autor: Dorota Drużko
Drakensang: The Dark Eye - pierwsze wrażenia - Strona 2
Choć DrakenSang zapewne nie przebije Baldur’s Gate czy Planescape Torment, ale warto dać mu szansę.
Przeczytaj recenzję Drakensang: The Dark Eye - recenzja gry
Kolejną istotną sprawą są typowe dla DSA tak zwane talenty, łącznie w DrakenSang jest ich 36 i zostały podzielone na pięć kategorii związanych z: dopasowaniem się do danego miejsca, tworzeniem przedmiotów, znajomością natury, atutami bojowymi oraz społecznymi. Tak naprawdę to właśnie od nich w dużej mierze zależy, jakie pojawią się opcje dialogowe i możliwości wybrnięcia z danej sytuacji. Jasne jest, że osobie znającej dobrze etykietę łatwiej będzie rozmawiać z wysoko postawionymi mieszkańcami świata Aventurii, natomiast dla wprawnego Alchemika nawet niepozorna roślinka może okazać się niezwykle pożądanym składnikiem do stworzenia pułapki lub mikstury. To właśnie umiejętność tworzenia przedmiotów decyduje o tym, co jesteśmy w stanie wydobyć z ciał pokonanych oponentów.
Następna zakładka w karcie postaci poświęcona została specjalnym atutom, które wykorzystamy bezpośrednio w czasie bitwy. Możemy wyróżnić trzy główne grupy – te związane z obroną oraz z atakami, osobno dla broni służącej do walki w zwarciu i dystansowej. Często to właśnie umiejętne ich użycie może mieć kluczowe znaczenie dla losów potyczki, trzeba jednak pamiętać, że korzystanie z nich zużywa naszą wytrzymałość. Na szczęście jej regeneracja przebiega dość szybko.

Pozostał jeszcze rzut okiem na czary, jakie nasz heros może poznać. W sumie w grze jest ich około pięćdziesięciu podzielonych na trzy rodzaje magii – ludzką, elficką (głównie poświęconą siłom natury) oraz wspólną. Same zaklęcia zaliczymy do raczej dość typowych szkół, takich jak przywołania, ochronne, ofensywne czy lecznicze. Ciekawą opcją jest możliwość wyboru stopnia natężenia czaru – nie musimy rzucać od razu ogromnego Fireballa w kierunku jednego słabego goblina – na takiego nieporadnego przeciwnika wystarczy najsłabszy poziom zaklęcia. Jeśli jednak zostaniemy zaatakowani przez całą grupę wrogów, z pewnością zdecydujemy się na najpotężniejszą jego wersję, która zada dotkliwe obrażenie wszystkim znajdującym się w pobliżu napastnikom.
Skoro udało się już stworzyć naszego bohatera, możemy rozpocząć właściwą rozgrywkę. Pojawiamy się w krainie Middenrealm wzorowanej na średniowiecznej Europie Centralnej, w której nastała piękna wczesna jesień. Trzeba przyznać, że okolica prezentuje się bardzo ładnie, w dodatku zarówno płynąca obok rzeka, jak i widoczne gdzieś w oddali góry nie pełnią jedynie funkcji estetycznych – cały świat gry stanowi tak dokładną kopię tego znanego z papierowego pierwowzoru, że w DrakenSang mogą przydać się oryginalne mapy systemu DSA.
Wszystkie krainy świata Aventurii czerpią z różnych kultur i tak oprócz wspomnianych średniowiecznych klimatów przemierzymy również bardziej egzotyczne rejony inspirowane między innymi krajami arabskimi. W czasie przygód trafimy też do mroźnego państwa Fountland, którego pierwowzorem były XVI-wieczna Polska i Rosja. Jego mieszkańcy słyną z nadużywania wysokoprocentowych trunków oraz najlepszej kawalerii w grze – Winged Cavaliers – wzorowanej na naszej rodzimej husarii.