autor: Michał Basta
East India Company - testujemy przed premierą - Strona 2
Wersja beta East India Company pozwala zapoznać się z najważniejszymi elementami gry, czyli trybem strategicznym oraz bitwami morskimi. I choć tytuł nie będzie żadną rewolucją, to na pewno dostarczy sporo dobrej zabawy.
Przeczytaj recenzję East India Company - recenzja gry
Odrobina strategii
Z drugiej strony bardzo dobrze wygląda tryb strategiczny. Mapa jest ładna i bardzo przejrzysta, a całość urozmaicają miłe dla oka miniaturki miast i okrętów. Interesująco i szczegółowo wyglądają odwiedzane przez nas porty. Statyczne ujęcia, które możemy w nich podziwiać, ubarwiają różne tabelki i wykresy.
Władanie kolonialnym imperium nie jest wbrew pozorom bardzo skomplikowane. Na mapie strategicznej zarządzamy naszymi flotami, co dzięki kilku przydatnym opcjom odbywa się szybko i sprawnie. Naszym okrętom możemy określić sposób zachowania się w momencie spotkania wrogiej floty (ucieczka, postawa defensywna lub agresywna) albo w pełni zautomatyzować wymianę handlową. W tym drugim przypadku wskazujemy jedynie port docelowy, po czym okręty same wyruszają w jego stronę, zakupują najcenniejsze towary i wracają do portu macierzystego. Często musimy jednak sami zająć się wymianą handlową, ale dzięki przejrzystym statystykom każdy szybko odnajdzie się w tym elemencie. Podobnie jest zresztą z dyplomacją, która też jest prosta do opanowania.

Zabawa w trybie strategicznym jest dość dynamiczna i co najważniejsze nie nudzi masą zbędnych okienek i statystyk, w których nie można się odnaleźć. Co więcej w każdej chwili możemy przyspieszyć upływ czasu, aby szybko przebrnąć przez dłużyzny. Niestety rozgrywka prowadzona na mapie posiada również pewne wady. Dla mnie mankamentem był sposób zdobywania portów, ograniczający się do automatycznej potyczki. Podczas atakowania przybrzeżnych miast mamy wpływ tylko na ilość i rodzaj okrętów w naszej flocie, natomiast o ostatecznym wyniku decyduje komputer. Szkoda, bo bitwy przybrzeżne na pewno jeszcze bardziej urozmaiciłyby rozgrywkę. Dużo większą bolączką są jednak ekrany doczytywania lokacji, kiedy chcemy na przykład wejść do jakiegoś portu lub wrócić do widoku strategicznego. Musimy wtedy czekać nawet kilkanaście sekund, co przy częstym kontrolowaniu miast potrafi nieźle zirytować.
Cel, pal!
Same starcia morskie są wciągające i dostarczają sporo frajdy. Podczas bitwy należy stale kontrolować wiele czynników. Jednym z najważniejszych są warunki pogodowe, które nie tylko urozmaicają grafikę, ale wpływają też bezpośrednio na walkę i osiągi morskich jednostek. Oczywiste jest, że dużo łatwiej manewruje się okrętem w wietrzne popołudnie niż w sztormową noc. Przed bitwą warto więc zaznajomić się z pogodą i porą dnia, w której przyjdzie nam stoczyć pojedynek. W grze bardzo ważną rolę odgrywa wiatr. Tylko odpowiednie wykorzystanie jego siły oraz kierunku, z jakiego wieje, zapewnia zwycięstwo. Jeśli w czasie bitwy zignorujemy ten czynnik, to nasze jednostki staną się łatwym celem dla wroga. Na szczęście przed każdą z potyczek możemy wybrać poziom trudności oraz realizmu. W tym drugim przypadku możemy zdecydować się na zręcznościowy, pośredni lub realistyczny model rozgrywki. Dzięki temu w walki powinni wciągnąć się zarówno amatorzy morskich potyczek, jak i doświadczone wilki morskie.