autor: Wojciech Gatys
The Settlers: Narodziny Imperium - zapowiedź - Strona 2
Patrzeć, jak miasto się rozrasta, jak ptaki śpiewają, a weseli mieszkańcy sieją ziarno na przyszłoroczne plony – to doskonała rozrywka na sielankowe dni.
Przeczytaj recenzję The Settlers: Narodziny Imperium - recenzja gry
Kolejnym ambitnym celem, jaki stawiają sobie pracownicy Blue Byte, jest stworzenie tętniących życiem, ogromnych, średniowiecznych osad, w których wesoły gwar, brzęczenie kufli w gospodzie i gdakanie kur mieszać się będzie ze szczękiem wykuwanych mieczy i rżeniem koni, które wkrótce ze swoimi jeźdźcami wyruszą w bój. Widać pozazdroszczono kolegom z podwórka – Sunflowers – którym tak dobrze pod tym względem wyszło Anno 1701. Na pierwszych screenshotach z Settlers VI można gołym okiem zauważyć efekty pracy – niektóre osady jako żywo kojarzą się z Mirmiłowem Janusza Christy, a na niektórych screenach spotkać można nawet – wypisz, wymaluj – Łamignata. Całość okraszona jest naprawdę interesującymi efektami świetlnymi – przedzierające się przez korony drzew światło, zalewające leśne polany naprawdę robi wrażenie. Nie zapomniano też o różnorodności – projektanci lokacji wzorują się na miejscach, które można spotkać w całej Europie – nie zabraknie więc spalonych słońcem równin południa, zielonych łąk środkowej części kontynentu czy zmrożonych śniegiem górskich szczytów. Na pewno nie będziemy mogli narzekać na wciąż te same, nudne lokacje i krajobrazową nudę. Jak zwykle w przypadku Settlersów liczyć możemy na żywe kolory, kreskówkowe, przesadzone animacje i disnejowsko-smerfową atmosferę całości. Oby tylko Niemcy nie przesłodzili!

Aby otworzyć serię na nowych graczy, Limpach i spółka zamierzają wprowadzić szereg usprawnień do interfejsu użytkownika. Wszystkie ważne opcje dostępne będą na wyciągnięcie myszki, a szereg ikon informujących (np. alert, iż w tartaku właśnie zabrakło drewna) pozwoli nam łatwo wychwycić wąskie gardła naszego imperium ekonomicznego. Rozwój prawdziwej potęgi często zależy od efektywności i roztropny sekretarz partyjny, eee, to znaczy król, powinien unikać marnotrawstwa i przestojów wszędzie tam, gdzie to możliwe.

Nie można zapomnieć też o rozgrywce wieloosobowej. Choć nie ma co liczyć na wspomniany przeze mnie wcześniej dzielony ekran dla dwóch graczy, ani obsługę za pomocą joysticka (pewnie trzeba by się najpierw włamać do jakiegoś muzeum po ten joystick), projektanci z Blue Byte zamierzają i tutaj wprowadzić nieco innowacji. Przede wszystkim – zgodnie z coraz silniej występującą ostatnio modą – największy nacisk w multiplayerze położony zostanie na tryb kooperacji. Choć potyczki gracz kontra gracz będą oczywiście dostępne, niemieccy programiści testują nowe rozwiązania, dzięki którym współpraca w ramach jednej nacji przebiegać będzie jak najsprawniej.