autor: Patrycja Rodzińska
Shade: Gniew Aniołów - przed premierą - Strona 2
Główny bohater to były najemnik, wynajęty w roli detektywa przez Watykan. Do Stolicy Piotrowej dociera informacja o rzekomym cudzie, jaki miał mieć miejsce w niewielkim miasteczku, gdzieś w północnej Europie, a cuda w XXI wieku to sprawa podejrzana.
Przeczytaj recenzję Shade: Gniew Aniołów - recenzja gry
Nasz watykański detektyw, typ nieprzeciętny – na pół człowiek na pół demon obdarzony szczątkowym poczuciem humoru zmierzy się z średniowiecznymi rycerzami, sługami Seta, demonami, wampirami i innymi nieczystymi paskudami, a wszystko to, by odkryć, jaką tajemnicę kryje pilnie strzeżony przez wojsko monolit.

BES szukał inspiracji w literaturze oraz filmie. Na grę duży wpływ miała proza Howarda Phillipsa Lovecrafta (zresztą, która z lepszych gier z dreszczykiem, jak np. Quake, Necronomicon: The Gateway to Beyond, nie przyznaje się do najwybitniejszego przedstawiciela gatunku weird fiction?), horrory Stephena King’a . Łatwo doszukać się wspólnych wątków z takimi ekranizacjami jak Armia Boga, Powrót żywych trupów, Świt żywych trupów, Zombie Holocaust czy nawet... Braindead.
Jednak zdziwią się Ci, którzy spodziewają się po Shade:Gniew Aniołów jedynie hekatomby z udziałem tępego osiłka, który przerabia na kebab wszystko, co tylko napotka na swojej drodze. Gra składa się z 30 rozbudowanych poziomów, na których przejście potrzeba około 30 godzin, dlatego Cenega musiała postarać się o wydanie czegoś więcej niż rzeźniczej sztampy, aby nakłonić kogokolwiek do spędzenia 30 godzin przed monitorem i wydania na tę przyjemność ponad 130zł.
Gra podzielona jest na 4 rozdziały, a jej akcja toczy się w czterech światach (Średniowieczu, Starożytnym Egipcie, Czasach Współczesnych oraz w Krainie Cieni), po których gracz będzie się przemieszczał dzięki bramie czasu.