autor: Krzysztof Gonciarz
Shadow of the Colossus - przed premierą - Strona 3
Baśń o dzielnym rycerzu, śpiącej księżniczce i budzących grozę potworach. I wcale nie będzie to banalna opowiastka dla dzieci, ale kolejna po ICO produkcja dla bardziej ambitnych.
Przeczytaj recenzję Shadow of the Colossus - recenzja gry
Liryczna, podniosła atmosfera gry potęgowana jest przez ślinotokową oprawę audiowizualną. Graficznie, jak widać, zdecydowano się na ograniczenie do szaro-zielonej palety barw (matixowa kolorystyka, he he), obowiązującej w zasadzie w każdym momencie zabawy. Otoczenia, choć ładne, pozostają tylko tłem dla polygonowej uczty, jaką są niewątpliwie modele Kolosów. Są one świetne pod każdym względem, począwszy od baśniowo-niepokojącego designu, a na oteksturowaniu i animacji skończywszy. To, w jaki sposób wrogowie otrzepują się, próbując zrzucić nas ze swego grzbietu – po prostu rewelacja. Ich ruchy są tak płynne i naturalne, że stwory praktycznie wypełzają z ekranu. Są przerażające i fascynujące zarazem, bije od nich siła i pogarda wobec wszystkiego, co pęta im się pod nogami. To mi się podoba. Nie gorzej prezentuje się zresztą wykonanie głównego bohatera (jak on się fajnie potyka, gdy ucieka przed ciosami olbrzymów!) oraz jego czworonożnego kompana – zwłaszcza ten drugi mi zaimponował wypadając w trailerach szacownie niczym galopujący Cienistogrzywy z filmowego LOTR-a.

Ważnym elementem Colossusa jest muzyka, która swoimi symfoniczno-chóralnymi aranżacjami podkreśla monumentalność toczących się na ekranie igraszek. Wrażenie, że na naszych oczach rozgrywa się prawdziwy dramat jest niezwykłe i rzadko spotykane w grach w aż tak dużym natężeniu. Nie wolno nam przecież zapomnieć, że ideologiczne powiązania z ICO zobowiązują niejako do poruszania egzystencjalnych kwestii, takich jak choćby granica ludzkiego poświęcenia (też bym się nad tym zastanowił na miejscu bohatera, widząc przed sobą wkurzonego przeciwnika przerastającego Pałac Kultury). Niby brzmi to banalnie, ale nie czepiajmy się, dobrze by było, by choć jedna produkcja na 50 potrafiła zmusić gracza do pewnych rozważań na temat samego siebie. Jest to zaiste jedna z dróg, którą mogą pójść gry, by stać się czymś więcej niż tylko porcją codziennego, rozrywkowego ‘ciupania’.
„Jak to dobrze, że premiera jest tak blisko!” – mówię, naśladując dykcję występującą w telewizyjnej reklamie czołowego polskiego zakładu pracy niewolniczej. Naprawdę miło pisze się zapowiedź ze świadomością, że już za niecałe dwa miesiące będzie okazja zatopić ząbki w opisywanym tytule. Zwłaszcza, gdy jest to produkcja zapowiadająca się aż tak apetycznie, jak Cień Kolosa.
Krzysztof „Lordareon” Gonciarz
NADZIEJE:
- epicki, jedyny w swoim rodzaju klimat;
- niesamowite starcia z bossami;
- wspaniała oprawa.
OBAWY:
- czy gra będzie fajna od początku do końca?