Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 2 lutego 2005, 10:48

autor: Piotr Lewandowski

Mercenaries - przed premierą

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że na Mercenaries wypada czekać z uśmiechem na twarzy. Zapowiada nam się smakowity kąsek, przygotowany z rozmachem, przyprawiony wolnością wyboru i oprawą na miarę 2005 roku.

Xbox. Konsola Microsoftu. Jedni ją uwielbiają, inni nienawidzą. Faktem jest, że jest drugą pod względem popularności maszynką do grania na świecie, zaraz po Sony PlayStation 2. Jak wiemy, Bill Gates poszedł na łatwiznę, skupiając wokół swojego dziecka wielu znanych wcześniej z innych platform developerów. Miliony dolarów skusiły niektóre zespoły programistów i tym oto sposobem pod skrzydła Microsoftu trafiło Bungie, Temco czy choćby Rare, znane i kochane przez fanów Nintendo 64.

Pomimo tych zabiegów Bill nadal nie posiada takich specjalistów od gier, jakimi szczyci się Sony w postaci swojego Polyphony, Square czy Namco. Efekt jego zabiegów jest często niezbyt ciekawy – wystarczy wspomnieć jak długo przyszło nam oczekiwać na Halo – Gates je nam po prostu „ukradł”.

Odnaleźć można jednak dobre strony takiego stanu rzeczy, zwłaszcza z perspektywy gracza – miłośnika PC. Jak wiadomo, od strony technicznej Xbox jest dość specyficznym, ale nadal komputerem PC. Dzięki temu proces przenoszenia na pełne PC gier z Xboxa nie jest tak skomplikowany, jak ma to miejsce w przypadku, gdy taka konwersja dokonywana jest z PlayStation. Wynikiem tego podobieństwa są bez wątpienia bardzo dobre konwersje, przeważnie ulepszone głównie od strony graficznej – przykładami niech będą Rallisport Challenge czy najnowszy hit, The Chronicles of Riddick. Jednym z tytułów, który zapowiada się na wysokiej klasy produkt ma być także Mercenaries.

Człowiek w niewłaściwym miejscu, w nieodpowiednim czasie.

Jest to gra znanych wszystkim miłośnikom serii Star Wars LucasArts. Konkretniej zaś – dzieło podlegającego pod tę firmę oddziału zwanego Pandemic Studios. Dotychczasowy efekt ich prac, prezentowany na publikowanych screenshotach oraz w trainerach wygląda nieźle, czuje się niesamowity klimat – gra wydaje się cechować wysoką grywalością. Sprawiło to, że Mercenaries jest jednym z najbardziej oczekiwanych tytułów, pomimo że czas premiery nie jest dokładnie znany. Pora poznać szczegóły dotyczące tego świetnie zapowiadającego się produktu.

Akcja gry rozgrywa się w Korei. Nie są to jednak obecne czasy, a niedaleka przyszłość. Bardzo bliskie jest już zjednoczenie obydwu państw, jednak władza z północy nagle rozstawia na granicach swoje wojska. Jak to zwykle bywa, świat domaga się jak najszybszego rozwiązania konfliktu. Interwencja zbrojna ONZ nie jest możliwa, bowiem Koreańczycy mają poważne argumenty hamujące oponentów – atut w postaci bomby atomowej każdemu przemawia do wyobraźni. Ratunkiem wydaje się być elitarna grupa najemników o nazwie Executive Operations. Od wielu lat wykorzystywana do załatwiania „po cichu” najróżniejszych problemów – teraz ich celem będzie wyeliminowanie północnokoreańskich „szych". A liczba ich wynosi 52 – czeka nas zatem poważne „sprzątnie”. Za łatwo nie będzie, bowiem przeciwników uszeregowano według pewnego schematu, od pionka do samego króla. W zależności od klasy zdobyczy, czeka na nas odpowiednia nagroda.

Do wyboru mamy trzy różniące się praktycznie wszystkim postacie. Na początku płeć piękna, w postaci brytyjskiej agentki wywiadu – taka bezszelestna, bezwzględna zabójczyni. Potem żołnierz, nikogo nie zdziwi jeśli powiem, że amerykański – za cichy to on nie jest, nadrabia szybkością i siłą. Trzecia możliwość, to ktoś dla miłośników Enemy at the Gates – spokojny, opanowany i precyzyjny Szwed – snajper. Właściwa rozgrywka rozpoczyna się zaraz po naszej decyzji, w kogo chcemy się wcielić.

