F.E.A.R.: First Encounter Assault Recon - test przed premierą - Strona 2
„Zakochałem się w tej grze. Nie pamiętam już, kiedy z równym zaangażowaniem spędzałem czas podczas wyrzynania przeciwnika. Jeśli przeznaczona do testów beta jest aż tak wciągająca, to co będzie się ze mną działo po premierze pełnej wersji gry...”
Przeczytaj recenzję F.E.A.R.: First Encounter Assault Recon - recenzja gry
Na koniec jeszcze jedna uwaga: należy pamiętać, że to tylko beta. Trudno powiedzieć, jak wymagania rozłożą się po ukończeniu wszystkich prac optymalizacyjnych. Nie mogę też jednoznacznie ocenić, jak sprawa sprzętu wyglądać będzie podczas rozgrywki w trybie single player, gdyż takiej możliwości testowana przeze mnie wersja beta nie oferuje.
Gramy!
Wersja beta udostępnia sześć trybów rozgrywki: klasyczny Deathmatch, Elimination, SloMo Deathmatch – to wszystko zarówno w wariancie dla samotnych strzelców jak i zespołów. Z racji tego, że liczni testerzy F.E.A.R. zdecydowanie wolą zabawę w grupie, to właśnie w potyczkach „terroryści kontra komandosi” brałem udział najczęściej. Autorzy udostępnili jak na razie tylko trzy mapy, które (pomijając doki) nie są zbyt rozległe. Być może właśnie dlatego serwery przeznaczone dla szesnastu osób nie cieszą się aż tak dużą popularnością. Uczestniczy testów wybierają na ogół potyczki do ośmiu graczy. Nie ma tu tłoku, z drugiej strony trudno mówić o nudzie w bezcelowym przemierzaniu korytarzy, bowiem cały czas coś się dzieje.

Gracze sami decydują, do którego zespołu chcą dołączyć, podobnie jest z wyborem głównej broni, z jaką „obudzimy się” w rękach po śmierci. Zarówno narzędzia zagłady jak i drużyny można zmieniać podczas rozgrywki wielokrotnie. Zwłaszcza w tym pierwszym przypadku jest to szczególnie istotne, gdyż często pierwotny wybór może okazać się niezadowalający. Spośród standardowych broni najwięcej jest tych strzelających ołowiem (pistolety i karabiny maszynowe). Dopiero w trakcie rozgrywki uzyskujemy dostęp do bardziej finezyjnych środków zagłady, np. wyrzutni rakiet czy ogromnego działa, zdzierającego z każdym wystrzałem tynk z okolicznych ścian. Każdy użytkownik od początku ma także w swoim posiadaniu granat. Resztę należy zdobyć na wrogach lub zbierając walające się tu i ówdzie zapasy.
Akcja jest bardzo szybka i piekielnie realistyczna. Rzadko znajdziemy tu sytuację, w której ktoś byłby w stanie przeżyć bezpośredni strzał w głowę. W ucieczce z kłopotliwej sytuacji z pewnością pomoże zbroja, ale na planszach jest mało miejsc, gdzie można ją zdobyć, dlatego w większości wypadków trzeba sobie radzić mając do dyspozycji 100 punktów żywotności. Co prawda możemy zbierać i nosić apteczki, ale w ferworze walki często nie zdążymy ich użyć.