autor: Wojciech Gatys
Sam & Max: Season 1 – Culture Shock - przed premierą - Strona 3
Motywy takie jak „wyciąganie meldunku z wnętrza kota”, „poszukiwanie zaginionej Wielkiej Stopy” i „największy na świecie kłębek włóczki” na zawsze przeszły do historii gier komputerowych. Fani chcieli więcej przygód Sama i Maxa.
Przeczytaj recenzję Sam & Max: Season 1 – Culture Shock - recenzja gry
Oryginalne Sam & Max Hit the Road znane było również z sympatycznych, zręcznościowych mini-gierek, które napotykaliśmy w trakcie przygód. Znajdziemy je także w nowych epizodach – na przykład ściganie przestępców wozem Freelance Police pozwoli zarobić pieniądze potrzebne na zakup bardzo drogiej, eksperymentalnej broni z katalogu firmy Bosco. Oczywiście i tu nie obyło się bez markowego humoru – najpierw musimy podjechać blisko ściganego, następnie przestrzelić mu tylny reflektor, a wreszcie wyprzedzić i wlepić wysoki mandat za... brak świateł. Sam i Max czasem lubią naciągać przepisy...
W każdym kolejnym odcinku odkrywać będziemy kolejne dzielnice miasta i otrzymamy trudne kryminalne sprawy do rozwiązania. A będzie ich mnóstwo – problemy nastoletnich gwiazd, które nie umieją poradzić sobie w dorosłym życiu, sekty kontrolujące umysły, fałszowane taśmy z ćwiczeniami gałek ocznych... że o epidemii „hiperaktywnego zapalenia pęcherza” nie wspomnę. Każdy odcinek to około 3-4 godzin zabawy, a więc z jednej strony nie powinniśmy się znudzić długim klikaniem, a z drugiej – przy ogromnej intensywności akcji i zabawy – wystarczająco, aby zachęcić nas do zakupu kolejnego odcinka.

Tak naprawdę sukces serii zależy od odcinka Culture Shock, który w ciągu najbliższych tygodni udostępniony zostanie na oficjalnej stronie TellTale Games. Jeżeli trójwymiarowy Sam i Max przypadnie do gustu wymagającej, ale z drugiej strony – mocno wyposzczonej klienteli, decyzja o przejęciu serii była strzałem w dziesiątkę i możemy się spodziewać, że obaj detektywi będą „żyli długo i szczęśliwie”. Jeżeli jednak coś pójdzie nie tak (a ja, jako dyżurny czarnowidz już się tego obawiam) – TellTale Games nie tylko nie zwrócą się koszty „własności intelektualnej” LucasArts, ale prawdopodobnie producenci i programiści zostaną szybko utopieni w smole i wytarzani w pierzu przez zawiedzionych fanów Sama i Maxa. Nieraz już zdarzało się, że „stara, dobra marka” przejęta przez nowy team programistyczny traciła całą swoją renomę. Oby TellTale Games mieli więcej wspólnego z Crystal Dynamics niż Beautiful Game Studios...
Mimo swego czarnowidztwa i – co zaznaczyłem na początku – średniej sympatii do oryginalnej produkcji LucasArts, trzymam jednak kciuki za tę grę. Dlaczego? Bo jeśli producenci zbiją majątek na Samie i Maksie, to na pewno dołączy do nich Ron Gilbert i Tim Schafer, którzy dadzą się przekonać do stworzenia kolejnych odsłon takich cudownych gier jak Day of the Tentacle czy Monkey Island. A wtedy mogę nawet dać Maxowi buziaka. Nie takie rzeczy się robiło dla idei...
PS Koniecznie wpadnijcie na oficjalną stronę gry – http://www.telltalegames.com/sam_and_max. Nawet jeśli nowy Sam i Max będą kiszką, warto się pośmiać korzystając z generatora komiksów i czytając oryginalne dzieła Steve’a Purcella. Siekieraut!
Wojtek „Malacar” Gatys
NADZIEJE:
- długo oczekiwany powrót Sama i Maxa!
- pasja i poświęcenie producentów;
- interaktywność i ciekawe lokacje;
- humor; ha-ha.
OBAWY:
- czy twórcy nie ZA BARDZO się starają?
- i czy podołają bardzo ambitnemu zadaniu?