych bardzo daleko platformach. Będzie to zresztą kolejna nowość w serii. Z racji tego, że w pierwszych BioShockach akcja toczyła się pod wodą, nie mieliśmy okazji podziwiać otwartych przestrzeni (w „dwójce” były fragmenty, w których chodziło się po dnie, ale i tak sprowadzało się to do przemierzania sprytnie zbudowanego korytarza). W Infinite będzie można atakować z olbrzymich dystansów, a transport pomiędzy lewitującymi budowlami umożliwi sieć zawieszonych w powietrzu torowisk. O klaustrofobii nie ma mowy.
Podstawowymi przeciwnikami w grze będą ludzie, mieszkańcy fruwającego miasta, którzy dysponują typowymi dla nich narzędziami zagłady (pistolety, strzelby, karabiny itd.). Oprócz tego w BioShock: Infinite zobaczymy też potężniejsze stworzenia, od razu nasuwające skojarzenia z Tatuśkami – walka z jednym z nich była zresztą ostatnim punktem prezentacji gameplaya. Naprzeciwko Bookera i Elizabeth stanął wąsaty jegomość w wielkiej, metalowej zbroi i zaczął czynić nie lada spustoszenie, atakując swoich rywali i jednocześnie niszcząc most, na którym toczyło się starcie. Dopiero połączony atak obu bohaterów pozwolił zepchnąć zapakowanego w puszkę człowieka w przepaść, choć i to kosztowało towarzyszy mnóstwo potu. Zanim pokaz się zakończył i ponownie rozbłysły światła, zobaczyliśmy również olbrzymiego mechanicznego kruka, który przycupnął na wieży, a następnie zanurkował w kierunku śmiałków. Możemy się tylko domyślać, że był to jeden z bossów i walka z nim będzie w pełnej wersji nieunikniona.

BioShock: Infinite jest napędzany za pomocą silnika Unreal Engine trzeciej generacji. Skok jakościowy w stosunku do poprzednich części cyklu jest zatem widoczny (wcześniejsze gry pracowały w oparciu o wersję 2.5), ale trudno mówić tu o jakiejkolwiek rewolucji. Bardzo miłą odmianą jest natomiast znacznie żywsza kolorystyka – Columbia wygląda przy szaroburym Rapture jak skąpane w słońcu miasteczko z widokówki. Nie wszystkim takie barwy muszą się spodobać, jednak w tym przypadku znakomicie spełniają one swoje zadanie. Trzeba uczciwie przyznać, że mimo starzejącej się z roku na rok technologii gra prezentuje się naprawdę ładnie.
Również do oprawy audio trudno się przyczepić. Dźwiękowo nowy BioShock plasuje się na poziomie wcześniejszych gier, a więc jest bardzo dobrze. Nowością jest to, że główny bohater potrafi mówić i często z tej umiejętności korzysta. Booker komentuje to, co dzieje się na ekranie, a także sporo dyskutuje z Elizabeth, o ile ta znajduje się akurat u jego boku. Pomysł mi się podoba, bo zdecydowanie wolę rozgadanego protagonistę niż klasyczną niemowę.
Przed przylotem do Nowego Jorku byłem niezmiernie ciekaw, co tym razem szykuje Irrational Games i przyznam szczerze, że gdy wreszcie kurtyna opadła, zostałem autentycznie zaskoczony – nowy BioShock był ostatnim tytułem, którego się spodziewałem. Zarówno sama rozgrywka, jak i zaprezentowane usprawnienia zapowiadają się interesująco, choć z drugiej strony trudno oprzeć się wrażeniu, że to wszystko już gdzieś widzieliśmy. Fanów pierwowzoru do zabawy raczej nie będzie trzeba zachęcać, w końcu sama marka producenta jest gwarancją wysokiej jakości. Wszystko wskazuje więc na to, że możemy spodziewać się bardzo solidnej produkcji, o ile oczywiście lubi się tego typu strzelaniny i nie ma się uczucia przesytu po wcześniejszych BioShockach.
Aktualnie przeraża mnie jedynie bardzo odległa data premiery tej gry. Z materiałów, które otrzymaliśmy po imprezie wynika, że Infinite zapowiadany jest dopiero na 2012 rok, co przekłada się na pięcioletni okres developingu. To stanowczo za długo. Nie chcę być złym prorokiem, ale zanim gra ujrzy światło dzienne, jej oprawa wizualna może się mocno zestarzeć – na razie jest OK, ale technologia rozwija się w szybkim tempie i to, co teraz wydaje się w porządku, za jakiś czas będzie wyraźnie odstawać od czołówki. Dla firmy 2K Games lepiej byłoby nieco przyspieszyć produkcję gry, ale to z kolei wydaje się mało prawdopodobne.
I to w zasadzie wszystko, co możemy powiedzieć o BioShock: Infinite w tym momencie. Więcej informacji na temat nowej gry firmy Irrational Games otrzymacie w kolejnych miesiącach. Na koniec dodam, że produkt przygotowywany jest z myślą o trzech platformach sprzętowych: PC, Xbox 360 i PlayStation 3.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna