Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 11 marca 2010, 11:07

The Settlers 7: Droga do Królestwa - test przed premierą - Strona 3

Deweloperzy z Blue Byte swoją flagową serię rozwijają już od blisko siedemnastu lat. Na kilkanaście dni przed premierą mieliśmy okazję dokładnie przetestować najnowszą odsłonę The Settlers.

Od strony ekonomicznej gra jest naprawdę mocno rozbudowana, zwłaszcza gdy porównamy ją z poprzednimi odsłonami cyklu. Użytkownik może kierować wydajnością poszczególnych zakładów, a także wpływać na zwiększenie ich produkcji, przysyłając do budynku dodatkowe racje żywnościowe (jedzenie w nowych Settlersach w ogólespełnia ogromną rolę). Jeśli komuś to nie wystarcza, zawsze może skorzystać z uproszczonego systemu handlu, pozwalającego kupować bądź sprzedawać niektóre towary. Na początku tego nie widać, ale z każdą kolejną misją w kampanii autorzy wprowadzają do rozgrywki kolejny element, który nagle okazuje się mieć duże znaczenie. Powoli zdobywane doświadczenie w kolejnych, dobrze zaprojektowanych scenariuszach, procentuje podczas tradycyjnych rozgrywek z innymi ludźmi bądź przeciwnikami sterowanymi przez komputer. O tym, że nauka nie idzie tu na marne, przekonacie się zresztą bardzo szybko, próbując wygrać wyścig o miano najlepszego zarządcy na planszy.

W nowych Settlersach nie mogło oczywiście zabraknąć aspektu militarnego, choć akurat w tej grze prezentuje się on wyjątkowo ubogo. W Drodze do Królestwa możemy tworzyć armie (pod wodzą generałów), w skład których może wejść pięć jednostek różnego typu. Nie ma tu żadnej finezji – w bezpośrednich starciach znaczenie ma wyłącznie przewaga liczebna wojska, więc w bitwie dwóch armii złożonych z takich samych żołnierzy (np. pikinierów) zawsze zwycięży ta strona, która po prostu jest liczniejsza. Walka jest w pełni automatyczna, a wydawanie rozkazów banalnie proste. Chcąc zaatakować wrogie terytorium, wybieramy generała i wskazujemy wrogi garnizon. Potem pozostaje już tylko obejrzeć efekty naszych działań. To wszystko.

W starciu tych samych jednostek znaczenie ma przewaga liczebna.

O oprawie słów kilka

Od strony wizualnej gra prezentuje się przyzwoicie, choć przyznam szczerze, że poprzednia odsłona cyklu – Narodziny Imperium – podobała mi się bardziej. W Drodze do Królestwa postawiono na baśniowy styl, więc wszystkie obiekty, od osadników począwszy, na budynkach skończywszy, są ładne i kolorowe. Gra oferuje kilka poziomów zbliżenia kamery, więc możliwe jest obserwowanie wieśniaków bezpośrednio przy pracy. Na plus mogę zaliczyć również oprawę dźwiękową: nastrojową, nie przebijającą się na pierwszy plan muzykę oraz udane dialogi. Gra ukaże się w pełnej polskiej wersji językowej i po krótkiej rozgrywce w kampanii mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że prezentuje się ona bardzo dobrze. Kwestie wypowiadane przez aktorów nie kłują w uszy, a głosy doskonale korespondują z bajkową stylistyką gry.

Podsumowanie

Jacy są nowi Settlersi? Co prawda na wyciąganie ostatecznych wniosków przyjdzie czas za niespełna trzy tygodnie, ale na razie mogę śmiało powiedzieć, że gra sprawia wrażenie poukładanej i solidnej. W niczym nie zmienia to jednak faktu, że nie wszystkie pomysły naszych zachodnich sąsiadów przypadły mi do gustu. Drażni mnie rozbudowa wioski poprzez system sektorów, tak samo jak konieczność szybkiego podejmowania decyzji w potyczkach z komputerem. „Osadnicy” zawsze kojarzyli mi się z powolnym, wręcz ślamazarnym rozwojem, dlatego wszelkie próby podkręcenia prędkości, z jaką toczy się rozgrywka, nie spotykają się u mnie z uznaniem.

Jestem bardzo ciekawy, jak Drogę do królestwa przyjmą hardcore’owi fani serii, zwłaszcza Ci, którzy do dziś nie mogą przeboleć, że firma Blue Byte konsekwentnie unika powrotu od mechaniki znanej z pierwszych odsłon cyklu. Często o Settlersach 7 mówi się w kontekście „powrotu do korzeni”, ale to nadużycie. Niemcy po raz kolejny wywrócili całą koncepcję do góry nogami i zaserwowali zupełnie nowy produkt, który różni się nie tylko od legendarnych protoplastów, ale również od Dziedzictwa Królów i Narodzin Imperium. Nie wiem, dokąd nas zaprowadzą te nieustanne eksperymenty, ale dla mnie, miłośnika tej serii, powoli zaczyna być to męczące.

Werdykt na dziś? Jest poprawnie, ale mogło być lepiej. Liczę, że pełna wersja gry, która już za kilkanaście dni wpadnie w nasze ręce, pozostawi po sobie jeszcze lepsze wrażenie.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2
Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2

Przed premierą

Drugi rok z rzędu Ubisoft pokazuje na E3 świetne trailery Beyond Good & Evil 2. Problem polega na tym, że to czyste CGI, na podstawie którego nie da się niczego powiedzieć o samej grze. My mieliśmy możliwość zobaczenia gameplaya z BG&E2.

Graliśmy w Escape from Tarkov – to nie jest gra dla słabych ludzi
Graliśmy w Escape from Tarkov – to nie jest gra dla słabych ludzi

Przed premierą

Escape from Tarkov zapowiada się na najbardziej realistyczny symulator przebywania na nieprzyjaznym terenie. Mechanizmy zabawy są bardzo proste – największe przeszkody czają się zupełnie gdzie indziej.

Szok w systemie - trudna walka o przetrwanie serii gier System Shock
Szok w systemie - trudna walka o przetrwanie serii gier System Shock

Przed premierą

Choć obie części System Shock zyskały uznanie krytyków, żadna z nich nie okazała się komercyjnym hitem. Trudno więc dziwić się, że niewielu chciało zainwestować w jej kontynuację. Teraz, po kilkunastu latach, zapomniany cykl wreszcie powraca do życia.