autor: Łukasz Malik
True Crime 2 - pierwsze spojrzenie - Strona 3
Activision staje na ringu po raz drugi, tym razem wystawiając dużo mocniejszego zawodnika: True Crime: New York City. Wcielamy się w gliniarza. Co prawda czarnoskóry Marcus Reed bardziej nadawałby się do występów w MTV Base niż do pracy na posterunku.
Przeczytaj recenzję True Crime: New York City - recenzja gry
Grafika, na Xboxie wygląda bardzo dobrze. Postać głównego bohatera jest świetnie wymodelowana, podobnie jak jeżdżące po ulicach samochody. Ślicznie prezentuje się deszcz i połyskujące mokre ulice. Wnętrza nie prezentują się już tak okazale jak samo miasto, ale duża liczba przedmiotów, z których zdecydowaną większość można zniszczyć, niweluje efekt sterylności. Denerwuje fizyka, a w zasadzie jej brak. Wszystkie ciała znikają, a części rozbitych przedmiotów zostają przyspawane do podłoża. W sumie w serii GTA, fizyki jako takiej również nie było, ale rozpieszczony Half-Lifem 2 chciałbym, żeby wszystkie gry korzystały z dobrodziejstw grawitacji. :)
W przygotowanie ścieżki dźwiękowej zaangażowani zostali tylko i wyłącznie artyści z Nowego Jorku lub w jakiś sposób związani z tym miastem. W sumie w stacjach radiowych w poszczególnych samochodach usłyszymy około 100 utworów. Activision zadbało także o odpowiednią obsadę, nazwisko Christophera Walkena będzie nie tylko doskonale wyglądać na pudełku. Aktor, którego młodsi widzowie pamiętają z Powrotu Batmana, Jeźdźca bez Głowy czy Złap mnie, jeśli potrafisz doskonale sprawdza się w roli „głębokiego gardła” – naszego informatora. W True Crime: NYC usłyszymy także charakterystyczny głos Laurence’a Fishburne’a, czyli Mofeusza z trylogii Matrix. Obok dwóch znanych panów, zaangażowano klika gwiazdek mniejszego formatu znanych głównie amerykańskim telewidzom.
Do premiery nie pozostało już dużo czasu, rynkowy debiut zaplanowano na połowę listopada. Gra zaprezentowana w Londynie była w dość zaawansowanym stadium produkcji, do poprawienia zostało jeszcze kilka rzeczy (m.in. filmy, synchronizacja wypowiadanych kwestii z ruchem ust i gestykulacją). Ekipa z Luxoflux będzie musiała także popracować nad optymalizacją i stabilnością, w niektórych momentach animacja nie jest zbyt płynna i czasem się zawieszał. W zasadzie jedynym negatywnym spostrzeżeniem z pokazu była dość słaba A.I., widoczna głównie w trybie skradania.
Postęp w porównaniu z pierwszą częścią jest ogromny, mamy dużo więcej swobody i wolności, obok misji związanych z fabułą, misjami pobocznymi, losowymi zbrodniami możemy walczyć w fight clubach lub brać udział w nielegalnych wyścigach. Autorzy starają się zaoferować jak najwięcej, oddając do naszej dyspozycji ogromną, żyjącą metropolię. Konfrontacji z San Andreas raczej nie wygra, ale Carl Johnson ma mocnego konkurenta.
Łukasz „Verminus” Malik
NADZIEJE:
- duże żyjące miasto;
- większa swoboda niż w poprzedniczce;
- efektowna walka wręcz.
OBAWY:
- sztampowa fabuła;
- nic oryginalnego.