autor: Bartłomiej Kossakowski
The Last Remnant - zapowiedź - Strona 2
Bohater co prawda nosi długie włosy, ale bliżej mu do naszego Wiedźmina niż do typowego bishonena. Jest siwy, wysoki, posępny, mroczny i tajemniczy, a na każdym z zaprezentowanych dotychczas zdjęć ciało i ubranie ma zachlapane krwią.
Przeczytaj recenzję The Last Remnant - recenzja gry
Nowy świat
Na potrzeby The Last Remnant, Square Enix tworzy całkiem nowe uniwersum. Akcja gry rozpoczyna się na wyspie Eulam, a my spotkamy tu wiele przedziwnych ras, choć cztery z nich odegrają kluczową rolę w opowieści. Ta nazwana Mitra (nie ma nic wspólnego z kotopodobnymi Mithra z Final Fantasy XI) najbardziej przypomina ludzi. Yama to gigantyczne i przerażające swym wyglądem, ale w gruncie rzeczy całkiem przyjazne, rybopodobne stwory. Sovanni mają cztery ręce i kocie głowy. Są jeszcze Qsiti, czyli humanoidalne jaszczurki. Czarują.
Rozgrywka zawiedzie nas zarówno do miasteczek, pełnych żyjących stworzeń i ciekawie zaprojektowanych budowli, jak i do lasów, i na pustynie, które – jak się szybko okaże – nie będą wcale takie puste, bo rozegrają się tam wielkie bitwy. Między poszczególnymi lokacjami będziemy przemieszczać się tak, jak się to odbywało choćby w Fire Emblem – po prostu zaznaczając miejsce kursorem na mapie. To rozwiązanie odbierające graczom nieco przyjemności wynikającej z eksploracji świata, ale pracownicy Square Enix zapewniają, że zabawy i tak wystarczy minimum na 30 godzin.
Unreal Engine 3 nie zawodzi po raz kolejny. Mimo że gra jest w produkcji krócej niż Final Fantasy XIII, dzięki użyciu gotowego silnika prace idą szybciej i już teraz zaprezentowano grywalną wersję TLR. Premiera zapowiedziana jest na przyszły rok i sporo trzeba jeszcze poprawić: tekstury podłoża nie były najładniejsze, podobnie jak modele bohaterów (nawet tego głównego!).

Za to projekty postaci i miejsc zachwycają już teraz – na pierwszy rzut oka uniwersum TLR to połączenie Władcy Pierścieni z Gwiezdnymi Wojnami (ale raczej epizodami I-III). Gdy przyjrzymy się bliżej, jedynym słowem, jakie przychodzi do głowy, by opisać oprawę graficzną gry, jest kulinarne określenie: fuzja. I dotyczy to każdego widocznego aspektu: od roślinności, przez faunę, po architekturę, symbolikę, stroje i wygląd postaci, które łączą w sobie cechy dorobku wszystkich ziemskich ras z różnych okresów.
Doświadczymy tu baśniowej zwiewności i japońskiej delikatności jednych krain, dzikości innych, przerażających mroków skał i podziemi czy niepokojącego dreszczu rozległych równin. Niemal wszędzie ukryte są symbole, których nieznajomość być może nie przeszkodzi w rozgrywce, za to na pewno bardzo wzbogaci jej sens dla tych, którzy znaki te dostrzegą. Architektura łączy najbardziej charakterystyczne elementy stylów ziemskich kultur różnych kontynentów: są tu azjatyckie miasteczka z markizami i powiewającymi tkaninami, japońskie domostwa z papierowymi shoji czy chińskie ekrany i pagody. Zobaczymy formy bliskie kopułom, kolumnom i minaretom Bliskiego Wschodu oraz Azji Mniejszej, ale też zamki w stylu europejskiej arystokracji i tajemnicze budowle starożytnych cywilizacji.