autor: Wojciech Gatys
Left Behind: Eternal Forces - przed premierą - Strona 2
Chcemy oryginalności! – to hasło powtarzam już od lat i co tu dużo mówić – Eternal Forces zapowiada się na naprawdę niepowtarzalny tytuł.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Fabuła i przesłanie gry pozwala na interesujące podejście do sprawy rekrutacji żołnierzy. Nie „produkują” się oni w specjalnych budynkach (koszarach czy centrach szkoleniowych), ale po prostu chodzą po ulicach, jako zwyczajni mieszkańcy. Każdy z nich posiada pewną wartość „wiary”, która określa, czy jest dobry, zły czy neutralny. Dobrzy obywatele wstępują w szeregi Opozycji Ucisku, źli – stają po stronie Antychrysta. Naszym zadaniem będzie przekonać neutralnych, aby przyłączyli się do wykonywania boskiego dzieła.
I to właśnie ten element Lyndon i spółka uważają za kluczowy dla przesłania gry i jej oryginalności. Na płaszczyźnie czysto rozrywkowej – po prostu musimy zapobiegać przejściu obywateli na stronę wroga i dbać o własne interesy, aby wygrać wojnę. To, kto z kim walczy, może być sprawą drugorzędną, choć chyba nawet niewierzący gracze odkryją potencjał w tak wyrazistych elementach jak wojska Lucyfera, aniołowie Apokalipsy czy otwarte wrota piekieł. Jeżeli natomiast ktoś sięgnie głębiej, zauważy, że to, co jest teoretycznie tylko rekrutowaniem żołnierzy, może dla niektórych oznaczać rozterki moralne, ciągłe kuszenie przez zło i możliwość dokonania wyboru. Trzeba przyznać, że może to poruszyć wyobraźnię.
A jak będzie wyglądała sama rozgrywka? Choć starcia nie będą przebiegały na jakąś ogromną skalę (pamiętajmy, że całość dzieje się w mieście, a nasi bohaterscy żołnierze to zaledwie garstka śmiałków), możemy spodziewać się efektownych walk. Szczególnie, jeśli zwrócimy uwagę na fakt, że w ich trakcie wystąpić mogą specjalne zdarzenia i nieoczekiwane zwroty akcji. Szatan przegrywa walkę? Może więc użyć specjalnej zdolności kuszenia i obniżyć morale naszych wojsk. My z kolei możemy dokonywać cudów, choć rozstąpienie się Morza Czerwonego raczej nie wchodzi w grę. W każdym razie zawsze można odwołać się do bardziej zaawansowanej broni konwencjonalnej i na przykład wprowadzić do boju czołg typu Abrams.
A jeśli boicie się, że Left Behind: Eternal Forces to kolejna gra stworzona przez fanatyków, którzy na widok kolejnej powtórki Rambo odprawiają egzorcyzmy, mam dowód, że gra ma zdrowe podejście do rzeczywistości. Jaki? Otóż w trybie gry wieloosobowej będziemy mogli wcielić się również w Nicolae Carpathię i poprowadzić do walki legiony piekieł. Prosiliśmy o wypowiedź w tej sprawie pewną toruńską radiostację, ale nie udało się uzyskać oficjalnego stanowiska.
Twórcy gry otwarcie przyznają, że trzeba mieć do Chrześcijaństwa otwarte podejście i jeśli chce się przekazać jakieś wartości, nie można tego robić cenzurując wszystkich i wszystko. Zresztą – jak przyznaje to sam Troy Lyndon – Biblia jest bardzo krwawą, a nawet miejscami okrutną księgą i wcale nie próbuje nas przekonać, że walka dobra ze złem jest łatwa i przyjemna. Choć w Left Behind nie będziemy oglądać scen rodem z Mortal Kombat, na pewno nie zabraknie krwi, potu i łez. Ostatecznie pokonanie Szatana musi nieść za sobą ofiary.
Chcemy oryginalności! – to hasło powtarzam już od lat i co tu dużo mówić – Eternal Forces zapowiada się na naprawdę niepowtarzalny tytuł. Miejmy tylko nadzieję, że producenci gry naprawdę poważnie podeszli do tematu jej grywalności i nie otrzymamy produktu klasy B (albo co gorsza klasy C) z doczepionymi nie wiadomo po co elementami niebiańsko-piekielnymi, tudzież diabelsko-anielskimi. Jako osoba skromnie uznająca się za Chrześcijanina, mam ochotę sprawdzić tę grę – a przynajmniej zagrać w jej demo. A nuż coś z niej wyniosę? A nawet jeśli nie – to skopać Lucyferowi tak zwany ass zawsze jest przyjemnie. Dobro górą!
Wojtek „Malacar” Gatys
NADZIEJE:
- pierwsza, porządna gra chrześcijańska?
- Niebo kontra Piekło – ostateczne starcie;
- interesujące podejście do tematu zasobów;
- Nowy Jork jak żywy?
OBAWY:
- czy producentom wystarczy doświadczenia?
- czy przekazy moralne nie będą uciążliwe?