autor: Emil Ronda
Call of Duty 4: Modern Warfare - test przed premierą - Strona 4
Call of Duty 4 w sieciowym trybie, to taki Neo Counter-Strike, unowocześniony, doprawiony bardzo ciekawymi patentami. Podczas rozmów z graczami nie spotkałem się jeszcze z negatywnymi opiniami o grze.
Przeczytaj recenzję Call of Duty 4: Modern Warfare - recenzja gry
Universal Soldier
Grając w sieci będziemy awansować. W becie maksymalnie można osiągnąć 16 poziom wtajemniczenia. Co na tym zyskujemy? Oprócz tego, że odblokowujemy kolejne rodzaje broni, to dostępne stają się specjalne upgrade’y do nich. Tak oto możemy zamontować sobie do M16 tłumik (nie pojawiamy się na radarach przeciwników podczas oddawania ognia), granatnik, specjalny celownik (red dot sight) czy lunetę (na upartego można stosować nawet w uzikach). Zawsze musimy zdecydować się na jeden taki dodatek.
Zupełnie odmienny system stanowią tzw. PERKS, czyli 3 wolne sloty na udoskonalenia, które dobieramy w zależności od sposobu, w jaki gramy. Tu mamy naprawdę duży wybór; od ładunków C4, przez dodatkowe granaty, zwiększenie siły rażenia pocisków, zwiększenie siły penetracji pocisków (większe szanse przebicia się przez np. drewniane ściany), zwiększenie wytrzymałości (życia) postaci, niewidzialność na radarze, zwiększenie siły rażenia materiałów wybuchowych (wliczają się granatniki, granaty i C4), dłuższy sprint żołnierza, zwiększona stabilność celowania na zoomie, bazookę na wyposażeniu (jako trzecia broń, ale tylko dwa naboje) czy tzw. last stand, który polega na tym, że jeśli już zostaliśmy powaleni na ziemię serią, w ostatnim tchnieniu nasz wojak automatycznie wyciąga pistolet i leżąc, tuż przed śmiercią, możemy zadać jeszcze śmiertelne rany wrogowi. Całość tych wyborów (udoskonalenia dla broni plus cechy dla postaci) składa się właśnie na klasę postaci – klika z nich mamy gotowych do wyboru, ale na pewno po paru walkach w sieci zaczniecie tworzyć własne, dopasowane do swoich potrzeb.

Oprócz standardowych trybów Free for All (każdy na każdego) i Team Deathmatch mamy przejmowanie flag (trzeba chwilę przy takiej postać, by ją zdobyć; im więcej naszych żołnierzy ją obstawia, tym szybciej flaga jest przejmowana), oraz podkładanie lub rozbrajanie bomby. W tym przypadku jedna drużyna nie może dopuścić, by druga podłożyła bombę w dowolnym z wyznaczonych miejsc, a nawet jeśli to zrobi, jest jeszcze ewentualnie czas na jej rozbrojenie. Na półmetku zabawy w tym trybie strony zamieniają się rolami. To jedyny tryb w becie, w którym gra się bez respawnów, czyli jeśli zginiemy podczas rozgrywki, musimy odczekać do końca rundy. Niektóre z trybów można grać w wersjach dla mniejszej liczby graczy, np. w 2-, 3-osobowych drużynach. Idealne, jeśli nie macie wielu Polaków do zaproszenia do zabawy, a chcecie zrozumiale dla reszty pokląć na serwerze w rodzimym języku.
Neo Counter-Strike
Ta gra przypomina mi bodajże najbardziej popularną strzelaninę sieciową wszech czasów, czyli Counter-Strike’a. Gra się równie szybko, zestaw broni jest bardzo, ale to bardzo podobny, nawet tryby zabawy niewiele od siebie odbiegają (na czele z niemal skopiowanym z CS’a podkładaniem bomby). Możliwość atakowania nożem to tylko jeden z wielu podobnych szczegółów. Call of Duty 4 w sieciowym trybie, to taki Neo Counter-Strike, unowocześniony, doprawiony bardzo ciekawymi patentami. Podczas rozmów z graczami nie spotkałem się jeszcze z negatywnymi opiniami o grze. Wszyscy wychwalają płynność grafiki, jej szczegółowość i ciekawe rozwiązania. Już w becie można tworzyć klany, a te po premierze pełnej wersji będą wyrastać jak grzyby po deszczu – to pewne. Wśród szczęśliwców, którzy wałkują na wszelkie sposoby beta-wersję, tytuł ten już stał się przebojem tej jesieni, a może nawet najważniejszą grą tego roku.
Emil „Samuraai” Ronda