autor: Maciej Jałowiec
Empire: Total War - test przed premierą - Strona 3
Osiemnastowiecznych realiów jeszcze w serii Total War nie było, a innych gier z tego okresu jest jak na lekarstwo. Zapraszamy do lektury beta-testu Empire, by dowiedzieć się więcej o tej produkcji, a także rozwiać część wątpliwości z nią związanych.
Przeczytaj recenzję Empire: Total War - recenzja gry
Podobnie jak w bitwach morskich na lądzie również możemy sprawdzić, co motywuje, a co napawa lękiem nasze jednostki. Muszę przyznać, że choć jest to miłe usprawnienie, to w kilku momentach kompletnie nie zdaje ono egzaminu. Na przykład morale piechoty podnosi się, gdy oddział stoi na wzgórzu. Teoretycznie brzmi to dość sensowne, lecz wystarczy, aby jednostki stanęły na dosłownie mikroskopijnym pagórku otoczonym przez strome ściany wąwozu, by od razu również podskoczyło ich morale. Zdarzało mi się także zaobserwować sytuację, w której żołnierze chętniej szli do bitwy, gdyż znajdowali się w towarzystwie innych oddziałów. Problem w tym, że… w pobliżu nikogo nie było. Wierzę jednak, że tego typu niedociągnięcia zostaną wkrótce wyeliminowane.
Piechota może zajmować napotykane budynki, tak jak w ostatnio wydawanych popularnych RTS-ach, aczkolwiek okazuje się, że tylko około 20% z tych budowli (np. w jakiejś wsi) da się wykorzystać w celach militarnych. W ostatecznym rozrachunku ta nowa opcja wypada dość blado, pomijając nawet jej wątpliwą skuteczność w walce. Na domiar złego wspomniane niewielkie wsie to najbardziej zaawansowana zabudowa, jaką miałem okazję zobaczyć podczas dwudziestu tur oferowanych przez betę. Walk w miastach w ogóle nie stwierdziłem; podczas oblężenia jakiejś miejscowości do starcia dochodzi nie w pobliżu zabudowań, a na polach znajdujących się w sporej odległości od budynków miejskich. Dziwne to, tym bardziej, że możliwość stawiania murów we własnych miastach sugeruje istnienie oblężeń z prawdziwego zdarzenia. Może uświadczymy je dopiero przy premierze gry...? Czas pokaże.

Beta niestety nie dała mi również możliwości sprawdzenia, czy da się brać jeńców ani tym bardziej tego, co można potem z nimi robić. Wszystko wskazuje także na to, że inteligencja wrogich armii opiera się na podobnych schematach, co w Medieval 2. W zależności od liczebności i rodzaju posiadanych wojsk można często ustalić, jakim modelowym zachowaniem posłuży się przeciwnik – czy będzie czekał, czym zaatakuje najpierw itd. Nie brzmi to, niestety, szczególnie zachęcająco. Zauważyłem też, że piechota zachowuje się czasami ślamazarnie i niezdecydowanie. Dobrze chociaż, że w Empire nie ma pamiętnych kłopotów z konnicą...
Rozwój techniczny i ideologiczny
Rozwój państwa został w Empire rozwiązany nieco inaczej niż ma to miejsce w poprzednich częściach serii. Jak pamiętamy, wcześniej rozwój odbywał się poprzez stawianie odpowiednich budynków w miastach. Teraz usprawnienia w rolnictwie, górnictwie, polityce, nawigacji i (częściowo) w handlu można wprowadzać poprzez prowadzenie badań, które trwają maksymalnie kilka tur. W ten sposób odblokowujemy dodatkowe przychody z prowadzonej przez obywateli działalności, a okręty i jednostki naziemne lepiej radzą sobie w walce.
Stosowanie usprawnień jest praktyczne niezbędne nie tylko do zdobywania większej ilości pieniędzy, ale również do prowadzenia wojny. Odblokować można zatem możliwość używania zabójczych dla konnicy bagnetów, kilka rodzajów formacji (klin, diament, ostrzał szeregami) oraz dodatkowe rodzaje amunicji. Co więcej, bez niektórych technologii nie da się w ogóle wznosić niektórych budynków tudzież szkolić najlepszych typów jednostek.
Dochodzenie do kolejnych zdobyczy technologicznych i ideowych można przyspieszyć, jeżeli do prac nad nimi przydzielimy tzw. dżentelmenów. Są to inteligenci, działający na podobnej zasadzie, co szpiedzy i zabójcy z poprzednich odsłon cyklu Total War. Gdy dżentelmeni przebywają w ośrodkach kształcenia (rozsiane po mapie szkoły, uniwersytety itd.), mogą wspomagać rozwój technologii w państwie – kolejne usprawnienia zdobywane są z większą szybkością.
Ciekawą sprawą jest także zjawisko zwane wiedzą powszechną. Powiedzmy, że zaniedbamy sobie rozwój pocisków rozpryskowych dla artylerii. Sąsiadujące państwa naturalnie postarają się rozwinąć tę technologię na swoim podwórku. Dojdzie do sytuacji, w której każda frakcja poza naszą będzie potrafiła stosować rozpryskową amunicję. Wówczas, na zasadzie mimowolnego rozpowszechniania się wiedzy, informacje na ten temat dotrą i do nas. Wprawdzie stanie się to bardzo późno, ale i tak lepsze to niż niedysponowanie w ogóle nową technologią. W ciągu dwudziestu tur udało mi się w ten sposób uzyskać jedno drobne usprawnienie w rolnictwie. Ile czasu będą potrzebować bardziej zaawansowane technologie? Na to pytanie wciąż nie znamy odpowiedzi.