autor: Przemysław Zamęcki
Tom Clancy’s H.A.W.X. 2 - już graliśmy! - Strona 2
Druga część Tom Clancy’s Hawx już wkrótce zakręci się w czytnikach Waszych konsol. Tymczasem my sprawdzamy, czy jest na co czekać.
Przeczytaj recenzję Tom Clancy’s H.A.W.X. 2 - recenzja gry
Lot treningowy szybko zamienia się w atak na wyśledzony konwój. Przełączam uzbrojenie na sterowane rakiety (w trakcie rozgrywanych misji nie spotkałem się z prawdziwymi nazwami broni, jedynie z ich rodzajem) i automatycznie włącza się obraz z kamery zainstalowanej pod samolotem i służącej do oznaczania celów. W tym czasie sterowanie nad maszyną przejmuje sztuczna inteligencja. Trzykrotny zoom i możliwość obracania obiektywu w poziomie pozwalają oznaczyć interesujące mnie cele.
Po zniszczeniu konwoju pojawia się informacja o niebezpieczeństwie grożącym macierzystemu lotnisku, na którym stacjonuje eskadra H.A.W.X. Wykonuję szybki powrót na dopalaczu i kiedy już prawie dolatuję na miejsce, następuje atak nieprzyjacielskich bombowców zmiatający dosłownie bazę i pas z powierzchni ziemi. Przy okazji oglądam kolejną króciutką scenkę z wnętrza kokpitu, pokazującą, jak mój F-16 ma za sekundę rozbić się dokładnie nad lotniskiem, przy próbie lądowania.

W drugiej misji jestem już kimś zupełnie innym. Jako rosyjski pilot mam za zadanie zmusić do zawrócenia eskadrę wykradzionych przez separatystów bombowców. Nawoływanie do zejścia z kursu nie pomaga, dowódca wydaje rozkaz ataku. W tym samym czasie do walki włączają się wrogie Su-27 i rozpętuje się chaos. Inaczej niż w innych grach, gdzie siadamy za sterami nowoczesnych samolotów wojskowych, w H.A.W.X. 2 autorzy postanowili zdecydowanie skrócić dystans powietrznych pojedynków. Na niewielkim obszarze kotłuje się ze sobą kilkanaście maszyn. Z pierwszą falą jeszcze jakoś sobie radzę. W ruch idą rakiety powietrze-powietrze. Akcja jest bardzo intensywna, samoloty wroga są widoczne jak na dłoni. Po chwili jednak pojawia się druga fala Suchoi, tym razem wyposażona w niekończący się chyba zapas flar, pozwalających uniknąć trafienia pociskiem z czujnikiem wykrywającym ciepło, wydostające się z dyszy silnika samolotu. Lot zamienia się już zupełnie w walkę kołową, niczym w czasie I wojny światowej. Wystrzeliwane przez wrogich pilotów flary są niemal w 100% skuteczne i do strącenia przeciwnika konieczne jest używanie działka. Procentowe wskaźniki wytrzymałości maszyn lecą na łeb, na szyję, a wraz z dojściem do zera samoloty ulegają zniszczeniu. Gram na najłatwiejszym poziomie trudności (są trzy), ale i tak nie jest łatwo. Choć samolot wydaje się zupełnie nie przejmować prawami fizyki, robi dokładnie to, czego się po nim spodziewam. Później przełączam poziom trudności o oczko wyżej i pojawia się zmiana polegająca na dość łatwym przeciągnięciu samolotu. Jeden z autorów gry zapytany przeze mnie o występowanie blackoutów lub redoutów dość stanowczo stwierdza, że to raczej nie jest tytuł, w którym należałoby przejmować się takimi rzeczami. Mamy w końcu do czynienia z typową zręcznościówką.