autor: Adam Kaczmarek
ArmA: Armed Assault - przed premierą - Strona 2
Armed Assault zapowiada się nadzwyczaj dobrze. Fani Operation Flashpoint będą w siódmym niebie, widząc ich ulubioną grę odmłodzoną, poszerzoną o wiele nowych możliwości.
Przeczytaj recenzję ArmA: Armed Assault - recenzja gry
Warstwa fabularna przypomina mix Cold War Crisis z Resistance. Jak zapewniają twórcy, nie znajdziemy żadnych analogii między tytułami. Nowy konflikt rozgrywa się w czasach współczesnych (OFP w 1985 roku), a heroicznych bohaterów pokroju Armstronga lub Gastovskiego zastąpią zwykli żołdacy. Nie znajdziemy w grze amerykańskiej flagi, powiewającej na wietrze i wszechobecnego patosu. BIS zapewnia, że tym razem brutalnie sprowadzi gracza na ziemię od samego początku. Ma to podnieść poziom trudności serii, która i tak nie należała do najłatwiejszych. Do projektowania misji zatrudniono Victora Bocana. Efekty jego pracy widzieliśmy już wcześniej – nadzorował prace nad fabułą pierwszej części. Gwarantuje to nową jakość – wojnę, jakiej jeszcze nikt na ekranach monitorów nie zdołał pokazać.
Aby wojna nabrała tempa, potrzebny jest sprzęt. Tu Bohemia nie rozczaruje nas. Do naszej dyspozycji będziemy mieli ponad 40 rodzajów broni i pojazdów. Kilka pukawek zostanie przeniesionych z Cold War Crisis (np. M16). Będzie też wiele nowości z G36-K i wyrzutnią M136 na czele. Dla maniaków 4 kółek pojawi się HMMWV, który będzie jednym z ważniejszych środków transportu po stronie Stanów Zjednoczonych. Będzie czym walczyć. Jednym z ciekawszych pomysłów jest nieliniowość przebiegu misji. Owszem, występowała ona już w OFP, ale w ArmA Bohemia posunęła się jeszcze dalej. Wyobraźcie sobie sytuację, że walczycie w miasteczku. Zabijacie przeciwnika i zabezpieczacie teren. Nagle dostajesz wiadomość od dowódcy, że kilka kilometrów dalej nieprzyjaciel atakuje skład pancerny twoich sojuszników. Wsiadasz w helikopter lub inny pojazd i wyruszasz na miejsce bitwy. Po drodze okazuje się, że skład pancerny został niestety zlikwidowany i wracasz do bazy. Rozgrywając tą samą misję jeszcze raz, nie musi się to wcale zdarzyć. Czołgi mogą sobie poradzić z nieprzyjacielem, bądź twój oddział zdąży dotrzeć na miejsce, a następnie wyruszyć w miejsce innego konfliktu. Brzmi to naprawdę fantastycznie. Twórcy kładą nacisk na dynamikę kampanii, tak aby każda misja miała po kilkanaście rodzajów możliwych zakończeń. Oczywiście fabuły oszukać się nie da, ale i tak może być nieźle.

Zmianom ulegnie multiplayer. Kod sieciowy będzie dopracowany i nie będzie wymagał łącz o dużej przepustowości. Dzięki opcji „Join in Progress” gracze włączą się do walki w trakcie misji bez konieczności czekania na zakończenie rundy. Największą bolączką Flashpointa była jednak komunikacja głosowa. Problem ten zostanie rozwiązany za pośrednictwem voice-chatu wbudowanego w grę. Znacznej poprawie ulegnie edytor misji. Wzbogacony zostanie o nowe opcje, ale modmakerzy nie będą mieli problemów z przestawieniem się na nowszą wersję. Jeżeli chodzi o rozgrywkę w multi, to nie będzie ona znacząco odbiegać od tego, co widzieliśmy w OFP. Bohemia zapowiada wprowadzenie kilku trybów z Cooperative włącznie. Ciekawie brzmi opcja dołączenia do gry sieciowej jako dowódca armii, który będzie mógł wydawać rozkazy poszczególnym oddziałom. Nie wiadomo jeszcze na jakiej zasadzie to będzie działać. Pomysł godny rozważenia, ale czy trafny? Czas pokaże. Ku uciesze fanów pojawi się nowy system dowodzenia oddziałem w singleplayer. Koniec z wciskaniem coraz to nowych przycisków, aby wydać jeden rozkaz. Ma być intuicyjnie, a przede wszystkim szybko.