autor: Jakub Kralka
Code of Honor 2: Łańcuch Krytyczny - pierwsze wrażenia - Strona 3
Code of Honor 2 to polska gra, która raz na zawsze ma przekonać graczy, że za małe pieniądze też można się dobrze bawić. Udaliśmy się do siedziby City Interactive, by na własne oczy przekonać się, ile w tym prawdy!
Przeczytaj recenzję Code of Honor 2: Łańcuch Krytyczny - recenzja gry
Rozgrywka jest dość szybka, żywa, zaś ilość przeciwników utrzymana na poziomie zdrowego rozsądku. Do wyboru dostajemy kilka poziomów trudności, w związku z czym każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Interakcja z otoczeniem stoi na naprawdę przyzwoitym poziomie, bardzo spodobała mi się na przykład możliwość odstrzeliwania łańcuchów od pryczy w więzieniu. Byłbym skłonny się założyć, że twórcy zapomnieli o takim detalu! A tu miła niespodzianka. Oprócz kul przeciwników należy uważać na buchający ogień czy na przykład parę wydostającą się z uszkodzonej rury. Możemy podnosić broń pozostałą po pokonanych wrogach, która znacznie wzbogaci nasz arsenał.
Twórcy postanowili zrezygnować z rozrzuconych po planszy standardowych „apteczek”. Bohater regeneruje się sam wraz z upływem czasu. Poziom obrażeń obrazuje ciemniejący i jaśniejący ekran. Warto wspomnieć, że bardzo często w trakcie zabawy wspierają nas dwaj, sterowani przez komputer, członkowie naszego zespołu. Twórcy zapowiadają dodatkowe szlify nad ich AI, chociaż już teraz wyglądało to nie najgorzej. W grze znajdziemy również system Covert Fire, czyli możliwość wymiany ognia z przeciwnikiem przy użyciu elementów zaskoczenia, na przykład wychylając się zza rogu. W wielu elementach rozgrywki Code of Honor 2 przypomina Rainbow Six Vegas 2, chociaż naturalnie w nieco uboższej wersji.

W trakcie rozgrywki irytować mogą takie elementy, jak np. brak możliwości przerwania oglądanych scenek. Jeżeli ktoś po raz pierwszy będzie przechodzić Code of Honor 2 – nie widzę problemu. Ale zagłębianie się w (niezbyt wyszukaną, bo i kto w takich FPS’ach na to patrzy) fabułę po raz drugi czy trzeci – może być naprawdę męczące. Niepokoi też trochę zbyt szybko kończąca się amunicja w magazynku. Ogólnie – raczej nie ma możliwości, by jej zabrakło, natomiast nieco nietęgą miałem minę, gdy mój bohater stał naprzeciwko dwóch przeciwników i musiał w tym czasie przeładowywać karabin. W teorii trzydzieści nabojów to zawsze tyle samo, ale mam wrażenie, że w innych strzelankach starczało ich na nieco większą liczbę wrogów.