autor: Przemysław Zamęcki
Majesty 2: Symulator Królestwa Fantasy - już graliśmy! - Strona 5
Wybraliśmy się do Sztokholmu, by zobaczyć w akcji Majesty 2: The Fantasy Kingdom Sim. Czy kontynuacja jest równie wciągająca jak oryginał prawie sprzed dekady?
Przeczytaj recenzję Majesty 2: Symulator Królestwa Fantasy - recenzja gry
Do tej pory w zasadzie rozpływałem się w samych superlatywach, czas więc na obowiązkową porcję marudzenia. Zacznijmy od oprawy graficznej. Mógłbym w zasadzie napisać, że jest i nie wydaje się szczególnie odstręczająca. Ba, jest nawet całkiem przyzwoita. A szkoda, bo chciałoby się, żeby wydłubała oczy, polała je bitą śmietaną i na koniec zagryzła wisienką. Nie ten adres. Tak czy siak, trudno nie przyznać, że dzięki temu wszystko jest bardziej czytelne. Troszkę zawodu sprawiły mi przygotowane mapy. W pełnej grze zobaczymy lasy, pustynie, dżunglę i to było i w wersji testowej, ale jakieś takie bez wyrazu. Oczywiście mamy rok 2009, a więc płaska powierzchnia by już nie przeszła, tak więc jakieś tam górki, doliny i fajnie ukształtowane skały były, ale trochę żałuję, że nie zobaczyłem na własne oczy raźno maszerującego przy wodospadzie ogra, czyli obrazka, który mieliśmy okazję oglądać już na pierwszym filmiku, jaki ukazał się w sieci.
Gra zdecydowanie wymaga jeszcze optymalizacji kodu. Choć w normalnych warunkach w rozdzielczości 1920x1200 hulała jak struś pędziwiatr, to jednak po przybliżeniu kamery do kilkunastu walczących obok siebie postaci na chwilę wszystko zaczynało chrupać i dostawało zadyszki. I to na komputerze, któremu żadne „krajzisy” nie są straszne.

Liczę również na wciągającą kampanię single player i w tym przypadku mam nadzieję, że nie zawiodę się przygotowanym scenariuszem i rozpoczynaniem każdej misji w identyczny sposób. Ta gra aż prosi się o danie jej szansy. Jeżeli już nie samymi questami, to może jakimiś stworami opisanymi w dziesiątkach kilogramów różnej makulatury. Na razie, z tego co widziałem, nie jest źle. O szczurach, smokach, Minotaurach, impach, kościotrupach, niedźwiedziach i wilkołakach już pisałem, ale spotkałem również dwa rodzaje żywiołaków, paladynów, demony, dzikie psy… Na coś szczególnie oryginalnego raczej nie liczę, ale gdyby tak jeszcze trafił się jakaś banshee albo wampir, byłoby miło.
W trakcie naszej rozmowy Alexey przekonywał, że pracująca nad grą ekipa chciała zachować wszystkie najważniejsze elementy rozgrywki kojarzone z częścią pierwszą, w tym również charakterystyczne poczucie humoru. Poczynione innowacje, w większości przypadków będą dość niewielkie i będą dotyczyć choćby przedmiotów produkowanych przez kuźnię, pewnych dodatkowych umiejętności i zmian w interfejsie użytkownika. Przykładem większej nowości jest możliwość wybudowania tylko jednego rynku, o czym mogliście przeczytać kilka akapitów wcześniej lub dodatkowych świątyń poświęconych konkretnemu bóstwu. Bardzo ciekawa wydaje się opcja wyboru po zakończeniu misji jednego z bohaterów, z którym rozpoczynamy następny scenariusz.
Kampania dla jednego gracza składać się będzie z czterech rozdziałów, z których każdy rozegramy w „innych okolicznościach przyrody”. Jak już wcześniej nadmieniłem, osobiście zapoznać mogłem się z trawiastą równiną, dżunglą i pustynią, ale oprócz tego część batalii stoczymy w środowisku wulkanicznym.
Majesty 2: The Fantasy Kingdom Sim do sklepów powinno trafić latem tego roku i dostępne będzie w wersjach na pecety oraz konsole Xbox 360 i Nintendo DS. Niestety, nie było mi dane poznać ewentualnych różnic pomiędzy nimi, pozostaje zatem czekać na kolejne informacje z obozu Ino-Co i Paradoxu.
Przemek „g40st” Zamęcki