King's Bounty: Legenda - testujemy przed premierą - Strona 2
Klon Heroes of Might and Magic? Nic bardziej mylnego. Klasyczna gra studia New World Computing, która zapoczątkowała słynny cykl turowych strategii, powraca - teraz w nowoczesnej oprawie audiowizualnej i z kilkoma innowacjami.
Przeczytaj recenzję King's Bounty: Legenda - recenzja gry
W King’s Bounty: The Legend prowadzony przez nas bohater jest najważniejszą postacią na ekranie. W grze nie możemy przejmować zamków i zarządzać nimi, tak jak ma to miejsce w serii Heroes of Might and Magic – tuliczy się wyłącznie eksploracja. Cała zabawa polega na zwiedzaniu bajecznie kolorowego świata, wypełnianiu zadań zleconych przez bohaterów niezależnych i eksterminacji licznych wrogów, począwszy od niegroźnych, mięsożernych roślinek, na ogromnych stworach (np. smokach) skończywszy. Maniakom klasycznych Heroesów pominięcie sfery ekonomicznej może wydawać się zbyt wielkim uproszczeniem, ale nie dajcie się zwieść pozorom – Legenda to gra bardzo rozbudowana, tyle że prezentuje swoje główne walory w przygodowym aspekcie rozgrywki.
Sterowanie bohaterem niczym nie różni się od tego, co widzieliśmy wcześniej w serii Heroes of Might and Magic. Wszystkie komendy wydajemy naszemu podopiecznemu za pomocą myszy, klikając w interesujący nas obiekt. Bohater posłusznie udaje się we wskazane miejsce i w zależności od sytuacji, podejmuje odpowiednie działania. W tej części rozgrywki akcja toczy się w czasie rzeczywistym i nie ma tu jakichkolwiek punktów ograniczających mobilność prowadzonej przez nas postaci. Inaczej niż w Heroesach.

Sytuacja diametralnie zmienia się, gdy dochodzi do walki. Wówczas czas zostaje zatrzymany, a dalsze zmagania odbywają się w turach. Pola bitew do złudzenia przypominają areny z ostatnich Heroesów. Same starcia również prezentują się bardzo podobnie, choć trzeba uczciwie przyznać, że autorom nie zabrakło nowych pomysłów i w ostatecznym rozrachunku należy je ocenić in plus. Co to za pomysły?
Po pierwsze, w trakcie walki nasze oddziały zbierają punkty furii (nagradzane są nie tylko sukcesy w ataku - w przypadku ponoszenia strat również otrzymujemy punkty), a te z kolei można wykorzystać do przyzwania potężnych istot, które dysponują fantastycznymi mocami. Nadprzyrodzone bóstwa mają tak duży potencjał, że w kilka chwil potrafią przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę, eksterminując naraz nawet kilkadziesiąt oddziałów wroga. Oczywiście najmocniejsze bonusy wymagają dużej liczby punktów furii, a tych w trakcie walki nie zdobędziemy znów tak wiele. Na szczęście bohater przez krótki czas po zakończeniu batalii nie traci uzyskanych wcześniej punktów, dzięki czemu może powiększać swój dorobek w kolejnym starciu. Warto o tym pamiętać przed potyczkami z bossami. Jeśli uda nam się naładować wskaźnik w kilku mniejszych bitwach, walki z najpotężniejszymi stworami mogą okazać się zdecydowanie łatwiejsze.
Drugą nowość stanowią skrzynie ze złotem, które czasem pojawiają się na polu bitwy. W King’s Bounty: The Legend gracz cierpi na nieustanny brak gotówki, dlatego możliwość łatwego pozyskania dodatkowych funduszy jest niezwykle kusząca. Problem polega na tym, że przejęcie kufra pełnego drogocennego kruszcu wymaga zużycia punktów akcji którejś z jednostek wchodzących w skład naszej armii. Gracz ma więc dylemat – czy skupić swoją uwagę na przeciwniku, czy też poświęcić któryś z oddziałów i zdobyć pieniądze.