autor: Emil Ronda
Call of Duty 4: Modern Warfare - test przed premierą - Strona 3
Call of Duty 4 w sieciowym trybie, to taki Neo Counter-Strike, unowocześniony, doprawiony bardzo ciekawymi patentami. Podczas rozmów z graczami nie spotkałem się jeszcze z negatywnymi opiniami o grze.
Przeczytaj recenzję Call of Duty 4: Modern Warfare - recenzja gry
Piekło wszędzie...
Plansze. W becie są trzy i każda z nich oferuje nieco inne doznania. Jest miasteczko na bliskim wschodzie rodem z filmu Helikopter w Ogniu (zresztą z rozbitym na głównym placu – a jakże – śmigłowcem). Jest też plansza, gdzie większość walk odbywa się w dużym budynku pełnym większych i mniejszych pomieszczeń (taki bardziej złożony magazyn) oraz na obrzeżach pełnych kontenerów. Jest w końcu Overgrown, czyli raj dla snajperów i w ogóle chyba najlepsza plansza bety. Tu rzadkie raczej zabudowania rozdzielone są drzewami i wysoką trawą. Otwarte tereny są tu śmiertelne, ale po paru dniach treningów można poczuć się jak ryba w wodzie i nawet eliminować chowających się w trawie snajperów (pamiętacie? gdy strzelają, ZAWSZE widać ich na radarze).

Środki doraźne
Eliminować możemy przy pomocy wielu rodzajów współczesnego uzbrojenia. Standardowo mamy na wyposażeniu pistolet i drugą, „poważniejszą” broń do wyboru spośród klas: Assault Rifles (np. M16A4 czy AK-47), Sub-Machine Guns (np. Uzi), Light Machine Gun (w tej grupie np. M249), Shotguns (bez komentarza), i Sniper-Rifles (dla amatorów modlitw pod nosem i jednostrzałowych egzekucji). W becie odblokować można mniej więcej połowę wszystkich rodzajów broni, a w każdej z wymienionych grup znajduje się od 2 do 7 modeli broni. Każda z nich opisana jest kilkoma wskaźnikami: celność, siła rażenia, zasięg i szybkostrzelność – to główne i najważniejsze z nich. Wszystkie wyglądają i brzmią naprawdę świetnie (i każda oczywiście inaczej), a animację przeładowania każdej z nich mógłbym oglądać w nieskończoność.