autor: Patrycja Rodzińska
ParaWorld - zapowiedź - Strona 2
Trzej naukowcy zostają zamknięci w świecie równoległym. Równoległym, ale nieporównywalnym do tego, z którym przyszło im się rozstać. Świecie pięknym i bajkowym, lecz przede wszystkim niebezpiecznym.
Przeczytaj recenzję ParaWorld - recenzja gry
Wracając do fabuły gry – owi trzej naukowcy podążający śladami Babbage’a zostają zamknięci przez swoich wrogów w świecie równoległym. Równoległym, ale nieporównywalnym do tego, z którym przyszło im się rozstać. Co prawda świecie pięknym, hm... bajkowym, lecz przede wszystkim niebezpiecznym. Przywitają ich nieprzyjazny klimat, prehistoryczne zwierzaki i zwaśnione plemiona, które, na mój gust, przypominają Wikingów, Zulusów i Azjatów.
Plemiona różnią się między sobą nie tylko wyglądem, ale też umiejętnościami. Rośli, rudobrodzi a la Wikingowie dobrze radzą sobie w obronie i ataku. Plemiona a la Zulu są bardzo mobilne. W razie potrzeby zwijają obozy i rozpoczynają wędrówkę. Oprócz tego specjalizują się w hodowli dinozaurów. Trzecie z plemion, a la Azjaci są na tyle zaawansowani technicznie, że tylko oni potrafią produkować materiały łatwopalne. Każda z ras ma też swojego – bohatera to zbyt dużo powiedziane – ale jednostkę, która już na starcie gry jest silniejsza i mądrzejsza od reszty pobratymców.
Jednostek (ludzi i zwierząt) przewidziano około 50 różnych typów. Usprawnieniem, jakie autorzy ufundują graczom, jest system zarządzania jednostkami. Tzw. Army Controller pozwala sprawdzić na przykład, co w danej chwili robi każdy z członków naszego plemienia – czy śpi, czy walczy, czy pracuje etc.
Najciekawszy element gry to rzecz jasna dinozaury, których w ParaWorld będzie do wyboru, do koloru: od ogromnych, roślinożernych Brachiozaurów o żyrafich szyjach, przez Stegozaury o ogonach przypominających maczugę, aż po drapieżniki duże i małe jak Tyranozaur, czy Deinonych. Posłużą graczowi jako broń w walce z członkami wrogiego plemienia, jako środek transportu i jako pożywienie.
Dinozaur to nie świnka morska. Ugłaskać się nie da. Trzeba go zacząć wychowywać od maleńkości. Ukraść dizozaurzycy jajo, po wykluciu karmić, karmić, karmić i „tresować”, tak żeby nie skonsumował dosiadającego go jeźdźcy. Trenerzy podrasowują swoje zimnokrwiste bestie, a to strojąc je w piórka i malując na jaskrawe kolory, a to ubierają je w zbroje, doczepiając im gdzie się tylko da rogi, czy kostne grzebienie.