autor: Piotr Deja
Codename: Panzers - Faza Pierwsza - przed premierą - Strona 3
„Codename Panzers: Phase One” jeszcze nie zdążył ukazać się w Polsce, a już narobił wiele szumu. Jakiej jednak reakcji spodziewać się, jeśli naród przedstawia się jako pijaków i tchórzy, a jeszcze oskarża się go o rozpętanie II Wojny Światowej...
Przeczytaj recenzję Codename: Panzers - Faza Pierwsza - recenzja gry
Całkiem miłym dodatkiem są walki w budynkach. Co prawda ogranicza się to tylko do wprowadzenia oddziału piechoty do wnętrza i trzymania kciuków za naszych wojaków, jeśli w środku są też żołnierze przeciwnika, jednak ma to także strategiczne zastosowanie. Piechota w budynkach posiada dalszy zasięg i jednoczesną ochronę. Drugą sprawą jest słuch piechoty – jeśli żołnierz słyszy jakiś dźwięk, to rozpoznaje, co go może wydawać – czy czołg, czy samochód opancerzony, czy też piechota. Nie można oczywiście odgadnąć jaki dokładnie rodzaj żołnierzy właśnie przemieszcza się za rogiem, ale i tak jest to bardzo pomocne. Innym ciekawym pomysłem jest przyczepianie dział do ciężarówek. Co prawda piechota może je pchać, lecz robi to bardzo wolno. Niestety, podczepione działo nie może ze zrozumiałych względów strzelać. Coś za coś. Gra posiada pewne znikome elementy cRPG – jednostki w trakcie walki zdobywają doświadczenie, przez co zwiększa się ich siła ognia lub wytrzymałość. Można też piechotą przejmować wrogie pojazdy lub działa – jeśli te oczywiście stoją puste. A do wykurzania ekip prowadzących czołgi służy piechota z miotaczami ognia – wystarczy „podgrzać” czołg, a przeciwnicy będą zmuszeni go opuścić. Wtedy wystarczy ich dobić... i już możemy cieszyć się z nowo nabytego pojazdu.
Nie obyło się jednak i bez wad. Pomijając przedstawienie Polaków – są też błędy w sterowaniu. Po pierwsze, jednostki są najzwyczajniej głupie. Po prostu uroczo wygląda grupa blisko siebie stojących czołgów, która nie może ruszyć się z miejsca, bo jeden drugiemu blokuje wyjazd oraz możliwość przekręcenia się w bok. I choć często pojazdy idą po rozum do głowy i się cofają, to jednak poruszanie się większą grupą czołgów pomiędzy ciasno ustawionymi budynkami jest prawdziwą katorgą. Po drugie – brak szyków. Już w starym Mythie było dziesięć rodzajów szyków, niektóre używane często, inne mniej, jednak nie był to tylko miły dodatek. Niestety – w Codename Panzers tego nie ma. Musimy sami ustawiać w linii czołgi i działa, by potem i tak szyk się rozpadł, kiedy wydamy rozkaz ruchu. To akurat bardzo duży minus – szyki w strategii to dla mnie jedna z podstaw.
Interfejs natomiast jest prosty i intuicyjny, chociaż trudno się spodziewać czegoś wspaniałego. Tak czy inaczej bardzo to przypomina StarCrafta – po prawej dziewięć lub więcej pól z rozkazami, na środku pasek z ikonkami wojsk, po lewej mapa, lewym przyciskiem myszy wybieramy jednostki, prawym wydajemy rozkazy. Gra zrobiona została w pełnym 3D, możemy dowolnie obracać kamerą, zbliżać lub oddalać, patrzeć na jednostki pod kątem lub z góry. To także przydaje się w ferworze walki do lepszego zarządzania wojskami. Autorzy zapowiadają także tryb multiplayer z różnymi wariantami rozgrywki.
Gra już jest hitem – w czasie gdy to piszę, została wydana w innych krajach i od razu zyskała ogromną popularność. Naprawdę szkoda jednak, że wizerunek naszego kraju wśród graczy komputerowych z całego świata (tzn. tych nie wiedzących nawet, gdzie znajduje się Polska) na pewno nie ulegnie poprawie, wręcz przeciwnie... Kto wie, może w fazie drugiej i trzeciej gry Polacy zostaną pokazani też jako żołnierze walczący o wolność? Wątpię w to... Ale naprawdę byłoby miło.
Piotr „Ziuziek” Deja