autor: Andrzej Zygmański
Warrior Kings - przed premierą - Strona 3
Jak można w kilku słowach nazwać pierwszą produkcję panów z Black Cactus? Chyba tylko nadchodzącym trzęsieniem ziemi. Osoby spodziewające się kolejnego RTS-a na wzór Warcrafta, czy Kindom Under Fire muszę srogo zawieść. To zły adres.
Przeczytaj recenzję Warrior Kings - recenzja gry
Można zadać sobie pytanie, czy gracz nie zostanie przygnieciony takim nawałem dostępnych opcji. Twórcy uspokajają i obiecują niezwykle intuicyjny interfejs, łatwy do opanowania przez nowicjuszy i zrozumiały dla weteranów. Koniec z dzikim klikaniem po planszy w pojedyncze jednostki - dzięki opcji grupowania, równie łatwe jest sterowanie jednym rycerzem, jak i całą chorągwią. Każdy, kto grał w „Dark Omen-a”, może łatwo to sobie wyobrazić. Klasyczny tutorial nie będzie konieczny, gdyż gra sama będzie uczyć nas podstawowych zasad i zaawansowanych strategii.
„Warrior Kings” oferuje zarówno rozbudową kampanię dla pojedynczego gracza, jak i tryb multiplayer. W trybie single player twórcy zrezygnowali z niewielkich map, na rzecz kilku, ale za to niezwykle rozbudowanych obszarów. Zrezygnowano także z klasycznej odprawy, zastępując ją pojawiającymi się w trakcie gry licznymi zadaniami i sub-questami. Podobnie jak w grach RPG, są one zlecane przez niezależne postacie, a czasami wynikają po prostu z wydarzeń w królestwie lub na jego granicach. Dzięki wspomnianym wcześniej różnym kierunkom rozwoju i pięciu możliwym zakończeniom, „Warrior Kings” ma być tytułem, którego nie odkłada się na półkę po pierwszym przejściu.
Również tryb wieloosobowy ma gwarantować wysoki poziom zabawy. Na obecnym etapie produkcji daje możliwość gry dla max. 8 graczy na ponad 50 specjalnie przygotowanych mapach. Każdy z nich będzie miał do dyspozycji do 600 jednostek na mapie taktycznej, a liczba ta może jeszcze wzrosnąć. W każdym momencie do rozgrywki będzie można dołączyć stronę reprezentowaną przez komputer, a także wprowadzono opcję gry „ludzie kontra komputer”, co może świadczyć o wysokiej SI „blaszaka”.
Patrząc na opublikowane obrazki i zapowiedzi, możemy spodziewać się istnej orgii graficznej. Cały teren ma być wymodelowany w 3D, tak samo jak budowle i jednostki. Autorzy obiecują także wprowadzenie pór roku, ze spadającymi jesienią liśćmi i mroźną pustką zimy. Możemy spodziewać się rozległych przestrzeni poprzecinanych łańcuchami wąwozów i wzgórz. Dzięki dynamicznemu systemowi dostrajania jakości grafiki do posiadanego sprzętu i ilości jednostek na ekranie, będziemy cieszyć się płynną animacją w każdym momencie gry. A to wszystko już na P266 z akceleratorem pierwszej generacji. Jasnym jest, że w takiej konfiguracji nie ujrzymy całego bogactwa efektów graficznych, ale będziemy mogli cieszyć się esencją gry tak samo, jak szczęściarze z Pentium 4 i Gforcem3 na pokładzie.
Końcowa konkluzja może być tylko jedna: jeżeli twórcy „Warrior Kings” dotrzymają choćby połowy obietnic, to czeka nas tytuł godny XXI wieku. Z tak szerokim wachlarzem możliwych strategii i znakomitą oprawą graficzną może zawładnąć sercami graczy po obu stronach Atlantyku. Oficjalna data wydania przewidywana jest na wrzesień lub październik tego roku, a wielkiej kampanii promocyjnej należy się spodziewać na najbliższych targach E3. Nie pozostaje nic innego, jak tylko cierpliwie czekać na wersję demonstracyjną.
Andrzej „Gorim” Zygmański