Na początku zaskakuje, a właściwie oczarowuje ogromny atut Mercenaries – nikt nas do niczego nie zmusza – sami możemy decydować, jaką misje rozpocząć. Co więcej, fabuła nie jest liniowa, a rozwija się na podstawie podejmowanych przez nas kroków. Są one tylko i wyłącznie naszym wyborem, tytuł nie prowadzi gracza jak po sznurku – pozwala samemu decydować praktycznie o wszystkim. Wspaniała sprawa, dodatkowo biorąc pod uwagę fakt, że wspomniana fabuła jest naprawdę bardzo ciekawa i wciągająca.

Wypada uchylić rąbka tajemnicy: tak więc wcale nie musimy pracować wyłącznie dla ONZ. W konflikt wplątana jest jeszcze rosyjska mafia, a także Chińczycy czy południowi Koreańczycy. Nikt nam nie zabroni wykonać jakąś misję dla nich, nikt nie zabroni też jakąś misję po prostu pominąć. Zapewne nie muszę wyjaśniać, że interesy wszystkich grup skrzyżowały się ze sobą. Za pomyślne wykonanie zleceń otrzymujemy gotówkę. Możemy ją przeznaczyć na zakup nowego, lepszego uzbrojenia czy sprzętu.

Prawie Chester z Linkin Park.

Nie wspomniałem jeszcze, z jakim typem gry mamy do czynienia. Na pierwszy rzut oka, wszystko przypomina coś pokroju Full Spectrum Warriora, z tym że możemy sobie sami postrzelać. W miarę zagłębiania się w rozgrywkę, odkrywamy kolejne smaczki, przygotowane przez twórców Najemników. Pierwszy z nich to bardzo wysoka interakcja z otoczeniem i możliwość niszczenia praktycznie wszystkich jego elementów. Zagadka – czego to zasługa? Oczywiście, używanego ostatnio wręcz masowo, odpowiedzialnego za fizykę systemu Havok. Przykłady jego działania możemy obserwować z powodzeniem w... Full Spectrum Warriorze. Drugim autem jest swoista filmowość produkcji. Coś na kształt drugiej czy trzeciej części Metal Gear Solid, choć nie aż na taką skalę. Mamy więc ogrom animowanych przerywników, wybuchy, szybką akcję i inne cuda, podnoszące bezpiecznie poziom adrenaliny we krwi grającego.

Na koniec słowo o oprawie graficznej i dźwiękowej. Autorzy jak to zwykle bywa obiecują, że będzie ona wspaniała. Nie mogę jednak potwierdzić ich słów, po zapoznaniu się z obrazkami udostępnionymi w Internecie. Tak jak wspomniałem wcześniej, całość wygląda dość dobrze, jednak do rewelacji jest daleko. Obiekty dość przeciętne, tekstury słabe; za to jak zwykle w wypadku Xboxa, czeka na nas masa ciekawych efektów. Przestrzegam jednak przed wpadaniem w niezadowolenie. Nijak mają się statyczne screenshoty do gry w akcji. Wielokrotnie spotkałem się z sytuacją, że po zapoznaniu się z publikowanymi materiałami robiłem nieszczęśliwą minę, by potem być wyjątkowo mile zaskoczonym. Warto przypomnieć – każda konwersja z Xboxa wygląda znacznie lepiej na PC. Przejdźmy do dźwięku, tutaj można być niepoprawnym optymistą – muzykę tworzą ludzie odpowiedzialni za ścieżkę dźwiękową MoHAA, tak więc powinna być wręcz rewelacyjna. Komputerowych graczy czeka obowiązkowy EAX, nic więcej o reszcie dźwięków powiedzieć niestety nie można.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że na Mercenaries wypada czekać z uśmiechem na twarzy. Zapowiada nam się smakowity kąsek, przygotowany z rozmachem, przyprawiony wolnością wyboru i oprawą (jednak) na miarę 2005 roku. Nie pozostaje nam nic innego, jak niecierpliwie czekać. Premiera, miejmy nadzieję, już niebawem.

Piotr „Bandit” Lewandowski

Mercenaries: Playground of Destruction

Mercenaries: Playground of Destruction