autor: Maciek Jakubski
World of Warcraft: Wrath of the Lich King - test przed premierą - Strona 2
Już dziś można głośno powiedzieć, że Wrath of the Lich King jest dodatkiem lepszym od The Burning Crusade.
Przeczytaj recenzję World of Warcraft: Wrath of the Lich King - recenzja gry
Drugą podstawową atrakcją WotLK jest oczywiście nowy kontynent Northrend oraz podniesienie limitu poziomów do 80. Tu trzeba zapisać kolejny plus Blizzardowi, ponieważ nauczony przez TBC zdecydował się na zrobienie dwu krain startowych na różnych krańcach Northrend (Borean Tundra oraz Howling Fjord), a także na przeniesienie aż czterech swoich postaci na serwer testowy. Dzięki temu można spróbować, jak spisuje się w Northrend więcej niż jedna klasa. Krainy w Northrend są przeważnie większe od tych znanych z Outlandów. W dodatku sporo tu sub-zonów, czasem przypominających krainy z klasycznego WoW-a. Wyjątkowa jest kraina Wintergrasp, w całości przeznaczona do PvP. W dodatku pojawia się tam kolejna nowalijka w świecie World of Warcraft, a mianowicie machiny oblężnicze, latające i mechy. Nie trzeba być jasnowidzem, by odgadnąć, że będzie to najbardziej oblegana kraina w Northrend z racji PvP oraz maszyn, które można wykorzystać do walki.

Co do samych questów, to nie odbiegają one zbytnio od tego, do czego przyzwyczailiśmy się w WoW oraz TBC. Być może jest tylko więcej widowiskowych questów, jakie pojawiały się w ostatnich patchach do TBC, czyli polegających m.in. na bombardowaniu obiektów. W każdej niemal krainie są instanty. Podobnie jak w TBC podzielono je na dostępne dla grup pięcioosobowych a także raidowych – dla 10 i 25 graczy. Te w początkowych krainach nie należą do długich, raczej jest to rozrywka na góra godzinę, ale akurat mnie to się podoba. Nigdy nie przepadałem za spędzaniem kilku godzin w instancie. Oprócz Wintergrasp w WotLK pojawić mają się dwie nowe areny (Dalaran, Orgrimmar) oraz przynajmniej jeden battleground. Niestety, PvP to jak na razie najbardziej zaniedbana kwestia w becie. Blizzard koncentruje się na innych sprawach.
Na liście profesji pojawiła się nowa – Inskrypcje. Pozwala ona na dodawanie do czarów i umiejętności bonusów, np. dodatkowych obrażeń. Wszystko zależy od klasy i czarów, póki co dostępne są inskrypcje dla ledwie czterech klas: druida, priesta, paladyna i szamana. Reszta profesji, z wyjątkiem tych polegających na zbieraniu, jest dalej w powijakach. Na przykład Tailoring jest dostępny od ostatniej łatki i tak naprawdę dodano tylko kilka czarodziejskich nici zwiększających statystyki na spodniach oraz nowe bagi (zwykłe oraz dla enchanterów i warlocków). Jest też magiczny dywan, tylko nie można się go nauczyć. Niemniej jednak krawiec ma posiadać umiejętność szycia magicznych dywanów do latania.
Ciężko coś sensownego napisać o zmianach w poszczególnych klasach czy nowych umiejętnościach i talentach. Cały czas jest to testowane i zmieniane. Przykładem niech będzie hunter, który w drzewku „beast mastery” ma nowy talent exotic pets pozwalający na łapanie egzotycznych zwierząt, których… w becie jeszcze nie ma. W założeniu mają to być pety ciut lepsze od normalnych. Ze swojego warlocka jestem średnio ucieszony. Po włożeniu talentów w demonology straciłem 1000 punktów zdrowia, nie zyskałem dodatkowego damage, a zamiana w demona (Metamorphosis) przyda się dopiero w PvP. Dużo lepiej wygląda teraz drzewko Affliction.