autor: Marek Grochowski
Anno 1404 - już graliśmy! - Strona 2
Wraz z Ubisoftem cofamy się w czasie o ponad sześćset lat, by na krótko przed premierą Anno 1404 przetestować najnowszą odsłonę serii w siedzibie jej twórców.
Przeczytaj recenzję Anno 1404 - recenzja gry
Kolosalną różnicę w atmosferze pomiędzy Starym Kontynentem a Bliskim Wschodem podkreśla także muzyka. Na jej skomponowanie i nagranie Ubisoft nie żałował ani czasu, ani środków i zlecił wykonanie utworów orkiestrze symfonicznej złożonej z osiemdziesięciu muzyków. Obecny efekt jest więcej niż zadowalający i czego jak czego, ale klimatu niemieckiej produkcji nie da się odmówić. Spokojne, odprężające melodie łatwo wpadają w ucho i pozwalają skierować uwagę na wydarzenia dziejące się na ekranie, niekoniecznie zaś na ściszanie głosu pokrętłem od słuchawek.
Pod względem gameplay’a mamy do czynienia wciąż ze starym, dobrym Anno, gdzie po dopłynięciu małym stateczkiem do nieznanego skrawka ziemi zaczynamy żmudny proces kolonizacji. W tej odsłonie musimy w większym stopniu skupić się na zaspokajaniu potrzeb naszej ludności aniżeli na podboju nowych terytoriów. W przeciwnym razie zaniedbany tłum chwyci za pochodnie i w ciągu kwadransa obróci nasz dorobek cywilizacyjny w pył.

Zachcianki mieszkańców zobrazowano przy pomocy kołowego diagramu o nazwie Wheel of Needs. Dostępny z poziomu interfejsu wskaźnik pokazuje, jakich elementów brakuje, by zwiększyć liczebność populacji. Barier demograficznych jest wiele – od najbardziej oczywistych, jak zbyt niskie zapasy żywności i przesadzone podatki, po najbardziej wydumane – zbyt małą liczbę kościołów (obywatele w Anno 1404 mają tendencję do nieprzewidzianych wybuchów pobożności). O każdym z kłopotów możemy dowiedzieć się, klikając na „podejrzanym” budynku albo odpowiednim przycisku menu. Część problemów rozwiązujemy we własnym zakresie, inne wymagają otwarcia się na wymianę towarową z zagranicą. Warto mieć wówczas jakiś ciekawy towar na eksport, pochodzący na przykład z pól, które w nadziei na urodzaj obsialiśmy konopiami.
Prowadzenie zamorskiego handlu nie wymaga od razu posiadania ogromnej floty – początkowo bez większych przeszkód możemy posługiwać się statkami wypożyczonymi od sojuszników. Przeważnie chcą wówczas, by dostarczyć im określone dobra albo wykonać poboczną misję, polegającą na dopłynięciu i wydobyciu z morza wyznaczonego obiektu. W kwestii fabuły aktualnie nie sposób zirytować fanów jakimiś spojlerami, bo póki co komunikaty misji zastąpione są jeszcze numerami. Autorzy potwierdzili jednak, że kampania w Anno 1404 będzie całkowicie fikcyjna, a jej związek z historią ograniczy się tylko do utrzymania stylu średniowiecznej epoki.
Nie jest tajemnicą, że po raz kolejny produkcja zza Odry zadebiutuje na kilku platformach, lecz wbrew temu, co można by sądzić choćby po romansie Ubisoftu z Nintendo Wii, pecetowe Anno 1404 z całą pewnością będzie odżegnywać się od segmentu casual, ba – już teraz rokuje spore nadzieje na wymagającą rozgrywkę. Entuzjazm ochładzają tymczasowo brak pełnego wglądu w tryb multiplayer oraz świadomość, że w przeszłości niejednokrotnie tytuły, które „ładnie wyglądały” i „przyjemnie się klikały”, po drodze gubiły gdzieś tę miodność i na dłuższą metę stawały się nudne. Przed znużeniem ma ochronić nas system achievementów, ale o nim opowiemy szerzej za miesiąc. Finalny efekt prac ekipy z Düsseldorfu poznamy natomiast w czerwcu.
Marek „Vercetti” Grochowski
NADZIEJE:
- to wciąż stare dobre Anno;
- dostęp do kultury Orientu
- atrakcyjna oprawa audiowizualna.
OBAWY:
- to wciąż stare (…) Anno;
- wymagania sprzętowe mogą co niektórych osłabić.