autor: Przemysław Zamęcki
Dragon Age: Początek - GC 2008 - Strona 2
O ile nie zdarzą się jakieś nieprzewidziane opóźnienia, to w marcu przyszłego roku będziemy cieszyć się jedną z najlepszych produkcji w historii gier RPG.
Przeczytaj recenzję Dragon Age: Początek - recenzja gry
W grze nie znajdziemy tak modnej ostatnio opcji kooperacji. Opowiedziana historia przeznaczona jest tylko i wyłącznie dla jednego gracza i ma za zadanie całkowicie pochłonąć jego uwagę, bez konieczności odwoływania się do sztuczek zwiększających popularność programu. Co najważniejsze jednak, to właśnie sposób, w jaki poradzimy sobie z rozwiązywaniem zadań w ciągu tych pierwszych godzin zabawy, definiować ma po części późniejsze tło fabularne. Stąd też wziął się podtytuł gry, czyli Origins, bowiem właśnie mnogość wyborów i ich wpływ na przedstawiony w grze świat będą najważniejszym spoiwem łączącym poszczególne elementy Dragon Age.
Dla przykładu, wybierając pewien typ postaci, możemy w ogóle nie zobaczyć części dialogów z bohaterami niezależnymi lub mogą się one całkowicie różnić od pozostałych. Wszak szlachetnie urodzonego wojownika niekoniecznie muszą interesować te same sprawy co elfiego maga. I vice versa. A i duma oraz ponoszone konsekwencje wcześniejszych wyborów nie będą te same. Na pokazie autorzy zaprezentowali sposób rozgrywki i zachowań na podstawie dwu wymienionych wyżej klas postaci i muszę przyznać, że niezwykle spodobało mi się to, co zobaczyłem na ekranie telewizora.

Dragon Age ma zahaczać o tzw. oldschool, ale w żadnej mierze nie zamierza trącić myszką. Graficznie może jeszcze nie jest idealnie i całość prezentuje się gdzieś na poziomie drugiego Neverwinter Nights, należy jednak pamiętać, że to, co miałem okazję zobaczyć, pochodzi jeszcze co najmniej z początków lipca, a więc autorzy mają sporo czasu na dopracowanie szczegółów. Raził przede wszystkim brak jakichkolwiek efektów post processingu, ale możemy spać spokojnie – HDR czy innych podobnie zaawansowanych technik obróbki obrazu w grze nie powinno zabraknąć. Dała się zauważyć także olbrzymia jeszcze fluktuacja obrazu, co zapewne spowodowane jest wczesną wersją kodu.
Zupełnie nową jakość zapewnią Dragon Age wszelkie czary. Otóż będą one miały na siebie bezpośredni wpływ i połączone w śmiercionośne comba mogą uczynić klasę magów niezwykle potężną. Na ogólnie dostępnym filmiku widać, jak postać przy pomocy zaklęcia Tempest (wir powietrzny) ugasza szalejący w komnacie ogień. Ale co powiecie na wystrzelenie w kierunku grupy przeciwników kwasowego pocisku, który po trafieniu w jednego z bohaterów rozlewa się w postaci mazi po podłodze, następnie ta - podpalona przez maga przy pomocy zaklęcia ognistej kuli - zamienia się w śmiertelną pułapkę więżącą w płonącym piekle całą grupę wrogów? Pomysłowe, a to tylko jeden z przykładów wykorzystania tej techniki. Być może dzięki takiemu rozwiązaniu, spora grupa osób preferujących do tej pory zabawę typowo walczącymi klasami postaci, zechce spróbować czegoś nowego i wdzieje długie szaty czarodzieja?
Nie mogę również nie wspomnieć o fantastycznym udźwiękowieniu gry i znakomicie dobranych głosach występujących w grze wirtualnych osób. Całości obrazu dopełnia idealna wręcz synchronizacja ust z mówionym tekstem i mimika twarzy postaci dość mocno przypominająca to, co mieliśmy okazję oglądać w Mass Effect.
Po pół godzinie spędzonej z Dragon Age wyszedłem z pokazu wręcz zachwycony. Recycling w wydaniu Bioware trwa na całego, ale chciałoby się życzyć, aby choć kilka procent firm zajmujących się produkcją gier potrafiło w ten sposób przetwarzać własne pomysły. Jeżeli w którymś miejscu Kanadyjczykom nie powinie się noga, to możemy spać spokojnie. O ile nie zdarzą się jakieś nieprzewidziane opóźnienia, to w marcu przyszłego roku będziemy cieszyć się jedną z najlepszych produkcji w historii gier RPG.
Przemek „g40st” Zamęcki