autor: Marek Czajor
Medal of Honor: Airborne - przed premierą - Strona 2
Kolejny odcinek kultowej serii rzuci was ponownie na europejskie pola walki, pozwalając ocenić sytuację z lotu ptaka. Spodziewajcie się wielu nowinek i usprawnień, wszak to pierwszy Medal, produkowany z myślą o konsolach nowej generacji.
Przeczytaj recenzję Medal of Honor: Airborne - recenzja gry
Praktycznie każda kolejna odsłona seriiwprowadzała pewne zmiany do rozgrywki, nie inaczej będzie i tym razem. W przypadku Medal of Honor: Airborne autorzy ani myślą spocząć na laurach i przygotowują dla was całkowicie nową, atrakcyjną formułę zabawy. Przede wszystkim gwarantują wam prawdziwą (nie pozorną, jak w MoH: European Assault) nieliniowość rozgrywki. Jako żołnierz powietrznego desantu, sterowany przez was Travers w większości przypadków działał będzie za liniami frontowymi wroga, osiągając cel drogą powietrzną. Po dotarciu samolotem nad miejsce zrzutu od was zależeć będzie, w którym punkcie wasze alter ego ma wylądować. Po zaznaczeniu punktu zrobicie hopla z samolotu i tak pokierujecie linkami spadochronu, by trafić w planowane miejsce lądowania. Czasem się to uda, a czasem nie, np. gdy zawieje nieodpowiednio wiatr, ściągnie was seria z kaemu lub szarpniecie nie za tę linkę, co trzeba. Podsumowując: możliwość własnego wyboru miejsca startu misji jest kolosalną zmianą w stosunku do poprzednich części cyklu, czyniąc każdą rozgrywkę całkowicie unikalną.

Po wylądowaniu na stałym gruncie (choćbyście trzasnęli w drzewo lub dach) otworzy się przed wami ogromny obszar eksploracji, z głównymi i drugorzędnymi celami. Ze względu na możliwość wyboru miejsca startu, kolejność wyboru celu i sposób dotarcia do niego będą całkowicie dowolne. Zmusi was to do podwyższonego wysiłku oraz zachowania większej ostrożności, bowiem przeciwnicy nie będą tkwili bez ruchu w zdefiniowanych przez program miejscach. W zależności od sytuacji, dynamicznie zareagują i przemieszczą się po planszy, zachowując adekwatnie do waszych poczynań. Autorzy bardzo dużo wysiłku poświęcili dopracowaniu algorytmów sztucznej inteligencji, dzięki czemu zachowanie zarówno kompanów, jak i nieprzyjaciół nie porazi was swoją głupotą. Żołnierze będą skradać się, czołgać lub też zdobywać teren krótkimi skokami. Jeśli szkopy będą w przewadze, odważnie zaatakują waszą pozycję, jeśli nie – pozostaną w defensywie lub umkną. Towarzysze broni również odpowiedzą działaniem na wasze poczynania, starając się współpracować w osiągnięciu celów misji.
W ogniu walki skorzystacie z szeregu rodzajów broni, z których większość, jak choćby Thompsona M-1928A1, mieliście możność używać w poprzednich Medalach. Tych, którzy już chmurzą czoło mówiąc o braku urozmaicenia, pragnę uspokoić – szykują się rewolucyjne zmiany w systemie upgrade’owania broni. Przy odrobinie szczęścia, sprytu i umiejętności cienki początkowo karabinek zamienicie w super zabójcze narzędzie destrukcji, wymieniając lub ulepszając większość jego podzespołów. Dodatków będzie cała masa, poczynając od bardziej pojemnego magazynka, poprzez lepsze podpórki, szybsze mechanizmy przeładowania czy też precyzyjniejsze szczerbinki, na lunetkach i bagnetach kończąc. Co ciekawe, do ulepszania własnego inwentarza nadadzą się nie tylko oczywiste na pierwszy rzut oka bonusy, ale różne dziwne przedmioty: kawałki rurek, resztki spadochronu, odłamki drewna itd. Po dokonaniu korzystnych zmian w funkcjonowaniu broni wcale nie będziecie skłonni do zbyt częstego jej wymieniania, bowiem nawet znaleziona lepsza giwera, ale występująca w „gołej” wersji, nie będzie tak skuteczna, jak upgrade’owana.