Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 6 grudnia 2006, 12:56

autor: Radosław Grabowski

Silent Hunter 4: Wolves of the Pacific - pierwsze wrażenia - Strona 2

W Paryżu zaprezentowano nam czwartą część słynnej serii Silent Hunter, noszącą podtytuł Wolves of the Pacific i traktującą oczywiście o kapitanowaniu łodzi podwodnej podczas II Wojny Światowej.

Po dość szybkim procesie ładowania scenariusza oczom moim ukazało się centrum dowodzenia, w którym ujrzałem pełniących służbę członków załogi. W stosunku do poprzedniej odsłony cyklu SH zmianie uległ sposób animowania postaci, gdyż w nowej grze oparto go na systemie szkieletowym. Poszczególne modele marynarzy prezentowały się naturalnie i należycie korelowały z dokładnie dopracowanym otoczeniem. Z pietyzmem odwzorowano wszystkie zawory, rury, wskaźniki, dźwignie i inne okrętowe wihajstry, nie pomijając jednocześnie sprawy odpowiedniego cieniowania każdego obiektu. Rozglądając się wokół można było przełączać się pomiędzy poszczególnymi załogantami po kliknięciu na nich, zyskując tym samym dostęp do przyrządów w rodzaju steru kierunku, prędkości i głębokości oraz mapy nawigacyjnej itd. Wśród urządzeń wyjątkową uwagę zwracała para peryskopów (każdy z dwoma stopniami przybliżenia), a także sonar i radar (odpowiednio do wykrywania celów morskich i powietrznych).

Swoistą drogę na skróty stanowił graficzny interfejs użytkownika, który poprzez oznaczone piktogramami zakładki dawał szybki dostęp do wszystkich zakamarków statku bez konieczności żmudnego eksplorowania pokładów. Warto zauważyć, iż przy projektowaniu tego systemu developerzy kierowali się licznymi sugestiami entuzjastów serii Silent Hunter, celem stworzenia rozwiązania maksymalnie zoptymalizowanego. Dla zagorzałych zwolenników samodzielnego modyfikowania przewidziano opcję zmieniania właściwości interfejsu poprzez ingerencję w pliki konfiguracyjne. Ponadto autorzy pomyśleli zarówno o prawdziwych wilkach morskich, jak i o mniej zaawansowanych wirtualnych podwodniakach. Właśnie dlatego przygotowano po dwie wersje większości elementów interfejsu, dzięki czemu umożliwiono przykładowo ustalanie prędkości za pomocą telegrafu okrętowego (cała naprzód, pół wstecz itp.) lub precyzyjnych komend (podawanie określonej liczby węzłów).

Empiryczny kontakt z morzem wywołuje u wielu osób nieprzyjemne objawy chorobowe, spowodowane przez kołyszące się fale i inne marynistyczne atrakcje. Gdy zobaczyłem, jak SH4 wygląda po włączeniu zewnętrznego ujęcia kamery, też poczułem się słabo. Były to jednakże chwile niezwykle przyjemne, ponieważ rumuńscy twórcy zaserwowali mi prawdziwą ucztę dla oczu. Podwodna łódź stała wynurzona w porcie, o jej burty miarowo rozbijały się fale, w rozkołysanej tafli oceanu odbijały się płynące w powietrzu chmury etc. Zbliżenie stojącego w pobliżu niszczyciela ujawniło mnóstwo drobnych detali okrętu łącznie z marynarzami, wykonującymi różne pokładowe czynności. Szczegółów nie brakowało również portowi – pracowały żurawie, pomiędzy budynkami krzątali się ludzie itd. Stanowiło to jednak zaledwie przystawkę przed daniem głównym, którego konsumpcja rozpoczęła się dopiero po uruchomieniu silników dowodzonego statku. Kręcące się śruby powodowały sugestywnie wyglądające załamania powierzchni wody, a po zanurzeniu pojawiły się m.in. charakterystyczne złudzenia optyczne i snopy słonecznego światła, penetrujące głębiny.

Wielkie oczekiwania i zawirowania wokół Star Citizen - na co poszło 95 milionów dolarów?
Wielkie oczekiwania i zawirowania wokół Star Citizen - na co poszło 95 milionów dolarów?

Przed premierą

Star Citizen to bardzo obiecujący projekt - zebrał w końcu w formie crowdfundingu 95 milionów dolarów. Na jakim etapie są prace? Czy zawirowania wokół tytułu odbiją się na jakości gry?

Star Citizen -  spełnienie marzeń fanów kosmicznych symulatorów?
Star Citizen - spełnienie marzeń fanów kosmicznych symulatorów?

Przed premierą

Chris Roberts ma prawie 30 milionów dolarów na wprowadzenie w życie nowoczesnej mieszanki Wing Commandera, Privateera i Freelancera. Rozmach Star Citizena jest ogromny, ale równie wielkie są oczekiwania fanów.

Gra Star Citizen, czyli co najlepsze z Wing Commandera, Privateera i EVE Online
Gra Star Citizen, czyli co najlepsze z Wing Commandera, Privateera i EVE Online

Przed premierą

Chris Roberts chce przywrócić blask gatunkowi kosmicznych symulatorów tworząc grę, która połączy jakość bitew i fabuły z Wing Commandera z otwartym światem Privateera.