Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 3 grudnia 2007, 11:55

autor: Patryk Rojewski

HEI$T - przed premierą

San Francisco. Koniec lat 60. Muzyka The Doors magnetyzuje i rządzi eterem. Olbrzymie okulary, kwiaciaste, luźne koszule, fryzury w stylu afro, spodnie dzwony dyktują modę. Jak widzimy, tło rozgrywki Skoku wymiata.

Zuchwałe napady, kompleksowe kradzieże, brawurowe ucieczki, bezpardonowe strzelaniny. Taaak. Cały wachlarz antyspołecznych akcji, w których nie raz braliśmy udział. W wirtualu oczywiście, a przynajmniej taką mam nadzieję. :-) Scareface, Mafia, The Godfather, Driver czy mistrzowska seria Grand Theft Auto. We wszystkich tych grach jako zimny, bezlitosny i wyrachowany antybohater doświadczaliśmy niejednej takiej sytuacji. Z Hei$tem, produkcją studia InExile Entertainment (odpowiedzialnego za Bard’s Tale) nie będzie inaczej. Pytanie tylko, czy lepiej.

San Francisco. Koniec lat 60. Muzyka The Doors magnetyzuje i rządzi eterem. Olbrzymie okulary, kwiaciaste, luźne koszule, fryzury w stylu afro, spodnie dzwony dyktują modę. Jak widzimy, tło rozgrywki Skoku wymiata. Wtedy pojawiamy się my. Nasza godność – Johnny Sutton. Smierć ojca podczas nieudanego napadu rabunkowego niewiele Johnny’ego nauczyła. Główny bohater właśnie opuszcza więzienie. Ma plan. Całą masę planów. Jakich? Na pewno nie dotyczą one ułożenia sobie nowego, spokojnego życia przestrzegającego prawo, wzorowego obywatela. Wręcz przeciwnie – ma on zamiar sterroryzować całe miasto precyzyjnie zaplanowanymi kradzieżami na ogromna skalę. Jak widać – resocjalizacja również nic nie dała.

Nerwy puściły...

Gra Hei$t składać się będzie z trzech zasadniczych elementów. Mówiąc krótko: z planowania, rabowania i zwiewania. Zacznijmy jednak od początku. Ambitne plany Johnny’ego oraz ich sukcesywne realizowanie nie miałyby racji bytu bez zgranej, uzupełniającej się w umiejętnościach, ekipy zaufanych kompanów. Jest ich czworo. Wujek Sal będący swoistym mózgiem operacji odpowiedzialny jest za gromadzenie wszelkich, niezbędnych informacji potrzebnych do zakończenia akcji sukcesem. Są to m.in. dokładne dane dotyczące tras konwojów, dróg ucieczek, rodzaju zabezpieczeń, rozkładu kamer, alarmów oraz liczby strażników – ich rozmieszczenia, a także taktyki, jaką podejmują podczas napadu na bank. Kolejny to Cracker. Jak sama nazwa wskazuje jest to delikwent, któremu sejfy oraz broniące je – nawet najnowocześniejsze zamki – nie są obce. Następnie mamy Crumba. Osiłek ten wyperswaduje każdemu chęć włączenia alarmu, ucieczki czy chwycenia za broń. Fantastyczną czwórkę zamyka Kid. Jest on pewnego rodzaju odpowiednikiem Jasona Stathama z filmów Transporter – specjalistą od brawurowych ucieczek, mistrzem kierownicy, gościem od ostrej jazdy i błyskawicznych ewakuacji z łupem w bagażniku. Powyższa ekipa speców przywołuje na myśl takie filmy jak Italian Job, Gorączka czy części Ocean’s... Zgranie i współpraca są zatem kwestią zasadniczą.

Naszym najgroźniejszym oponentem podczas napadów na banki będzie czas, którego bezlitosny upływ będziemy kontrolować za pomocą stopera. Jesteśmy Panami sytuacji. Kontrolujemy wszystko. Przerażonych klientów, pracowników banku i strażników skłonnych do przeprowadzania brawurowych akcji, a także własnych krnąbrnych podkomendnych. Tak. Nasza ekipa też okazuje emocje, które mogą pokrzyżować nawet najlepiej zaplanowany skok. Udzielona im szybka reprymenda przyczynić się może do uniknięcia poważnych błędów w przyszłości, zasłużona pochwała sprawia zaś, że nasi ziomale stają się skuteczniejsi przy okazji następnych napadów.

Specjalna strzelba z wbudowanym w lufę zakładnikiem.

Od zakładników wydobywamy informacje o kodach, hasłach oraz szyfrach. Nie możemy jednak przesadzić z „siłą perswazji”, bo pracownik pod wpływem strachu może... przykładowo zapomnieć szyfru do skarbca! Łagodność w sytuacji napadu na bank również nie popłaca. Ktoś z przetrzymywanych może to wyczuć i poczuć błędnie pojęty luz. Dochodzi wtedy z ich strony do bezmyślnych, bohaterskich czynów, które zawsze pozostawiają po sobie masę dymu i niepotrzebnych problemów. Warto również unikać zbędnych wystrzałów oraz starać się zawsze ogłuszać lub kneblować i związywać naszych zakładników. Wszystko po to, by zminimalizować szansę ewentualnej porażki.

Ok. teraz czas na niecodzienną innowację, która sprawiła, że w Hei$ta z czystej ciekawości zagrać będę musiał. Implementacja głosowej kontroli. Tak, dobrze przeczytaliście. Czujecie? Za pomocą mikrofonu będziemy w stanie wydawać komendy i rozkazy naszym sprzymierzeńcom. Okrzyki i im podobne emocje również wchodzą w skład tego nietypowego patentu. Wszystko to sprawi, że poczujemy się jak w filmie. Interaktywnym filmie. Pamiętacie soczyście wulgarną odezwę Yolandy „Huny Bunny” (Amandy Plummer) do klientów restauracji w filmie Pulp Fiction? Teraz my będziemy mogli wykrzyczeć słynny tekst: „To jest napad!” Ważne, byśmy tylko nie zrobili tego na komputerze rodzica pracującego w banku. :-)

No co? To tylko parasolka!

Oprócz misji głównych w grze Hei$t czekają na nas również te poboczne. Nie mniej istotne. Ich realizacja nieraz ułatwi nam ukończenie wątku fabularnego. I tak na przykład pomoc udzielona przedsiębiorstwu oczyszczania miasta zaowocuje zablokowaniem przez śmieciarki ścigające nas wozy policyjne. Do tego dochodzi okradanie barów, zapewnianie sobie kontaktów, zawiązywanie sojuszów z gangami czy przekupywanie strażników. Będzie się działo!

San Francisco ma tętnić życiem. Mamy otrzymać ogromną swobodę poczynań. Ma być świetna grafika i wymagająca SI oponentów. Niestety to na razie tylko obietnice, bo z dostępnych screenów niewiele wynika, a już na pewno nie graficzny „miód” czy „żyjące” miasto. Na dziś nie wiadomo również nic na temat dostępnego uzbrojenia czy aut, nad którymi będziemy mogli objąć kontrolę. Panowie z InExile mają jeszcze dużo do zrobienia, a zostały już tylko 3 miesiące do premiery zapowiadanej na luty 2008. Muszą się więc postarać, bo ich Hei$t może nie przeżyć pojedynku z GTA IV. Całość przedsięwzięcia uzupełnia bogaty soundtrack. Kawałki Stonesów, Animalsów czy wspomnianych Doorsów niewątpliwie uprzyjemnią nam zabawę i ułatwią wczucie się w czas.

Ciekawe co jest w bagażniku?

Hei$t zapowiada się na wybuchową mieszankę GTA z Driverem i grami z „Tom Clancy’s” w tytule. Szczegółowe planowanie napadów, korzystanie z umiejętności członków drużyny, uciekający czas, nerwy, na koniec spektakularne, dynamiczne ucieczki. Większością elementów możemy sterować głosem. Do tego dochodzi muzyka gigantów z lat 60. i możemy Hei$ta bardzo pozytywnie zapamiętać. Oby tylko oprawa graficzna sprostała naszym wymaganiom, a obiecane, ciekawe pomysły wypaliły i sprawdziły się w praktyce. W Hei$ta pobawić się będą mogli zarówno posiadacze blaszaków jak i konsol Xbox 360 oraz PlayStation 3. Jest szansa, że w lutym zrobimy skok po Skok.

Patryk „ROJO” Rojewski

NADZIEJE:

  • ciekawy i rozbudowany element planowania napadów;
  • możliwość kontrolowania zachowania członków naszej drużyny oraz zakładników;
  • trzymające w napięciu, dynamiczne ucieczki;
  • różnorodność misji pobocznych, mających istotny wpływ na misje główne;
  • kontrola głosowa;
  • odjechana ścieżka dźwiękowa.

OBAWY:

  • szata graficzna może nie dać rady;
  • San Francisco może wcale nie być żyjącą własnym życiem metropolią;
  • przez wzgląd na masę czynników, na które musimy uważać – gra może być nieprzyjemnie trudna i momentami wkurzająca;
  • zbyt mało strzelanin (z racji konieczności zachowania ostrożności podczas napadów).
HEI$T

HEI$T